Rozdział 14 - Zaufanie

75 10 184
                                    

Klinika

Liam był zaskoczony jego widokiem i w ogóle całą tą sytuacją. Mówił, że nie chce przyjeżdżać do kliniki, a jednak w niej jest. Mimo wszystko, nie przejmował się tym zbytnio, ponieważ teraz najbardziej zależało mu na chimerze. Reaken był nieprzytomny i wyglądał dosłownie jak trup. Miał bladą skórę (i w sumie to tyle, jeżeli chodzi o wygląd). Najgorsze, że Liam nie słyszał bicia jego serca.

Dom Scott'a

Malia obudziła się wtulona w chłopaka. Uśmiechała się, ponieważ wiedziała że teraz naprawdę są razem. Wiadomo, że nie chodzi tylko o seks, ale jednak ona uważała, że to też jest ważne. Gdy McCall otworzył oczy i spojrzał na dziewczynę, ta bez zastanowienia pocałowała chłopaka. Scott lekko się odsunął i myśli dziewczyny o podbudowanym związku szybko runęły w gruzach.

MALIA: Co się stało? - zapytała zdziwiona.

SCOTT: Muszę ci coś powiedzieć. - powiedział zmartwiony. Wiedział, że to nie odpowiedni moment na takie wyznania, ale nie mógł już tego ukrywać. - Nie ufam Peter'owi i nie chcę abyś do niego chodziła. - starał się powiedzieć to stanowczo, ale naprawdę nie umiał.

MALIA: Jak to mam do niego nie chodzić? - powiedziała, jednocześnie siadając. Dziewczyna ze zdenerwowania, nawet nie zwróciła uwagi, że nie jest ubrana.

SCOTT: Może cię namawiać do swoich planów. - dodał zdenerwowany. Nie miał pojęcia jak zareaguje dziewczyna. W sensie, domyślał się, że nie podziękuje mu za wyjawienie prawdy. Bał się raczej jej kolejnego kroku.

MALIA: Mam swój rozum i nawet jak będzie mnie. - Scott przerwał dziewczynie.

SCOTT: Nie ufam mu i nie chcę żebyś do niego chodziła i się z nim spotykała. - powiedział podniosłym tonem. Nie miał zamiaru słuchać jej wymówek czy tłumaczeń, dlatego kierował się do toalety. Malia była zdenerwowana. Peter to jej ojciec i nawet jak ma porąbane plany, do których namawia jakieś osoby, ona nie odwróci się od niego.

MALIA: Jeżeli tak, to. - zrobiła pauzę i jednocześnie się ubierała. - Już pójdę.- złapała kurtkę i miała zamiar wyjść z jego pokoju, ale jednak się zatrzymała.- Mogłeś powiedzieć mi to przed seksem. - odwróciła się i wyszła. Scott stał przy szafce i patrzył na drzwi wyjściowe. Domyślał się, że Malia tak zareaguje, ale nie chciał i nie mógł tego ukrywać.

Szpital

Melissa cały czas przychodziła do Argent'a, aby się nim zająć, Na razie nikt go nie odwiedzał, głównie przez tę całą sprawę dziewczynki i stworzenia. Jednak on nie zwracał na to zbytnio uwagi, ponieważ miał Melissę.

MELISSA: Jak się czujesz? - mówiła, jednocześnie przygotowując leki dla Chris'a.

CHRIS: Coraz lepiej. - powiedział z uśmiechem. - Kiedy mogę wyjść? - dodał.

MELISSA: Jeszcze trochę poleżysz, ale myślę że za trzy dni wyjdziesz. - powiedziała z szerokim uśmiechem.

CHRIS: Nareszcie. - mówił i w tej samej chwili podnosił się, aby usiąść. - Chciałbym wrócić do domu. - oznajmił z lekkim zaniepokojeniem.

MELISSA: Emma na pewno daje sobie radę. - uśmiechnęła się do mężczyzny.

CHRIS: To wiem. - powiedział z uśmiechem. - Ale chciałbym wrócić też dla ciebie. - spojrzał na kobietę, lekko nieśmiałym wzrokiem.

MELISSA: Czyżby? - oznajmiła z uśmieszkiem i powoli zbliżała się do ust mężczyzny. Argent bez wahania zbliżył się do niej i pocałował. Jednak rana zepsuła tę chwilę. Łowca od razu jęknął z bólu i położył się na poduszkę. - Poczekajmy, aż wrócisz do zdrowia. - powiedziała zakrywając usta.

CHRIS: Dobry pomysł. - powiedział z wymuszonym uśmiechem.

Dom Chris'a

Dziś nikt nam nie przeszkodził. Bez dwóch zdań nam tego brakowało. Szczerze mówiąc, uważam że moja tajemnica psuje ten związek. Ja trzymam się nieco z dala od Hale'a, a on coraz bardziej mi nie ufa. Nieraz zastanawiałam się nad wyjawieniem mu prawdy, ale w każdej sytuacji widziałam nasze zerwanie, a ja tego nie chciałam. Naprawdę kocham Derek'a i nie chcę z nim zrywać. Nie miałam pojęcia co zrobić, a wiem, że prawda prędzej czy później wyjdzie na jaw. Wiem również, że gdy mężczyzna dowie się prawdy w inny sposób niż ode mnie, może skończyć się nie tylko na zerwaniu.

Po wszystkim wzięłam prysznic i poszłam się ubrać. Mimo tych myśli, uznałam, że jeszcze mu nie powiem.

DEREK: Jak się czujesz? - powiedział, jednocześnie mnie przytulając.

--Znakomicie. - odparłam, opierając głowę o jego klatkę piersiową. Odwróciłam się i patrzyłam mu głęboko w oczy i w tej samej chwili uśmiechając się do niego.

DEREK: Czemu tak patrzysz? - zapytał z uśmiechem.

--Kocham cię. - po tych słowach go pocałowałam. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Lekko podskoczyłam, ponieważ nie miałam pojęcia kto to mógł być.

DEREK: Ja otworzę. - powiedział, patrząc przed siebie.

Będąc przy drzwiach Derek spojrzał na mnie, stojącą na schodach. Widziałam w jego wzroku troskę i determinację. Wiedziałam, że przy nim nic mi nie grozi. Jednak przed osobą, którą ujrzałam nie trzeba było mnie ratować.

DEREK: Isaac. - powiedział z ulgą.

ISAAC: Ja. - odparł z zaskoczeniem, po czym wszedł do środka. - Mieliśmy ćwiczyć więc przyszedłem. - powiedział z uśmiechem.

--Tak. - powiedziałam z uśmiechem, po czym spojrzałam na Derek'a ze wzrokiem mówiącym, aby wyszedł. Hale zrozumiał ten gest i to właśnie zrobił. Wiedział, że musi mnie ktoś pilnować i uznał, że Lahey będzie dobry. Domyślił się, że to Scott go wezwał. Razem z Isaac'iem uśmiechnęliśmy do siebie. Wiedzieliśmy, że to będzie moment, w którym będą mogli poszukać Bestiariusza.

Dom Stiles'a

Lydia oraz Stiles myślą o tej dziewczynce. Wiedzą, że teraz nie mogą zostawić tak tej sprawy. Stiles wiedział, że gdy ją rozwiążę, jego ojciec będzie miał mniej pracy. Tylko to zdarzenie zabiera mu najwięcej czasu. Martin i Stilinski patrzą na tablicę i szukają wskazówek. Jakichkolwiek.

LYDIA: Może pojedźmy do tego lasu? - spojrzała na chłopaka. - Może moja moc się tam. - zrobiła pauzę, aby znaleźć dobre słowo. - Obudzi. - dodała z zaskoczeniem. Nie miała pojęcia czy to słowo dobrze opisało jej myśl.

STILES: Może masz rację. - powiedział, spoglądając parę minut na tablicę, aż w końcu wziął kluczyki i szedł do auta.

Klinika

Theo leżał nieprzytomny na stole. Deaton nie wiedział jak mu pomóc, tym bardziej Liam. Oboje patrzyli na siebie i czekali na jakikolwiek pomysł.

LIAM: Masz plan? - powiedział lekko zdenerwowany.

DEATON: Myślałem, że ty masz. - odparł z niepokojem. Dunbar spojrzał na weterynarza z zaskoczeniem. Po paru sekundach emisariusz wpadł na pomysł. Nie miał jednak pojęcia czy to się uda. - Słuchaj czy serce Theo nie bije. - powiedział, po czym podszedł do szafki i wziął strzykawkę.

LIAM: Nie, nie bije.- spojrzał na mężczyznę ze zdenerwowaniem. - Co Pan chce mu zrobić? - zapytał podniosłym głosem. Nie miał pojęcia co da mu wstrzyknięcie jakiegoś płynu do ciała Theo. Naprawdę się o niego martwił i nie chciał by coś mu się stało. Kochał go i nie miał zamiaru go stracić.

DEATON: Zaufasz mi ? - zapytał.

LIAM: Ze strzykawką w dłoni, nie bardzo. - odparł. Deaton się jedynie uśmiechnął i wbijając igłę w szyję chimery, zaczął wstrzykiwać mu substancję. Chłopak był zaskoczony i bardzo zmartwiony tą sytuacją. Cały ten czas trzymał chimerę za rękę.

Gdy nadzieja Liam'a malała z każdą minutą, po jakimś czasie Theo otworzył swe oczy. Z całych tych emocji, Dunbar'owi zaczęły spływać łzy po policzku. Beta spojrzała z wdzięcznością na Deaton'a.

THEO: Ty płaczesz? - powiedział z uśmiechem.

Łowca od podstaw Tom II •SKOŃCZONE•Where stories live. Discover now