•10•

3.3K 62 33
                                    

Dnia, którego mieli zawieść dzieci do dziadków było spore zamieszanie. Damon i Charles z samego rana wyszli z domu bez słowa, sześcioro dzieci domagało się opieki, plus dzieci Vanessy nie miały w domu Damona swoich ubrań. Na szczęście Zaria miała taki sam rozmiar co Layla, a ubrania Owena i Blanci z poprzedniego dnia były już wyprane, więc chociaż tyle.

- Co na śniadanie? - zapytała Odette, schodząc po schodach do kuchni, w której krzątały się Kaya i Vanessa.

- Naleśniki - odparły kobiety w tym samym czasie.

- Naleśniki? Uwielbiam was. A gdzie mężczyźni? - zapytała.

- Pojechali gdzieś z Moranem z samego rana bez żadnego słowa.

- Tajemnicze - stwierdziła Odette popijając sok pomarańczowy przez słomkę.

- Też tak uważam. Widziała może któraś z was moje projekty? - zapytała Vanessa, przekładając ostatniego naleśnika z patelni na talerz.

- Które projekty? - zapytały Kaya i Odette.

- Na kalce, spięte zszywką - wymieniała w odpowiedzi szatynka.

- Nie jestem pewna, ale chyba bracia Ramiréz je mieli wychodząc - odpowiedziała Kaya.

- Naprawdę?! Chciałam sobie dzisiaj coś porysować - udała oburzoną szarooka.

- Możesz porysować na innym papierze - stwierdziła Odette.

- No właśnie nie. To był mój najdoskonalszy projekt i uwielbiam tam poprawiać jakieś szczególiki - oznajmiła szatynka.

- No nie wiem. Oni coś kombinują - powiedziała Kaya, a w tym samym czasie drzwi do domu otworzyły się i weszli przez nie kolejno Damon, Charles i Moran.

- Kto coś kombinuje? - zapytał uradowany Damon, który wszedł do kuchni i dał buziaka szatynce.

- Wy - odparła krótko Odette, a Vanessa pokiwała głową na potwierdzenie tych słów.

- My? Skądże znowu - zaśmiał się Charles, który ukradł jednego naleśnika z talerza.

- Złodziej! - krzyknęły kobiety w tym samym czasie.

Chwilę się siłowali, a Vanessa niezauważenie wymknęła się, by obudzić dzieci.
Zeszła z nimi i usadowiła je przy stole. Podała im naleśniki, a oni zaczęli się nimi zajadać.

- Ubierzecie się i ogarniecie, a wtedy pojedziemy do dziadków - powiedziała Kaya, przytulając swoje pociechy.

- Tylko jest nas trochę sporo. Musielibyśmy jechać na kilka samochodów - zauważyła Odette.

- Wcale nie - powiedział Damon. Uśmiechał się szelmowsko, co zaciekawiło wszystkich.

- Jak to nie? - zapytała Vanessa.

- Zobaczycie - stwierdził Charles.

- Boję się. Dobra, my idziemy się ogarniać, a wy zajmujecie się dziećmi - oznajmiła szatynka i wyszła z jadalni z przyjaciółkami.

- Ich jest sześcioro - poskarżył się Charles, ale one udawały, że go nie słyszą.

- Pokażesz nam swoją legendarną garderobę? - zapytała podekscytowana Odette.

- Legendarną?

- No tak. Za każdym razem gdy tu byliśmy Damon zamykał twój pokój i garderobę na klucz. To takie jego świątynie - odpowiedziała Odette.

- No i jeszcze po tych wszystkich opowieściach o twoich zakupach, musimy wiedzieć jak to wygląda - dodała ciemnoskóra.

- W takim razie witam w mojej legendarnej garderobie - zaśmiała się szarooka.

Life In MafiaWhere stories live. Discover now