Rozdział 11 - Zazdrość

85 10 94
                                    

Dom Chris'a

Obydwie zaczęłyśmy rozmowę. Naprawdę byłam jej ciekawa, ponieważ Lydia nie przyszłaby z błahostką (tak mi się przynajmniej wydaje). 

--O czym chciałaś porozmawiać? - zapytałam, jednocześnie robiąc dziewczynie herbatę.

LYDIA: Chodzi o moje przeczucia. - powiedziała z zakłopotaniem. Od razu po usłyszeniu tej informacji, odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam na nią ze strachem. Nie znałam dobrze mocy Banshee, ale wiedziałam, że ma związek ze śmiercią, więc tylko jedno przyszło mi wtedy na myśl. - Wcześniej słyszałam ciche głosy, a teraz gdy dotknęłam Stiles'a powiedziałam dziwne słowo. - mówiła z takim niedowierzaniem. Jakby sama nie rozumiała co mówi. - Dziwne pod względem sensu.- spojrzała na mnie gwałtownie. 

--Co to za słowo? - usiadłam obok niej i czekałam na jej odpowiedź. 

LYDIA: Dziewczynka. - oznajmiła z niepokojem. Nie miałam pojęcia co o tym myśleć, już nie wspominając o samej Lydii. 

--To nic nie znaczy. - lekko się uśmiechnęłam i próbowałam pocieszyć dziewczynę. - Poczekajmy, a na pewno to się wyjaśni. - dotknęłam jej ramienia i spojrzałam głęboko w oczy. Nie pokazywałam po sobie strachu i niepokoju pomimo tego, że to właśnie w tamtej chwili czułam. Martin rozluźniła się i wyglądała na mniej spiętą, dlatego wróciłam do kuchni i kończyłam robić jej herbatę. 

Na blacie zauważyłam swój telefon i postanowiłam sprawdzić nowe wiadomości. Zaskoczeniem było aż dziesięć nieodebranych połączeń od Scott'a. Przestraszyłam się, ponieważ tyle połączeń może oznaczać coś złego. Od razu do niego oddzwoniłam.

Las

Gdy Malia pobiegła za tajemniczym stworzeniem, chłopak postanowił się rozejrzeć. W pewnym momencie, chłopak zauważył jakąś norę będącą w znacznej odległości od niego. Przypominała mu trochę tę, w której kiedyś przebywała Malia, kiedy była jeszcze kojotem. Postanowił do niej wejść i zauważył stertę poszarpanych ubrań i parę ciał. Ze strachu nie mógł się ruszyć, aż w pewnej chwili od tyłu zaskoczyła go Malia. 

Stiles podskoczył i krzyknął.

MALIA: Spokojnie. - powiedziała z zaskoczeniem, po czym skierowała wzrok na ubrania. - Co to jest? - zapytała, będąc jednocześnie w szoku. 

STILES: Jelenie. - powiedział z sarkazmem, a po chwili wyszedł z nory. - Złapałaś to coś? - zapytał z zaciekawieniem.

MALIA: Próbowałam, ale to było bardzo szybkie. - mówiła, idąc za chłopakiem. - Parę razy dostałam z gałęzi. - dodała, ocierając policzki.

STILES: Musimy zapytać Emmę co bądź kogo widziała. - powiedział z powagą. Wiedział, że będę wiedziała najwięcej. Bądź co bądź, to ja widziałam tę istotę.

Dwie godziny później - godzina 16
Szpital

Scott powiadomił mnie o wuju. Bez zastanowienia do niego przyjechałam wraz z Lydią (która mnie przywiozła). Byłam zdenerwowana, szczęśliwa i zaniepokojona naraz. Nie miałam pojęcia jak zareaguję na jego widok.

Gdy ja błąkałam się po szpitalu, w oddali ujrzałam panią McCall. Podeszłam do niej i zapytałam, gdzie leży Chris Argent.  Kobieta, zaprowadziła mnie do sali i kiedy tylko zobaczyłam uśmiechającego się wujka, momentalnie łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Stałam w progu i płakałam. Scott bez zastanowienia podszedł do mnie i mocno przytulił. Razem zbliżyliśmy się do łóżka i po paru sekundach, oderwałam się od McCall'a, aby przytulić Argent'a.

Łowca od podstaw Tom II •SKOŃCZONE•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz