Koncert Will'a

726 47 44
                                    

Studia zaczynają się po jutrze, więc dziś George i Clay mogli trochę poszaleć. A jako że Wilbur zaprosił ich na koncert, będzie to idealne miejsce do wyluzowania się. Sam dzień zaczął się jednak uporczywie, Pan Davidson musiał szykować się do wyjazdu wiec był to zamieszany poranek.

-George Wstawaj!- krzyknął Blondyn do śpiącego bruneta
-Jezu co?- Zakrył głowę kołdra ponieważ słońce go raziło.
-Jest 11.00 do cholery George!- Znów krzyknął Clay i po paru minutach wreszcie młodszy raczył się obudzić
-Co ty chcesz?
-Twój Ojciec się szykuje do wyjazdu i potrzebuje cię żebyś mu pomógł
-A ty co masz robić? Weź ty mu pomóż- George upierał się i nie chciał pomoc w niczym Ojcu.
-A chcesz jeść? Bo wydaje mi się że jak ty coś ugotujesz to prędzej nas otrujesz- Clay ściągnął chłopaka za nogę z łóżka i poszedł do kuchni a w drzwiach powiedział tylko szybkie „wstawaj".
George nie miał wyboru, musiał pomoc Ojcu ale była 11.00 a jego tak ciągnęło do ciepłego łóżka. Po chwilowym rozmarzaniu o tym jak wygodnie było by teraz położyć się w łóżku, stwierdził że wstanie a bardziej nie miał innego wyboru.

Wstał ubrał się i poszedł do Gabinetu Ojca w którym ten oczywiście przebywał.
-W czym mam ci pomoc?- Spytał na wejściu opierając się o ścianę
-Mógł byś poukładać te wszystkie papierki tutaj, ja nie mam na to czasu. Muszę być o 16.00 w firmie a jest 11.00! Bo pan nie raczył wstać wcześniej.- Odpowiedział zmachany mężczyzna przenosząc potrzebne papiery do teczki a resztę rozwalając do około
-Sam sobie sprzątnij, Albo Clay'a poproś za coś mu przecież płacisz- ziewnął nie zainteresowany chłopak
-Wydaje mi się że Clay mógł by tu sprzątnąć bez problemu ale skończył byś bez telefonu
-Kurwa- wymamrotał pod nosem po czym wziął się za Układanie papierków
Praca tej dwójki minęła raczej bez zbędnych komentarzy i jakichś rozmów, im częściej Mężczyzna starała się rozpocząć rozmowę tym bardziej George stawał się poirytowany. Skoczyło się na małym „Zamknij mordę" w stronę Pana Davidsona jednak dali jakoś radę.

Po skończonej pracy George zszedł wreszcie na dół do kuchni, usiadł przy stole na którym stało już jedzenie mianowicie jajecznica i kanapki z pasta z awokado.
-Nudziło ci się?- spojrzał na blondyna widząc posiłek
-Może trochę
-To mogłeś przyjść pomoc
-Ale to ty miałeś pomagać Ojcu nie ja- Przekręcił oczami Blondyn i również usiadł do jedzenia.
Zjedli raczej w ciszy, nie odzywali się zbytnio a Ojciec George'a „latał" cały czas z pokoju do pokoju.
-Już!- odezwał się szczęśliwy gdy skończył
-Mógł pan powiedzieć ze to będzie tyle roboty, pomógł bym- odezwał się Clay jedząc razem z Brunetem śniadanie
-Wydaje mi się że na przeciwko ciebie siedzi osoba która bardziej powinna mi pomoc- spojrzał na bruneta
-No ale dałeś sobie rade wiec po co miałem ci pomoc?- George spojrzał na Faceta i zaczął wygłaszać swoje mądrości
-chociażby z grzeczności- odpowiedział blondyn
-Dobra trudno, jadę nie pozabijajcie się. Clay mam nadzieje że dasz sobie radę z tym potworem-Odezwał się mężczyzna na pożegnanie
-Ja potworem? Sprzeciw zgłaszam
-Tak, damy sobie rade. Dowidzenia!- blondyn Odpowiedział Mężczyźnie który chwile potem wyszedł.
-Że niby ja potworem?- George Odezwał się do Clay'a
-Tak i to wielkim potworem, bez manier na dodatek- Blondyn zaczął się po cichu śmiać. Zaś George po zjedzeniu zebrał wszystkie naczynia ze stołu do zmywania.
-O Jezu glow up przeszedłeś- Zdziwił się Clay
-Widzisz jaki jestem zajebisty- Odpowiedział zmywając naczynia
-W snach może- dodał pod nosem Blondyn po czym opierając się o szafkę stanął przy brunecie i zaczął
-Co dziś robimy?
-Cieszymy się spokojem i ciszą bo Ojca nie ma a ciepła kołderka na górze czeka?
-Nieeee, możemy pójść na ten koncert Wilbura
-Faktycznie, jeszcze to. No może przeżyje- George chciał spotkać się z dawnym przyjacielem, więc był wstanie nawet poświecić sen dla tego spotkania.

Inaczej wychowani |Dnf|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz