•27•

743 19 14
                                    

Transport narkotyków nigdy nie należał i należeć nigdy nie będzie do przyjemnych, bezpiecznych i pewnych źródeł zarobku. Świetnie opowiedzieć mogli o tym panowie Ramiréz, którzy, razem z piętnastoma ochroniarzami, uzbrojeni i ubrani w kamizelki kuloodporne czekali na swojego klienta.
Ten pojawił się spóźniony o dwadzieścia minut. Jego przyjazd wyraźnie zniesmaczył Vincenta.

- Wie pan, że to bardzo nieodpowiedzialne jechać w takie miejscu i w takim celu złotym samochodem? Zwraca pan na siebie niepotrzebnie uwagę - zauważył nieuprzejmym tonem.

- Muszę się zgodzić z moim ojcem. Taki samochód przyciąga uwagę, a my nie możemy sobie pozwolić na świadków - poparł ojca Charles.

Ich klient kiwnął głową na znak zrozumienia i przyznał się do swojego błędu, co przyciągnęło uwagę Damona i mężczyzna postanowił się mu lepiej przyjrzeć.
Ubrany w szary dres i białą koszulkę na krótki rękaw. Na nogach miał zwykłe sneakersy, więc nic nie było w nim na pierwszy rzut oka wyjątkowego. Jednak, gdyby przyjrzeć się mu bliżej, można zauważyć, że jest bardzo bogaty, ale jednocześnie wyśmienicie wychowany, co czyni z niego kulturalnego człowieka.
Jego blond włosy były w nieładzie i co jakiś czas poprawiał je ręką, gdy nachodziły mu na twarz i zaczynały przeszkadzać. Oczy w kolorze zielonym, błyszczące zadziornym ognikiem i przekonujący uśmiech musiały sprawiać, że każda kobieta była jego.

Całe te przemyślenia przerwał mu głos owego mężczyzny, rozmawiającego z Charles'em.

- Panie Moreton, transportem zajmiemy się od razu po podpisaniu papierów - mówił brunet.

- Przejdźmy na ty. Czuję, że nasza współpraca nawiąże się na dłuższy czas, więc będzie nam tak łatwiej - zaproponował blondyn.

- Dobrze. W takim razie ja jestem Charles, to mój brat Damon, a to ojciec Vincent - pokazywał po kolei na wymienianych mężczyzn - A ten blondyn przy wejściu to Moran. Bliski przyjaciel rodziny.

- Miło mi panów poznać. Jestem Lucas* - Moreton uścisnął każdemu dłoń i przeszli do podpisywania papierów.

- A więc, Lucas. Twoje zamówienie będzie dostarczone do Hiszpanii w ciągu czterech dni roboczych - zażartował Damon.

Wyszli wszyscy z magazynu i rozeszli się do swoich samochodów. Damon jechał z Moranem, bo musiał ogarnąć kilka rzeczy przed powrotem do domu. Były one ściśle związane z planowanym ślubem mężczyzny i Vanessy.
Brunetka w tym czasie razem z przyjaciółkami i mamą bruneta jechały do salonu sukien ślubnych, aby wybrać idealny projekt dla przyszłej panny młodej.

- Jak się czuje nasza przyszła pani Ramiréz? - zagadnęła Odette, widząc zestresowanie na twarzy szarookiej.

- Zdecydowanie pogubiona i niepewna - odparła.

- Będzie dobrze - powiedziała pokrzepiająco Helene z ciepłym uśmiechem na twarzy, masując Vanessę po ramieniu, by dodać jej otuchy.

Gdy dotarły do celu swojej podróży uderzyła w nie krystaliczna wręcz biel, bijąca od prototypów sukien wiszących na wieszakach. Zza rogu wyłoniła się niska rudowłosa kobieta, która przedstawiła się jako właścicielka luksusowego butiku.
Pomogła ona Vanessie w doborze idealnego wzoru do jej figury i zaczęły szukać.

Po godzinach poszukiwań rudowłosa wyłoniła się z przepiękną suknią z satyny, mająca rozkloszowany dół z rozcięciem na nogę i bufiastymi rękawami.

- Będzie idealna - stwierdziła i podała suknię Vanessie.

Szarooka udała się z nią do przebieralni, a gdy tylko stamtąd wyszła przebrana wszystkich odebrało mowę. Słychać było jedynie wciągnięcia powietrza w celu wypowiedzenia choćby słowa lecz z marnym skutkiem.

- Wyglądasz... Wyglądasz jak... Księżniczka! - wydusiła z siebie w końcu Kaya.

- Przepiękna! - krzyknęła Odette, gdy odzyskała zdolność mówienia.

Helene nic nie powiedziała. Po jej policzkach popłynęły łzy. Przyglądała się szarookiej jeszcze przez chwilę. Podeszła do niej i przytuliła ją.

- Mój młodszy syn oficjalnie zakłada swoją własną rodzinę. Z kimś tak pięknym, mądrym, czułym jak ty... Nie mogłam trafić lepiej - odsunęła się od brunetki i złapała jej i Kayi dłonie - Moje piękne.

Vanessa słysząc te słowa poczuła się najlepiej w swoim życiu. Pierwszy raz miała mamę. Swój najważniejszy dzień w życiu będzie mogła spędzić właśnie z nią. Zeszła z podestu, na którym stała i przytuliła trzy otaczające ją kobiety. Nie miała ochoty się odzywać. Wystarczyło jej, że były tak blisko niej.
Rudowłosa właścicielka butiku nie wytrzymała także długo. Sama się rozpłakała i przytuliła do brunetek.

- To będzie najpiękniejszy dzień w moim życiu. Dziękuję - wyszeptała i odsunęła się od rodziny. Wróciła do przebieralni, aby zmienić suknię na normalne ubranie.

Po zmierzeniu ciała szarookiej i wszystkich jej "wymiarów" kobiety zapłaciły zaliczkę i wyszły z butiku.

- Jedziemy wynająć salę! - krzyknęła podekscytowana Odette, rozbawiając wszystkie towarzyszki.

____________________________________________
Rozdział z dedykacją moje Mordki 💋
kicimixx  ta_co_jest_zaczytana  ann_ko78 🫶🏻
Love ya kochane
Mam nadzieję, że to, że dedykuję wam rozdział coś dla was znaczy 🤭
Zapraszam na mojego Instagrama namordnik_45 😸
*_zirconi_cubici_ cały dla ciebie

Life In MafiaWhere stories live. Discover now