1. "Jadę na ślub"

435 36 35
                                    

Witam was z powrotem!

Miłego czytania!



Westchnęłam, gdy samochód zatrzymał się przed białą willą. Spojrzałam na mężczyznę, który wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi, by po chwili wyjąć mi walizki z bagażnika.

- Wszystko w porządku Pani Black? Podróż była w porządku? - zapytał, gdy zamknął z trzaskiem bagażnik.

- Tak, dziękuję - spojrzałam na dom i ponownie w ciągu dwóch minut westchnęłam. Złapałam za rączki od walizek i ruszyłam chodnikiem w stronę wejścia.

Będąc szczera cholernie tęskniłam za tym domem. Za osobami mieszkającymi tam. Nie widziałam się z nimi od dwóch tygodni co nie było zaskakujące. Przez moje wyjazdy częściej mnie nie było niż byłam w tym domu.

Obejrzałam się do tyłu w momencie, gdy samochód z moim kierowcą odjechał, a kamienie pod kołami auta wydawały typowy dźwięk.

Wyjęłam z pobocznej kieszonki walizki kluczę do domu i otworzyłam drzwi wejściowe.

Zaatakował mnie ten typowy piżmowy i cynamonowy zapach, który zamieszkał już to na stałe. Pierwsze co zauważyłam od wejścia to była biel. Czysta biel. Białe kafelki na całej długości parteru. Białe ściany, które w niektórych momentach są popisane kredkami.

Odłożyłam walizki przy wejściu i skierowałam się do salonu. Salon był moim wymarzonym salonem. Na całej długości ściany były okna z widokiem na zielony ogród, biała, skórzana kanapa i dwa duże fotele skierowane w stronę dużego telewizora. Podeszłam do okien i rozsunęłam je, aby trochę się przewietrzyło. Z tego co wiem nie było tu nikogo od trzech dni. Później poszłam do kuchni. W kuchni zdecydowanie dominował marmur. Marmurowe blaty, szafki z białego drewna i widok na drogę, która w tym momencie była pusta.

Mieszkaliśmy na totalnym zadupiu. Nawet droga była wyłożona kamieniem, a nie asfaltem.

Ustałam przed kuchenką i wstawiłam sobie wodę na kawę. Byłam zmęczona dwunastogodzinnym lotem. Zalałam wrzątkiem kawę i poszłam szklanymi schodami w górę. Zawsze, gdy przychodzą nasi znajomi do nas twierdzą, że biel tego domu by ich na co dzień przytłaczała. Cóż w pewnym sensie na pewno maja rację. Przecież biel była kojarzona, tylko ze szpitalami. Mnie to nie rusza, bo za dużo czasu spędziłam w szpitalach.

Weszłam do mojej sypialni i z kawą weszłam do toalety. Odłożyłam kubek z kawą na parapet i podeszłam do wanny, aby włączyć wodę. Potrzebowałam gorącej kąpieli. W między czasie, gdy woda się nalewała, ja zeszłam na dół. Złapałam walizki i pociągnęłam je do mojej sypialni. Gdy chciałam wrócić do toalety mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na imię osoby, która do mnie dzwoni i słabo się uśmiechnęłam.

- No co tam? - zapytałam, gdy tylko odebrałam.

- Hej Lily, jesteś w domu? - odezwał się głos po drugiej stronie.

- Tak właśnie chciałam wziąć kąpiel - powiedziałam i położyłam się na łóżku.

- Wzięłaś leki? - zapytała, a ja przymknęłam oczy.

- Zaraz wezmę.

- Pamiętaj o nich, okej? - miała tak cholernie spokojny i lekki głos.

- Jasne. Kiedy wracacie? -spytałam. Tęskniłam za nimi.

- Jutro mamy lot z rana. Harry każe przekazać, że za tobą tęskni - zaśmiała się.

- Powiedz, że też tęsknie.

- Dobra muszę kończyć słońce. Pamiętaj o lekach, widzimy się jutro wieczorem. Kocham cię!

- Też cię kocham - powiedziałam i rozłączyłam się.

Serva me Where stories live. Discover now