10. "Lilianno, po prostu daj mi się poznać"

196 16 6
                                    



Miłego czytania!

   Czas niesamowicie szybko mi płynął. Nim się obejrzałam szykowałam się na kolację z Williamem. Stałam właśnie w moim starym pokoju i ostatni raz przejeżdżałam pomadką po moich ustach. Odłożyłam ją na toaletkę i popsikałam się moimi ulubionymi perfumami Coco Mademoiselle od Chanel. Ekran mojego telefonu rozświetlił się co dało mi znak, że William czeka na mnie pod domem. 

   Zabierając małą torebkę i telefon wyszłam z pokoju i schodami zeszłam na dół. W salonie siedział Mike i Harry, którzy w momencie, gdy ustałam w futrynie spojrzeli na mnie odrywając wzrok od lecącej w telewizorze bajce. 

   - Gdzie idziesz? - zapytał Harry.

   - Ciocia idzie na randkę - powiedział z uśmiechem Mike.

   - Randkę!? - Harry zrobił zdziwioną minę otwierając szeroko oczy. 

   - To nie randka - pokręciłam głową.

   - Czemu kłamiesz tata? - Harry zrobił zdenerwowaną minę i uderzył Mike'a w ramię. Mike zaśmiał się i zaczął gilgotać młodego nie zwracając na mnie uwagi, dlatego nic więcej nie mówiąc po cichu wycofałam się z salonu. 

   Ostatni raz oglądając się w lustrze i poprawiając lekko pokręcone włosy wyszłam na zewnątrz, gdzie zaatakował mnie chłód. W tym momencie cieszyłam się, że ubrałam skórzaną katanę na sukienkę. Spojrzałam w stronę ulicy, gdzie stało czarne BMW należące do Williama i czarne znajome Audi należące do Hardina. Dopiero po chwili zobaczyłam mężczyzn stojących obok samochodów i rozmawiających. Przełknęłam ślinę i zaczęłam powoli iść w ich stronę. Gdy byłam jakieś trzy metry od nich wtedy mnie zauważyli. 

   - Lilianno - pierwszy zwrócił się do mnie William uśmiechając się w moją stronę. Podszedł do mnie i pocałował mój policzek. Mimochodem spojrzałam na Hardina, który po prostu na mnie patrzył. 

   - Cześć - powiedziałam do Williama odwracając wzrok od zielonych oczu Hardina. Dopiero wtedy ten podszedł do mnie przytulając mnie na powitanie. 

   - Cześć Lily. Nie będę przeszkadzał - powiedział, gdy tylko się odsunął. - Miłej randki - uśmiechnął się i odszedł w stronę drzwi wejściowych. I William nie dostrzegł tego. Nikt by tego nie dostrzegł, ale za dobrze znałam Hardina. Słyszałam ironię w jego głosie, gdy to powiedział. 

   To dało mi dużo do myślenia. Czy Hardin nadal coś do mnie czuję? Czy przez te cztery lata cały czas coś do mnie czuł? Czy wiążąc się z Brook i przez rok trwania ich związku myślał o mnie? Czy gdy całował ją wyobrażał sobie mnie? Czy śniłam mu się?

   Czy tęsknił za mną tak bardzo jak ja za nim...?

   Przez całą drogę do restauracji byłam nieobecna. Obserwowałam widoki zza okna, ale nawet na nie nie zwracałam uwagi. Myślałam, tylko o Hardinie. To było chyba nie odpowiednie zważając na to, że szłam na randkę z Williamem. Ale czy to była randka? Żadne z nas tego tak nie nazwało. 

   - O czym rozmawiałeś z Hardinem? - zapytałam przerywając ciszę. Musiałam spytać. 

   - O niczym ważnym. Pytał jak poszukiwania - wzruszył ramieniem. Jego dłoń przeniosła się z gałki zmiany biegów na moje udo. Przeszedł mnie dreszcz, a moje mięśnie spięły się. 

   - I jak? - zapytałam, tylko żeby przytrzymać jakoś rozmowę.

   - Z tego co Liam mi przekazał na razie nic. 

   - Cholera - pokręciłam głową. Szczerze chciałabym, żeby było już po tym wszystkim. Żeby wszystko wróciło do normy. 

   Żebym mogła znów wrócić do Berkeley i odciąć się od Miami.

Serva me Where stories live. Discover now