•24•

968 21 0
                                    

Pierwsze co chciała zrobić Vanessa po odnalezieniu się w nowym domu i odnalezieniu na nowo swojej bezpiecznej przystani, było przytulenie córek i przeproszenie ich za swoją nieobecność. Gdy wszystkie prace remontowe zostały zakończone, brunetka cały swój czas spędzała na upewnianie się, że pokoje jej pociech są idealne i wyposażone pod klucz.
Damon pojechał po dziewczynki, a ona została sama ze swoimi myślami. Stresowała się, jak zareagują na nią dziewczynki. W końcu nie widziały się ponad miesiąc.
Gdy usłyszała klucz przekręcany w zamku, w miarę swoich ciążowych możliwości pobiegła przywitać "gości".

- Dziewczynki! - krzyknęła do córek i uklękła przed nimi, żeby je przytulić. One rzuciły jej się na szyję, a Damonowi na ten widok stopniało jego zimne, mafijne serce.

Tęsknił za tym widokiem jak nurek utrzymujący się pod powierzchnią wody tęskni za powietrzem. Tęsknił za swoją, na nowo budowaną rodziną jak więzień tęskni za wolnością. Po prostu tęsknił, a teraz to odzyskał. Za kilka miesięcy miało urodzić się jego drugie biologiczne i trzecie ogółem dziecko. Wielka ekscytacja ogarniała go na myśl o tym. Pierwsze kroki, pierwsze słowa, pierwsze zabawy i pierwsze kłopoty. To wszystko będzie przeżywał z nienarodzonym jeszcze maleństwem.
Z letargu wyrwał go głos Vanessy, opowiadającej Blance i Layli o nowych pokojach.

- Pokoje macie blisko siebie - zapewniła.

- A mamy duże szafy? - zapytała Blanca.

- Tak. Nie są to już garderoby, ale szafy wciąż są duże - odpowiedziała

- To dobrze - powiedziała dziewczynka i krokiem modelki przeszła przez próg jednego z pomieszczeń.

Jej młoda intuicja jej nie zawiodła, bo trafiła właśnie do swojego pokoju, w którym od razu się zamknęła, dając do zrozumienia, że już nikogo nie potrzebuje, bo ten pokój wystarczająco spełnia jej potrzeby.
Vanessa zaśmiała się szczerze i przez jakiś jeszcze czas wpatrywała się w zamknięte już drzwi do pokoju dziewczynki. Nagle dopadł ją natłok myśli, którego nie była w stanie powstrzymać.
Jak długo będą mieli okazję cieszyć się tą sielanką? Ile czasu im zostało, by być razem? Czy nie zmarnują czasu?
Te oraz wiele innych pytań narodziły się w jej głowie i sprawiły, że posmutniała.
Poszła do sypialni i ku swojemu zdziwieniu zastała tam Damona leżącego na łóżku i skupionego na ekranie swojego telefonu.

- Mogłabym przysiąc, że jeszcze przed chwilą stałeś za mną, gdy dziewczynki zachwycały się nowym domem - powiedziała z zadziornym uśmiechem.

- Jak widzisz uciekłem przed milionem ich pytań. Widzę, że ty także to uczyniłaś - odparł, wciąż nie odwracając wzroku od telefonu.

- Właściwie to one uciekły ode mnie - zaśmiała się brunetka, zwracając na siebie wreszcie całą uwagę narzeczonego.

Ten przyglądał jej się z nieodgadnionym wyrazem twarzy przez jakiś czas, aż w końcu zadał pytanie.

- Co cię gryzie?

Vanessa spojrzała na niego, jakby zastanawiała się, czy powinna mu powiedzieć. Wreszcie zebrała siły i wyznała mu, co leży jej na sercu.

- Po prostu... Mam wrażenie, że coś nam umyka. I tym czymś jest czas. Traciliśmy szanse już wiele razy i mam wrażenie, że ominęło nas naprawdę wiele rzeczy.

- Być może masz rację. Ale teraz jesteśmy razem i wreszcie wszystko się zacznie układać - odparł z filozoficznym wyrazem twarzy mężczyzna.

- A nie uważasz, że po tym wszystkim, co nas spotkało, powinniśmy nauczyć się, że nigdy nie będzie wszystko się układać? Nigdy nie będzie idealnie, choć nie wiem jak byśmy się starali.

- Taki jest już nasz urok. Nigdy nie jest idealnie, ale to jest w tym wszystkim najpiękniejsze. Tyle razy upadliśmy, a i tak się podnosiliśmy. Zawsze silniejsi. Zawsze razem. Tym razem też tak będzie. Dotrwamy do końca tej wędrówki zwanej życiem razem.

- Możesz mi to obiecać? - zapytała z nadzieją w głosie, a w jej oczach pojawił się płomień ufności.

- Mogę - odparł krótko - I bardzo tego chcę. Będziemy szczęśliwą rodziną i to jest moja obietnica, ale jest ona uwarunkowana. Musimy myśleć o naszym teraz. Nie przejmujmy się tym, co będzie jutro - pocałował ją w czoło i przytulił do siebie.

W swoich objęciach nie musieli udawać. Niczego. Byli sobą i to było piękne. Choć ich życie nie było idealne, to sposób, w jaki ich ciała pasowały do siebie był zaprzeczeniem tego stwierdzenia. To było idealne, gdy wszystko inne takie nie było. Znajdowali w sobie spokój, jakiego nie znajdowali nigdzie indziej.
Właśnie w tamtym momencie Vanessa zapragnęła, aby spotkali się całą rodziną. Ona, Damon, Charles, Kaya, Odette, Moran, rodzice Damona i wszystkie dzieciaki. Tak bardzo za nimi tęskniła. Nawet za zrzędliwym Vincentem, który nie bardzo ją polubił.

- Co ty na to, aby spotkać się w szerszym gronie? - zdobyła się na odwagę, by zadać mu to pytanie.

- Co masz na myśli? - odpowiedział pytaniem, ale szarooka wiedziała, że już wygrała.

- Spotkanie całą naszą rodziną. Nie wykluczając Morana. On też jest częścią rodziny - obserwowała jak wyraz twarzy Damona się zmienia.

- Może jutro? - zapytał z szerokim uśmiechem.

Brunetka w odpowiedzi pokiwała twierdząco głową i wtuliła się z powrotem w narzeczonego.
Nie mogła się doczekać, aż zobaczy wszystkie znane twarze, dzięki którym poczuła, że jest częścią czegoś. A tym czymś była wielka rodzina. Nie była ona normalna, bo mafijna i to zawsze było z tyłu głowy kobiety, ale kochali się tak, że wielu mogłoby tylko pozazdrościć.

____________________________________________
Zgadnijcie kto wrócił... To ja!🎊
Mam nadzieję, że się cieszycie. Zauważyłam jednak niepokojącą rzecz. Z każdym rozdziałem aktywność spada i wyświetleń jest mniej. Mam nadzieję, że książka wam się podoba, bo mi pisanie pomaga odetchnąć od przerażającej rzezywistości. 💋

Life In MafiaWhere stories live. Discover now