•7•

4.3K 99 21
                                    

Następnego dnia oboje wstali w świetnych humorach.

- Dzień dobry - powiedziała ospale i przeciągle szatynka do Damona robiącego naleśniki.

- Twoje są tutaj - oznajmił pokazując na talerz, na którym była porcja Vanessy.

- Jak spędzamy dzisiejszy dzień? - zapytała zajadając się posiłkiem.

- Mam w planach pracę - odparł beznamiętnie.

- To ja będę siedzieć przy tobie i czasami cię rozpraszać - zaśmiała się kobieta.

Damon westchnął i uśmiechnął się delikatnie. Wiedział już, że nie wygra, więc zgodził się.
Gdy zjedli śniadanie udali się do gabinetu, gdzie Damon miał zająć się pracą. Usiadł w fotelu za biurkiem, a Vanessa przysunęła sobie pufę, aby przyglądać się temu co szatyn robił.
Mężczyzna jednak podniósł ją i posadził sobie na kolanach.

- Jak już masz mi przeszkadzać, to tylko tak - stwierdził i zaczął podpisywać papiery - Nie chce mi się tego robić. Teraz moja kolej zadawać pytania.

- Jakie masz pytania?

- Fakt o tobie to...?

- Mam sześć obsesji. Są to buty, torebki, zapach wiśniowych kosmetyków, książki, skin care i przytulanie.

- Ciekawe. Mam coś dla ciebie - powiedział i otworzył szafkę, z której wyciągnął małą torebkę prezentową.

- Co to takiego? - zapytała ciekawa Vanessa.

- Sama zobacz - szatyn podał jej torbę, a ona wyciągnęła z niej trzy małe pudełeczka. Otworzyła je delikatnie i ujrzała dwa piękne naszyjniki i piękne kolczyki.

 Otworzyła je delikatnie i ujrzała dwa piękne naszyjniki i piękne kolczyki

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Podobają ci się? - zapytał bardzo niepewnie Damon

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


- Podobają ci się? - zapytał bardzo niepewnie Damon. Nie wiedział, czy trafił w jej gust.

- Oczywiście! - krzyknęła kobieta i szczelnie go przytuliła.

- Cieszę się, że ci się podobają. Bałem się, że będzie inaczej - szepnął jej do ucha, a ona spojrzała na niego jak na wariata.

- Są śliczne - powiedziała i założyła kolczyki i perły. Pocałowała mężczyznę w policzek i znów się w niego wtuliła.

Siedzieli tak pół godziny. Wtuleni w siebie, zaciągali się zapachami swoich perfum, których mieszanka tworzyła coś niesamowitego.
Całą tą sielankę zniszczył dzwoniący telefon Damona. Mężczyzna odebrał, a po chwili jego mina bardzo zrzedła. Spojrzał na Vanessę, a następnie się rozłączył.

- Co się stało? - zapytała kobieta, widząc jego minę.

- Twój dziadek...

- Co z nim?

- Spłacił dług i domaga się "zwrotu" ciebie - wytłaczył, a kobieta mogła przysiąc, że widziała łzę w jego oku. Zerwała się z jego kolan i zaczęła żwawo gestykulować.

- Ja go nawet nie znam! I co znaczy zwrot mnie?! Nie jestem przedmiotem do cholery! - krzyczała, a Damon przytulił ją do siebie.

- Spokojnie. Będzie dobrze. Nikt nie będzie cię traktował cię jak przedmiot. Tak? - zapytał. Kobieta pokiwała głową - Zrobisz to, co będziesz chciała.

- Mam nadzieję - szepnęła i wtuliła się mocniej.

Usłyszeli dzwonek do drzwi. Wyszli powoli z gabinetu, ale ktoś za drzwiami był strasznie niecierpliwy. Nie ustępował. Dzwonił co chwilę.
Damon poirytowany podszedł do drzwi i otworzył je. Stał za nimi wysoki, starszy mężczyzna, o siwych włosach, szarych oczach, ostrych rysach twarzy i ubrany w czarny, idealnie skrojony garnitur. Za nim stał ubrany w ten sam kolor, umięśniony i łysy gburowaty facet, o ciemniejszej karnacji.

- Przyszedłem po to co moje - powiedział staruszek i spojrzał w głąb domu, gdzie stała Vanessa.

- O co panu chodzi? - zapytał Damon, który udawał głupiego, by grać na czas.

- Moja wnuczka.

- Ona może zostać, gdzie będzie chciała - skontrował szatyn.

- Zapłaciłem za nią, więc zrobię z nią co będę chciał.

Szatynka była głęboko przerażona. Nie chciała iść z człowiekiem, którego w ogóle nie znała. Nie chciała iść z człowiekiem, który traktował ją już na starcie jak przedmiot.
Damon podszedł do kobiety i jeszcze raz ją przytulił.

- Pójdź z nim. Zrób to, aby nie mieć problemów. Jeszcze będziemy razem - szepnął jej do ucha.

- Ale obiecaj mi coś...

- Cokolwiek.

- Nie wspominajmy tej nocy. Będziemy bardziej tęsknić - poprosiła.

- Jestem za, a ty w zamian zostaw mi swoje perfumy.

- Możesz mieć całą garderobę - uśmiechnęła się i otarła łzy z policzków.

Podeszła do swojego dziadka i przeszła przez próg. Damon mrugnął, a drzwi za nimi się już zamknęły.
Niemal od razu szatyn poczuł pustkę w domu jak i w sercu. Wrócił do swojego gabinetu, złapał za telefon i zadzwonił do Morana.
Piętnaście minut później obaj płakali nad butelką whiskey.

- To nie fair - stwierdził blondyn - Nie dawno znalazłem sobie niebiologiczną siostrę, a już mi ją odebrali.

- A ja? Ja się chyba zakochałem. Pierwszy raz na poważnie.

- Bądźmy ze sobą szczerzy. Zależy nam na niej.

- Raczej zależało. Jak mogłem pozwolić jej odejść?

- Obwinianie się nic nie pomoże - stwierdził Moran.

Siedzieli kilka godzin upijając kolejne alkohole. Obudzili się rano bez jakichkolwiek chęci do dalszego życia.
Starszy człowiek zabrał im źródło szczęścia, które od dwóch miesięcy było ich jedynym powodem do życia.
Zajęli się zaległą pracą, która nie szła im najlepiej.

____________________________________________
Krótszy rozdział. Miałam wstawić zakupy Vanessy, ale nie dało się dawać zdjęć, a tak ogromnych zakupów się po prostu nie chciało opisywać.

Pisałam wam, że zamieszam.
Mieszu-miesz
Będzie ciekawie. Jaka noc? Hehe Taka ciekawa. Była taka jedna.

Life In MafiaWhere stories live. Discover now