Rozdział 20 - Kto tu jest psychopatą?

57 9 79
                                    

Następnego dnia

Całą noc nie mogłam spać. Myślałam o Derek'u, o Scott'cie i Peter'ze. Zastanawiałam się, po co to robię? Dlaczego chcę zabić to stworzenie? Jednakże po dłuższych rozmyślaniach nad tą sytuacją, wiem że to co mam zamiar uczynić, jest właściwe. Mówiłam to po wielokroć, ale powtórzę. Śmierć tej istoty to najlepsza metoda na jej unieszkodliwienie i reszta musi to zrozumieć. Jeżeli w takiej sytuacji, wywalą mnie ze stada, to mogę się już z nim żegnać.

Myślałam również o zerwaniu. Nie ukrywając, to moja wina. Zrobiłam to pod wpływem emocji i naprawdę tego żałuję lecz nie jestem typem dziewczyny, która lubi przepraszać (nawet, gdy wiem, że to moja wina).

Na domiar tego, w głowie miałam również Isaac'a. Mimo, że nie jestem z Derek'iem i mam wolną drogę do Lahey'a, wciąż kocham właśnie Hale'a. Nie chcę go stracić przez moją determinację. Kochałam również Isaac'a, ale jako przyjaciela. Zależało mi na obydwu, jednak tylko jeden był w moim sercu ważniejszy.

Oczy otworzyłam koło godziny 09:00,a wstałam dopiero o 10:30, ponieważ zastanawiałam się, co mam zrobić i wymyśliłam trening. W sensie, może nie trening (ponieważ co nie co potrafię), ale po prostu pójdę do lasu i będę strzelać z łuku. To mnie zawsze odpręża.

Szybko się ogarnęłam, zjadłam pośpiesznie śniadanie i nie martwiąc wuja, wyszłam z domu. Myślałam również o pójściu do loftu, aby poinformować Peter'a o informacji dotyczącej tej istoty, jednakże domyślałam się, że zastanę tam Derek'a, więc szybko zrezygnowałam z tego pomysłu.

Loft

Dzisiejszego dnia, Derek postanowił porozmawiać z wujem. Chce wybić mu z głowy zabijanie i pragnie, by nie wciągał w to mnie. Mimo, że z nim zerwałam, jemu wciąż na mnie zależało. Znał mnie na tyle dobrze, aby wiedzieć, że jedyne co mnie może choć na chwilę odciągnąć od planowanej zemsty, jest odrzucenie Peter'a. Wywalenie mnie z jego "stada".

DEREK: Masz nie wciągać Emmy w twoją porypaną zemstę. - powiedział ze wściekłością, patrząc na spokojnego Peter'a.

PETER: Od kiedy to ja ją wciągam? - zapytał, będąc równocześnie opanowanym. Jego siostrzeniec nie charakteryzował się jednak opanowaniem i szybkim krokiem podszedł do wuja, po czym złapał go za koszulę i spojrzał głęboko w oczy.

DEREK: Zostaw ją w spokoju, albo. - mówił, powstrzymując chęć zabicia wuja. Nie miał pomysłu, jak skończyć zdanie, dlatego Peter zrobił to za niego.

PETER: Albo mnie zabijesz? - powiedział, zachowując (nawet w takiej sytuacji) spokój. - Nie zachowuj się jak wilk ze wścieklizną, tylko przez to, że z tobą zerwała. - dodał z lekkim uśmiechem. Derek puścił starszego Hale'a i czekał na jego dalsze słowa. - Nie będę o tym mówił, bo widzę ,że sytuacja cię przygniata, ale chcę ci coś wyjaśnić. - mówił z powagą. - Nie wciągam jej i nie zmuszam do współpracy. Robi to, ponieważ tego chce, a jeżeli tego nie rozumiesz to nie dziwne, że z tobą zerwała. - powiedział z brakiem empatii. Nie obchodziło go to, że siostrzeniec cierpi i chce dobra dla mnie. Najbardziej zależało mu na tym, abym nie zmieniła zdania.

DEREK: Nie chcę, aby była. - mówił, patrząc na wuja. Peter znów skończył zdanie za niego.

PETER: Psychopatką? - zapytał lekko zaskoczony. - Psychopaci zabijają z rozrywki lub z nudów, a Emma zabija z zemsty. - powiedział stanowczo, a po chwili podszedł do Derek'a i i dodał.- Robi to dla Argent'a i innych ludzi, więc pomyśl kto tu jest psychopatą. Ona, która pragnie sprawiedliwości czy może ty, który trzyma stronę Scott'a, który uważa ,że nawet morderca musi żyć i można go zmienić. - powiedział z zaangażowaniem i powagą, po czym wyszedł z loftu. Derek nie miał pojęcia co zrobić. Po części jego wuj miał rację, jednakże Hale starał się trzymać stronę Scott'a.

