15. Było poczętę bez miłości.

118 12 0
                                    

Miłego czytania!


   Wrócili.  

   A ja nie potrafiłam na nich spojrzeć.

   - Wszystko okej, Lily? - to pytanie słyszałam codziennie od tygodnia, gdy tylko spotykałam ich w domu.

   Dlatego starałam się nie wychodzić z pokoju.

   *

   Minęły prawie dwa tygodnie. A ja musiałam się wziąć w garść. Mike i Scarlett chyba zauważyli, że zaczął się mój gorszy okres, dlatego po tygodniu przestali pytać. Mike przynosił mi leki do pokoju, a Scarlett przynosiła mi jedzenie. Nie byłam na siłach, aby cokolwiek jeść, dlatego ta musiała mnie karmić. Byłam dla nich obciążeniem.

   W końcu, jednak odzyskałam siły. Nadal byłam osłabiona jednak musiałam pracować. Już następnego dnia wyjechałam na pokaz mody, w którym brałam udział. Wróciłam po czterech dniach do domu.

   Był wieczór, gdy kierowca taksówki ustał przed moim domem i pomógł mi z wyciągnięciem walizki. Podziękowałam i zapłaciłam. Światło w domu się świeciło, więc wiedziałam, że nie śpią.

   Ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Gdy weszłam do środka, wyczułam, że coś jest nie tak. Szybko pozbyłam się płaszcza i odwiesiłam go na wieszak. Moje kozaki włożyłam do szafy i zostawiając walizkę w przed pokoju, ruszyłam do salonu. Ustałam w wejściu, a mój wzrok powędrował po zabranych tam osobach.

   W salonu prócz domowników była jeszcze jedna osoba, której myślałam że już nigdy nie spotkam mimo, że po wieczorze miałam do niej mnóstwo pytań.

   Kim jest?

    Patrzyłam ze zmarszczonymi brwiami na staruszkę, która siedziała na kanapie obejmując Harry'ego ramieniem. Gdy jej wzrok padł na mnie, uśmiechneła się. Jej jasne oczy wywiercały we mnie dziurę.

   - Co tu się dzieję? Kim Pani jest? - zapytałam przerywając ciszę, która zaczęła robić się niezręczna. Mike ani Scarlett się nie odezwali, tylko spuścili wzrok.

   - Moja plababcia! - wykrzyczał z radością Harry skacząc na kanapie.

   Zmarszczyłam brwi oczekując, aby ktokolwiek mi to wytłumaczył. Prababcią Harry'ego była Kira, która nie żyje dobre paręnaście lat.

   - Może mi ktoś to wytłumaczyć? - na język cisnęły mi się gorsze słowa, jednak nie chciałam klnąć przy dziecku.

   - Usiądź drogie dziecko - odezwała się staruszka. Pamiętałam jej głos. Ochrypły, zdradzający jakby paliła przez większość lat.

   - Postoje - warknęłam tracąc cierpliwość. Byłam zmęczona po wyjeździe, i nadal dochodziłam do siebie po moim depresyjnym okresie. Nie potrzebowałam więcej nerwów i oni dobrze o tym wiedzieli. A jednak. - Więc? Czemu Harry uważa cię za swoją prababcię? - nie bawiłam się już w zwroty grzecznościowe, mimo że nie tak zostałam wychowana.

   - Jestem twoją babcią. Twoją i Mike'a - powiedziała ze spokojem.

   - Gówno prawda - prychnęłam. - Moją babcią jest Kira, która nie żyje od czternastu lat.

   Widziałam przez moment cień smutku na twarzy kobiety. Znała moją babcię? Znała mojego dziadka? Znała moją rodzinę?

   - Kira... - westchnęła męczeńsko. Jej postawa zmieniła się. Jakby była zmęczona, jej barki opadły, a uśmiech zszedł z jej twarzy, którą zastąpiło zmęczenie. Wyglądała na jeszcze starszą niż na początku. - Moja kochana siostrzyczka.

Serva me Where stories live. Discover now