Rozdział 25 - Dzika natura

48 10 68
                                    

W tamtej chwili pragnęłam pocałunku z Isaac'iem, ale gdy to zrobiłam, poczułam lekkie zażenowanie. Trochę było mi głupio, ponieważ on jak i w sumie ja, nie spodziewaliśmy się takiego zwrotu. Pamiętam, że mieliśmy chwile zbliżeń i pierwszy pocałunek, ale to wszystko było z inicjatywy chłopaka.

ISAAC: Czemu to zrobiłaś? - spytał speszony, będąc w głębi serca szczęśliwym. Nie pokazywał tego po sobie, ale cieszył go fakt, że go pocałowałam, ponieważ wiedział, że miał u mnie szansę.

--Nie mam pojęcia. - odparłam, uśmiechając się nieśmiało, po czym skierowałam wzrok na ręce chłopaka. Nie wyobrażacie sobie, jak było niezręcznie. Po paru sekundach, chciałam zobaczyć minę Lahey'a, ale gdy tylko na niego spojrzałam, on od razu się uśmiechnął, a ja odwzajemniłam gest.

Derek zaś, stał i patrzył zza szyby jak się do siebie uśmiechamy. Był zrozpaczony tym, że próbuję związać się z jego betą, a jednocześnie czuł wściekłość, ponieważ od paru dni widział, że między mną, a Isaac'iem coś jest. Zauważył to w dniu, gdy chciał sprawdzić moje umiejętności walki wręcz.

Hale nie mógł patrzeć na nas, więc postanowił wyjść ze szpitala.
Będąc tuż przy wyjściu, ujrzała go Melissa, którą zaniepokoiła mina mężczyzny. Bez wahania do niego podbiegła i złapała za rękę.

MELISSA: Coś się stało? - spytała z troską. Jednak Derek nic nie odpowiedział, tylko wyrywając się z uścisku kobiety, wyszedł ze szpitala. Pani McCall nie miała pojęcia co się stało, ale przypomniała sobie, że Hale był przy sali Isaac'a, dlatego tam poszła. Przez szybę widziała mnie i Lahey'a. Śmialiśmy się i patrzyliśmy na siebie. Kobieta zrozumiała co to oznacza i wiedziała już co stało się Derek'owi.

Dom Lydii

Martin nie miała pojęcia jak przekonać Scott'a do swojej racji. Pragnęła, abym pomogła stadu, ale wiedziała, że McCall szybko się nie zgodzi. Nagle do jej pokoju wparowała lekko wystraszona Malia. Ne chodziło wcale o to stworzenie i nie miała zamiaru rozmawiać na ten dość głośny w Beacon Hills temat. W tamtej chwili obchodziło ją jedno. Chciała dowiedzieć się z pomocą Lydii, czy jej ojciec może umrzeć.

Widzi jego zaangażowanie i obawia się, że to oddanie sprawie może skończyć się dla niego tragicznie.

Przypomniała mi się jedna informacja, o której wam nie wspominałam wcześniej. Więc rano, po wyjściu Theo z mojego domu, napisałam do Peter'a w sprawie gatunku tego stworzenia. Nie miałam zamiaru czekać na dobry moment, by powiedzieć mu to osobiście. Moim zdaniem to strata czasu, a miałam w planach zabicie tego w jak najszybszym czasie.

Hale po odczytaniu SMS-a, w ogóle nie odpisał (co mnie nie zdziwiło). Mężczyzna jednak, gdy widział w komórce nazwę tej istoty, uśmiechał się do telefonu. Cieszył się z tej informacji, ponieważ nie ukrywając, czekał na nią dosyć długo.

Teraz musi tylko to znaleźć i zabić. Bez względu na to czy ze mną, czy samemu. Zależało mu na mordzie i tylko na nim.

Dobra, teraz wróćmy do dziewczyn.

MALIA: Pomożesz mi? - zapytała zrozpaczonym głosem.

LYDIA: Jak dasz mi się skupić, to bardzo chętnie. - odparła lekko poirytowanym głosem, siedząc przy biurku i patrząc jednocześnie na ścianę. Niespodziewanie, Banshee zaczęła coś słyszeć. Dziwne dźwięki wydobywały się z każdego kąta jej pokoju, aż w którymś momencie głosy ustały, a dziewczyna stała jak wryta na środku pokoju, po czym spojrzała na Hale'a.

MALIA: Co jest? - spytała z przerażeniem.

LYDIA: Słyszałam śmierć. - oznajmiła z zaskoczeniem, po czym usiadła na łóżko i dodała. - Nie wiem kogo. - mówiła, mając łzy w oczach. Dziewczyna jest przyzwyczajona to takiego typu przeczuć. Wie, że gdy tylko coś usłyszy bądź zobaczy, to może być śmierć, ale za każdym razem gdy tego doświadcza, czuje strach i obawę, że ktoś z jej przyjaciół może umrzeć. Nikt nie chce, by jego najbliższa osoba umierała. Malia zaś czuła strach, ponieważ była niemalże pewna, że tym kimś kto ma umrzeć, będzie właśnie jej tata.

