•2•

10.4K 192 88
                                    

Od czasu porwania Vanessy minął tydzień. Jej ojciec zapomniał o tym, że w ogóle istniała, a porywacz zdawał się zapomnieć dlaczego ją porwał.

- Rozmawiamy już od tygodnia, a wciąż nie wiem jak masz na imię - stwierdziła Vanessa, gdy mężczyzna przyniósł jej jedzenie.

- A potrzebne ci to? - zapytał, nie wiedząc jak zareagować.

- Raczej. Ty też raczej nie wiesz jak ja mam na imię, prawda? Co z ciebie za szef mafii, skoro nie wiesz prawie nic o osobie, którą porwałeś.

Szatyn patrzył na kobietę dość długo po czym podrapał się po karku i podszedł do niej.

- Twoja odwaga jest zadziwiająca - wysyczał.

- Twoja schizofrenia także. Vanessa jestem - powiedziała i wyciągnęła do mężczyzny dłoń.

- Damon - przedstawił się.

Vanessa zaczęła się niekontrolowanie śmiać. Szatyn patrzył na nią jak na wariatkę.

- Dobrze się czujesz? - zapytał - Może ja mam schizofrenię, ale twoje zachowanie nie zwiastuje nic dobrego.

- No, bo gdyby w twoim imieniu "a" zamienić na "e" to wychodzi Demon. Wiem, że to mało zabawne, ale poprawiam sobie tym humor siedząc tu. Do demona ci daleko - uśmiechnęła się delikatnie.

- Jesteś pewna? - zapytał i przybrał na twarz szelmowski uśmiech.

- Bardziej niż tego, że ojciec o mnie zapomniał - wyznała szczerze i delikatnie się uśmiechnęła.

- Jeszcze się przekonasz - stwierdził Damon zimnym tonem i wyszedł z pomieszczenia.

Vanessa nie do końca wiedziała o co mogło mu chodzić, ale nie zastanawiając się nad tym długo zasnęła.

Nie spała jednak długo, ponieważ obudziły ją dźwięki kłótni zza ściany.

- Kochanie, proszę cię. Tęsknię za twoim dotykiem. Tak dawno się nie kochaliśmy - mówił pierwszy głos. Kobiecy.

- Spadaj. Byłaś tylko zabawką, dobra? Zabawiłem się, ale już cię nie chcę - drugi głos należał do Damona.

Kłócili się jeszcze dłuższą chwilę, gdy nagle kobieta podeszła do drzwi pokoju, w którym zamknięta była Vanessa. Zaczęła ona szarpać za drzwi, sprawiając, że szatynka zaczęła się trochę bać.

- Uspokój się i po prostu odejdź - warknął Damon - Pamiętasz umowę, czy mam ci przypomnieć?

Kobieta zaczęła płakać i piszczeć. Drzwi w pokoju obok otworzyły się z hukiem i weszli tam kolejni ludzie. Byli to pracownicy Damona. Popchnęli wykłócającą się kobietę na ścianę, a następnie wyprowadzili z budynku.

Vanessa cały czas siedziała skulona w kącie łóżka. Była przerażona tym co działo się przed chwilą za tą cienką ścianą.

Nagle drzwi otworzyły się i wszedł przez nie szatyn. Kopnął stal z całej siły i plecami zjechał po ścianie.

- Co tam się stało?

- Dlaczego miałbym ci powiedzieć?

- Dobra. Skoro nie chcesz mi powiedzieć to mam pomysł. Opowiem ci dwie prawdziwe historie i jedną zmyśloną, a ty zgadniesz, która jest fałszywa.

- Co ty będziesz z tego miała? - zapytał podejrzliwie szatyn.

- Może zdobędziesz się na to, żeby się przede mną otworzyć - stwierdziła radośnie kobieta.

- W takim razie spróbuj - zaśmiał się.

- Gdy miałam dziewięć lat mój ojciec rozbił butelkę i kawałkiem szkła na nodze wyrył mi serce. Mam teraz bliznę w takim kształcie. Druga historia. Kiedyś ugryzł mnie pająk i teraz panicznie boję się wszystkich pajęczaków. Trzecia historia. W moje piętnaste urodziny ojciec się nachlał i mnie zgwałcił - opowiedziała wszystko z uśmiechem, aby nie wzbudzać podejrzeń przy żadnej z historii - Teraz zgaduj.

- Dobra, no to wydaje mi się, że historia pierwsza jest fałszywa - stwierdził Damon, a Vanessa podciągnęła nogawkę ukazując bliznę - Serio? Twój ojciec to psychopata.

Szatynka kiwnęła głową z rozbawieniem, potwierdzając przy tym słowa mężczyzny.

- No to historia trzecia... - pewnie zaczął, ale widząc minę kobiety zrozumiał, że nie kłamała - ... jest prawdziwa?

Znów skinęła głową, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Szybko ją wytarła i się uśmiechnęła.

- Nie boję się pająków. Jedynie się ich brzydzę. Żaden pająk mnie także nigdy nie ugryzł - wyjaśniła - Jestem z tego powodu bardzo zadowolona. Korzystam z życia.

- Cóż, zwierzyłaś mi się, ale ja wciąż nie mam zamiaru ci mówić co się stało - zaczął, ale Vanessa gestem ręki pokazała mu, aby przestał mówić.

- Cóż, liczyłam na zmianę twojego stanowiska. Co powiesz na dwadzieścia pytań? Trzeba odpowiadać szczerze - zaproponowała, a on pewny siebie skinął głową, zgadzając się na jej pomysł.

- Ja pierwszy. Dlaczego do cholery jasnej jesteś tak spokojna, kiedy wiesz, że porwała cię mafia? - Vanessa nie miała pojęcia dlaczego Damon się zdenerwował, ale rozbawiło ją to.

- Wiem, że w życiu nic dobrego mnie już nie spotka, poza tym nie mam się czego bać. Jesteś łagodny jak baranek - zachichotała Vanessa, a Damon zacisnął szczękę - Oj, już się nie wściekaj. Moja kolej. To ta laska cię tak wkurzyła, czy stało się coś jeszcze?

- Coś jeszcze. Nie ważne. Jakie jest twoje najszczęśliwsze wspomnienie?

- Trudne pytanie. Myślę, że to dzień, w którym dostałam stypendium naukowe i... - tu przerwała, posmutniała na chwilę, ale znów się uśmiechnęła.

- Okej, nie będę dopytywał, bo mnie to nie interesuje - odparł oschle, co oburzyło Vanessę.

- W takim bądź razie mnie także nie interesuje twoje życie. Zakończmy tę grę. Idę spać - zdenerwowała się i położyła.

- To po co proponowałaś tę grę - szatyn przekonał się, że kobiety są dziwne.

Damon wzruszył ramionami i beznamiętnie na nią spojrzał. Starał się ukryć przed samym sobą, że chciał ją przeprosić za swoje zachowanie. Był jednak zwyczajnym egoistą, który nigdy nie przyznawał się do błędu.

Gdy wyszedł, Vanessa wybuchnęła płaczem, jednak tak cichym, że słyszały go tylko ściany pokoiku, w którym się znajdowała.

Jej ojciec, gwałt, alkohol zamiast jedzenia, okropne traktowanie w pracy, a wcześniej w szkole. To wszystko do niej wróciło, tak jak wtedy, gdy jeszcze była nastolatką. Znów nie potrafiła sobie poradzić z natłokiem myśli.

Life In MafiaWhere stories live. Discover now