25. Spełnić marzenia

55 2 0
                                    

Miłego czytania!



Siedziałam na tarasie z butelką drogiego wina, które dostałam kiedyś po udanym wybiegu. Zapomniałam jak smakuje prawdziwe dobre wino. Mike i reszta dzisiaj byli u Adelin, bo ta miała wyjechać znów do Nowego Jorku. Ja nie miałam na to siły i zdawać by się mogło, że każdy to zrozumiał. Mike i Scarlett nadal byli zaniepokojeni tym, że miałam tak silny atak paniki i bardzo dobrze wiedzieli co to zwiastowało. Ja również wiedziałam.

Hardin co jakiś czas wysyłał mi wiadomość z pytaniem jak się czuję i czy na pewno nie przyjechać. Nie mógł przyjechać. Nie mogłam na niego patrzeć. Popełniłam błąd wiążąc się z nim i otwierając na niego serce, dobrze wiedziąc jak to się skończy.

Popełniłam błąd robiąc mu nadzieję.

Wzięłam ostatni łyk alkoholu i ze zdenerwowaniem rzuciłam ją z całej siły w stronę drogi. Szkło się rozbiło na kilka kawałków. Sąsiedzi mogli mnie posądzić o wandalizm, dlatego szybko trochę się zataczając wróciłam do domu. Nie myślałam o tym co robiłam. Skierowałam się do pokoju mamy, omal nie przewracając się na schodach. Weszłam tam czując łzy pod powiekami. Zaciągnęłam sie jej zapachem, który po tylu latach nadal w tym pokoju się unosił i krzyknęłam czując jak pierwsze łzy potoczyły się po mojej twarzy. Czułam jakby wypalały mi dziury w moich policzkach. Nie mogłam płakać. Nie mogłam znów czuć się tak bardzo bezradna. 

Ukucnęłam przed komodą i otworzyłam ostatnią szufladę. Wyciągnęłam ręczniki, które się w niej znajdowały i złapałam za skórzany pamiętnik mamy. Już dawno temu wiedziałam, że mama go prowadzi, gdy bez pukania weszłam do jej pokoju gdzie pisała w nim. Byłam tak ciekawa, że później przejrzałam jej rzeczy, żeby zobaczyć gdzie go chowa. Gdy już go znalazłam ze względu na to, że miałam szacunek do jej prywatności nie otworzyłam go. Jednak teraz potrzebowałam tego. Potrzebowałam tego, aby ona mnie nakierowała co mam robić, żeby nie czuć się bezradna.

Potrzebowałam mamy.

Usiadłam po turecku na podłodzę i otworzyłam skórzany zeszyt.

16.01.2015

Dzisiaj są urodziny mojej najdroższej Lilianny. Gdyby, tylko była tu ze mną mogłabym ją przytulić i życzyć jej wszystkiego co najlepsze, bo na to zasługuję. Jednak nie mogę zostawić Mike'a samego. Nawet nie chciałam pytać czy nie chcę ze mną odwiedzić San Diego. Raz spróbowałam to zrobił mi awanturę, że nie szanuję jego zdania. A to nie tak, bo gdybym nie szanowała to kazałabym Amandzie jak najszybciej wracać do Miami wraz z Lily. Tak bardzo za nią tęsknię. Ale chcę, żeby była szczęśliwa, żeby podejmowała decyzję przez, które ona będzie szczęśliwa, bo jej szczęście powinno być dla niej priorytetem.

24.01.2015

Wczoraj Mike miał swoje szesnaste urodziny. Nie mam pojęcia kiedy ten czas minął. Jeszcze niedawno wraz z Davidem jechaliśmy na porodówkę, bo Mike zrobił nam niespodziankę i urodził się tydzień wcześniej niż w planowanym terminie. Ale to była najlepsza niespodzianka jaka nas spotkała. Teraz jesteśmy prawdziwą rodziną.

Pomimo tego, że mój synek miał urodziny i dostał samochód zapytał się mnie co chciałabym dostać na urodziny. Nie wiem po co o to pytał skoro moje urodziny będą za pięć miesięcy, jednak zawahałam się z odpowiedzią. Zawsze z Davidem marzyliśmy, że na moje czterdzieste urodziny wylecimy do Madrytu. Zawsze chciałam odwiedzić Hiszpanie. Zawsze chciałam tam zamieszkać. Jednk teraz wiem, że nie ma na to szans. Powinnam skupić się na wychowaniu Mike'a i prob udobruchania go, żeby Lily mogła wrócić do domu. David by tego chciał. Chciałby, żebyśmy byli wszyscy razem i razem spełniali marzenia.

Westchnęłam i zamknęłam pamiętnik pociagając nosem, bo z moich oczu cały czas płynęły łzy. Wstałam chwiejąc się przez chwilę i ruszyłam do mojego pokoju. Zamknęłam się w nim i otworzyłam laptopa od razu wchodząc na linie lotnicze. Lot do Hiszpanii miałam wczesnym południem następnego dnia. Zaszlochałam głośniej i zabukowałam bilet. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Jednak tego dnia nie zasnęłam tuląc do siebie pamiętnik mamy.

O siódmej rano zaczęłam się pakować. Pakowałam najważniejsze rzeczy. Kilka par butów, jakieś sukienki, garnitury, bluzy, spodnie. Spakowałam swoją kosmetyczkę i dokumenty. Wzięłam prysznic, zrobiłam lekki makijaż kosmetykami, które zostawiam. Ubrałam się w czarny garnitur i zeszłam po cichu do kuchni. Wszyscy domownicy spali. Wrócili chwilę przed pierwszą. Mike nie był trzeźwy, a Scarlett nie była tym faktem zadowolona, bo to ona musiała ogarniać i Harry'ego i Mike'a. Weszła do mojego pokoju na chwilę, a ja udawałam, że śpie.

Wzięłam wszystkie moje leki z szafki i z powrotem wróciłam do pokoju. Wzięłam dzisiejszą dawkę, a reszte wrzuciłam do walizki. Gotowa, zadzwoniłam po taksówkę, która po dwudziestu minutach była już po mnie. Podałam walizki taksówkarzowi i stojąc na podjeździe ostatni raz spojrzałam na dom. Mój dom. Poczułam łzy, jednak nie dałam im się i zacisnęłam szczękę odwracając się i wsiadając do taksówki, która miała mnie zawieźć prosto na lotnisko.

Wyjęłam telefon i weszłam w wiadomości do Mike'a.

Do: Mike

jestem we Francji na sesji, wrócę za trzy dni.

Gówno prawda.

Wysłałam wiadomość, a następnie wyjęłam kartę z telefonu i zgniotłam ją. Gdy już byłam na lotnisku wyrzuciłam ją do kosza na śmieci. Po godzinie weszłam do samolotu, zostawiając moje dawne życie za mną.

Ja chciałam, tylko spełnić marzenia...



Dziękuję za przeczytanie rozdziału!

Serva me Where stories live. Discover now