Dawno nie opowiadałam o Szeryfie. Mężczyzna wraz z kolegami odnajdowali kolejne, martwe ciała. Noah wiedział kogo to sprawka, ale przed współpracownikami udawał, że wciąż szuka poszlak. Sprawę zostawił synowi i czeka na jakąkolwiek informację od niego. Ufa mu i wie jak bardzo jest oddany sprawie, dlatego daje mu tyle czasu ile potrzeba.

Malia i Scott zaś mają "ciche dni". Nie bardzo się do siebie odzywają (chyba, że chodzi o sprawę stworzenia). Hale nie przyjęła przeprosin, ponieważ Scott ich nie wygłosił. Dziewczyna uznała, że teraz ważniejsza jest istota niż przeprosiny.

Dom Chris'a

Gdy Argent zauważył, że nie ma mnie w domu od razu się tym przejął. Bał się, że poszłam szukać kotołaka. Gdy miał wychodzić, u progu ujrzał McCall'a.

CHRIS: Scott. - powiedział z zaskoczeniem.

SCOTT: Witam, Panie Argent. Chciałem sprawdzić jak się Pan czuje. - powiedział z lekkim uśmiechem. Pyta o to głównie przez matkę.

CHRIS: Dobrze się czuję, a przyszedłeś jeszcze w jakiejś sprawie? - spytał szybko. Chciał jak najszybciej wyjść i mnie znaleźć.

SCOTT: Właściwie to tak. - odparł nieśmiało. - Chciałem zapytać czy wie Pan czym jest to stworzenie? - zapytał z ciekawością.

CHRIS: To kotołak.- powiedział z powagą. Nie miał zamiaru tłumaczyć chłopakowi, jakie jest to zwierzę i co potrafi, jednak McCall wyglądał na zdziwionego i takiego, który nie miał pojęcia czym to coś jest. - Wejdź. - odparł z niechęcią i zaprosił Scott'a do środka. Pomyślał, że nie będę tak głupia by szukać tej istoty (i szczerze, to jestem taka, ale w tamtym momencie, nie miałam ochoty na uganianie się za tym czymś).

Dom Lydii

Stiles przyjechał do dziewczyny, aby wynagrodzić jej nie odpisywanie na SMS-y. Chciał spędzić z nią więcej czasu. Wchodząc do jej pokoju, zauważył skupioną Martin. Wiedział co to oznacza, dlatego nie zadając głupich pytań, usiadł przy dziewczynie i czekał na jej pierwsze zdanie.

LYDIA: Ktoś dziś umrze. - powiedziała z powagą i koncentracją, po czym spojrzała na chłopaka.

STILES: Wiedziałem, że to powiesz. - odparł z rozczarowaniem.

LYDIA: Ale nie mam pojęcia kto i nie wiem co robić. - mówiła zapłakanym głosem. Stilinski bez wahania, mocno przytulił do siebie dziewczynę.

STILES: Wiesz, że to nie twoja wina. - mówił ze smutkiem. - Taka jest moc Banshee. - dodał ze strachem. Mimo, że pocieszał Lydię, był ciekawy i przerażony następną ofiarą.

LYDIA: Chciałabym pomóc, aby nikt nie giną. - mówiła, jednocześnie płacząc.

STILES: Lydia spójrz na mnie. - powiedział z powagą. - Jeżeli chcesz się dowiedzieć kto może umrzeć to ci pomogę, ponieważ musi być jakiś sposób. - powiedział z determinacją i uśmiechem. Dziewczyna kiwnęła głową i usiadła na przeciwko Stiles'a.

Dom Theo i Liam'a

Dunbar musiał pójść do domu, ponieważ jego ojciec chciał koniecznie z nim porozmawiać. W tym czasie, Reaken myślał nad swoimi snami. Cały czas widział w nich swoją siostrę - Tarę. Widział ją zmarzniętą i bez serca, i czuł, że to powinien być on. W momencie, gdy patrzył na jej śmierć, nie czuł wyrzutów sumienia. Teraz żałuje, ponieważ tak naprawdę przez to co zrobił stracił ją i zyskał moc, na którą (jego zdaniem) nie zasłużył. Przez to co zrobił stał się bezdusznym, nic nie wartym psychopatą (tak w tej chwili opisuje siebie).

W ogóle nie dziwi go fakt, że Stiles mu nie ufa. Gdyby był na jego miejscu, zrobiłby to samo. Nie ufał gościowi, przez którego jego przyjaźń z najlepszym przyjacielem się rozpadła, przez którego jego kumpel prawie umarł, przez którego jego ojciec mógł umrzeć. To wszystko jego wina i dlatego nigdy sobie tego nie wybaczy.

Myślał również o współpracy z Peter'em. Nie chce zaprzepaścić zaufania Scott'a, dlatego postanawia opuścić Hale'a i powiedzieć o wszystkim McCall'owi. Reaken nigdy nie wybaczy sobie błędów z przeszłości, ale przynajmniej w ten sposób może się choć trochę odkupić.

Łowca od podstaw Tom II •SKOŃCZONE•Where stories live. Discover now