W drodze do szpitala

Kiedy Stiles wracał do swojego domu, Scott postanowił pójść do szpitala, aby powiedzieć o stworzeniu Isaac'owi. O przebudzeniu chłopaka, dowiedział się od matki, dlatego niezwłocznie po otrzymanym telefonie, opuścił Stilinskiego i zaczął kierować się do placówki.

Podczas spaceru, w oddali zauważył wściekłego Derek'a.
Mimo, że z daleka czuł jego rozdrażnienie, postanowił do niego podejść.

SCOTT: Hej, coś ci jest? - spytał zaskoczony. Hale nic nie odpowiedział, a ze względu na to, że McCall był już pewny, tego że coś jest na rzeczy, postanowił nie męczyć mężczyzny zbędnymi pytaniami i zaczął temat o gatunku istoty. Derek również o nim nie wiedział, dlatego ten moment, wydawał się Alfie dobrym momentem. - Dobra, nie mów co ci jest, ale wysłuchaj mnie, ponieważ mam informację o gatunku tego stworzenia. - mówił z zadowoleniem. - To kotołak. - powiedział z powagą, a Hale od razu poczuł strach, co było widać, jak i czuć.

DEREK: Musimy ją złapać. - powiedziała z przerażeniem. McCall jedynie spojrzał na mężczyznę z zaskoczeniem. - Gdy tylko będzie pełnia ta dziewczyna zabije wszystkich. Dosłownie wszystkich. - mówił ze strachem w głosie. Nigdy nie bał się tak jak teraz. - To dzikie stworzenie, więc gdy tylko zobaczy, że coś się rusza. - zrobił jego charakterystyczną pauzę, po czym skończył. - Morduje.

SCOTT: Skąd ty to wiesz? - zapytał zaciekawiony taką wiedzą ze strony Hale'a. Po mężczyźnie zaś, było widać, że to co powie, jest dla niego drażliwym tematem.

DEREK: Opowiadała mi o tym Kate, gdy z nią byłem. - oznajmił z rozczarowaniem, ponieważ przypomniały mu się nieciekawe i straszne chwile z nią. McCall był przerażony.

SCOTT: Idę powiedzieć Isaac'owi. - oznajmił z determinacją i zaczął kierować się do szpitala, ale w ostatniej chwili, zatrzymał go Derek.

DEREK: Nie ma potrzeby. Jest z nim Emma. - powiedział be okazywania emocji.

SCOTT: Wyproszę ją. - odparł stanowczo. Hale nie chciał, by chłopak tam wszedł, więc zaczął odradzać mu to spotkanie.

DEREK: Nie wiem, czy wyjdzie tak łatwo. - powiedział, myśląc nad dalszymi słowami. - Poza tym, któregoś dnia widziałem Isaac'a, Emmę i Theo w towarzystwie Peter'a. - dodał z powagą. Wiedział, że tymi słowami może zaszkodzić nie tylko mi czy Isaac'owi, ale również Theo. Jednak w tamtej chwili, nie obchodził go los innych.

SCOTT: Co masz na myśli? - zapytał głupio, ponieważ nie chciał w to wierzyć.

DEREK: Myślę, że cała trójka współpracuje z moim wujem. - oznajmił, odchodząc od przyjaciela. Scott nie mógł w to uwierzyć, ponieważ nie sądził, że Isaac może planować zabicie tej istoty. Zdecydował, że nie powie mu o gatunku, a zacznie myśleć nad rozmową z Malią, która również nie wiedziała czym jest ta istota.

Las

Ava leżała na ziemi z wycieńczenia. Nie mogła oddychać, a jej serce waliło jak szalone. Jej natura nie pozwalała jej żyć jak człowiek i coraz częściej zmienia się w zwierzę, co robiło się dla niej męczące. Nie potrafi kontrolować swojej mocy. Mimo, że podczas przemiany nie pamięta swoich ofiar, co ranek widzi na swoich dłoniach krew, co przypomina jej o mordowaniu.

Dziewczyna wie, że potrzebuje pomocy, dlatego jest w mieście. Słyszała o Alfie, który powstrzymał Dziki Gon i zabił Anuk-Ite oraz, który przyjmuje osoby do swojego stada. Ava stara się zapanować nad przemianą, ale nie potrafi i daje wygrać swojemu zwierzęcemu obliczu.

Na nieszczęście, w oddali zauważa człowieka, który akurat teraz kręcił się po lesie. Dziewczyna, mimo że nie chciała, a nawet starała się zapanować nad chęcią mordu, nie dała rady i przemieniła się w zabójczą istotę. Stworzenie biegło w stronę ofiary i kiedy kotołak był już blisko i miała już zabijać, ktoś ją powstrzymał, mocno popychając. Ava była przerażona, a pod wpływem mocnego pchnięcia, zmieniła się znów w człowieka. Bez namysłu, zaczęła uciekać.

Planowaną ofiarą kotołaka miał być Szeryf, który akurat wtedy badał miejsce zbrodni, a wybawcą Noah został Peter Hale, który nie czekając na oklaski, pobiegł za dzewczyną.

Łowca od podstaw Tom II •SKOŃCZONE•Where stories live. Discover now