•6•

5K 123 51
                                    

Od postrzału minęły dwa tygodnie. Vanessa czuła się już o wiele lepiej. Była w szczytowej formie, dlatego od razu gdy się obudziła zbiegła po schodach na dół, by poszukać Damona.

- Zgadnij, kto musi spełnić swoją obietnicę! - krzyknęła podekscytowana, gdy natrafiła na niego, robiącego porządki w gabinecie.

- Można jaśniej? - zapytał szatyn dość oschle.

- Jakieś dwa tygodnie temu obiecałeś mi ogromne zakupy, gdy tylko wyzdrowieję - entuzjazm z jakim to mówiła był niesamowity.

- Nie mam czasu na twoje wymysły. Jestem zajęty jak widać - wycedził szatyn.

- Czyli... Rozumiem, że dalej mam być obrażona?

- Rób co chcesz. Nie interesuje mnie to. Naprawdę - stwierdził, nawet na nią nie patrząc.

- Będę musiała porozmawiać z Leonem - powiedziała, a Damon spojrzał na nią z niezrozumieniem - Bo albo mnie okłamał, albo rzeczywistości masz schizofrenię. To się leczy.

- W czym cię niby miał okłamać? - zapytał, ale jego serce biło znacznie szybciej. Bał się, że brunet zdradził tajemnicę.

- A no w tym, że wpadłeś po uszy. Żartuję. On mi nic nie powiedział. Słyszałam jak rozmawialiście za drzwiami. Mogłeś je zamknąć - była naprawdę uśmiechnięta, gdy to mówiła - A jeśli to co powiedziałeś to prawda, to raczej nie chcesz, żebym była cały czas obrażona.

Ona doskonale wiedziała co robiła. Manipulowała nim, aby uzyskać swój cel. Po trupach do celu można powiedzieć. Jej to jednak nie przeszkadzało. Widziała, że Damon pęka, że zaraz ulegnie.

- Daj mi skończyć to co robię, a ty w tym czasie ecoś zjedz - oznajmił, a szatynka pisnęła zadowolona i dała mu buziaka* w policzek.

Kobieta wybiegła z pomieszczenia i skierowała się do kuchni, aby zrobić sobie płatki. Ten prosty posiłek od tygodnia był jej głównym źródłem pożywienia w leniwe poranki.
Po zjedzeniu ich wróciła do swojego pokoju i otworzyła szafę. Były w niej spore pustki, więc zakupy były świetnym pomysłem.
Czemu mam wrażenie, że nie kupię żadnych ubrań? Pomyślała i wzruszyła ramionami. Postawiła na szerokie czarne spodnie, kremową koszulę i również czarny sweter, która założyła na wierzch. Na nogi nałożyła najpiękniejsze znalezisko ze swojej szafy - czarne botki ze złotymi zdobieniami. Włosy zostawiła rozpuszczone i zeszła na dół.

- Ja już gotowa - powiedziała do Damona zamykającego gabinet na klucz - Ukrywasz tam coś, czego nie powinnam zobaczyć?

- W tym domu jest wiele rzeczy, których nie powinnaś zobaczyć - odparł wymijająco.

- Na co czekamy?

- Nie na co, tylko na kogo. Jedzie z nami Moran, który będzie się tobą opiekował kiedy ją będę załatwiał różne swoje sprawy.

- Będzie moją niańką? - zapytała, szatyn uśmiechnął się.

- Jesteś mentalnie pięciolatką. Nie dziw się

- Nie dziwię się. I nie jestem pięciolatką - wypierała się.

- Mentalnie jesteś

- Nie

- Tak

- Nie

- Tak

- Niech ci będzie, ale uważam inaczej.

- Zobaczymy po tym co kupisz i po twojej reakcji na zakupach i po nich - stwierdził.

- Jeśli tak na to patrzymy, to rzeczywiście jestem pięciolatką. Ale to twoja wina.

Life In MafiaWhere stories live. Discover now