podziekuj mu...

771 20 4
                                    

Bartek zaczal się bardzo stresować tą sytuacją, szedł powoli z faustuna na rękach. Gdy był już u siebie w aucie posadzil Dziewczyne i pojechał do jej domu. Było ciemno I zimno, jedyne co Dziewczyna zrobiła to zaczęła się trząść. Bartek wysiadł wyjął fausti z auta, wziął na ręce i kierował się w stronę jej domu. Gdy weszli w salonie nikogo nie było ale za to w kuchni Siedziała mama fausti popijacąc wodę. Kiedy zobaczyła Bartka I w jego rękach Faustyne przytulająca się do niego mama fausti zachlysnela sie woda. Nie spodziewała się ze akurat teraz przyjdzie fausti na rękach obcego chlopaka.

B-dobry wieczór. Faustyna zemdlała na imprezie u Hanii więc ja podwiozłem ją do domu.

Mf- ALE JAK TO ZEMDLALA?!

B- mowila coś o cukrzycy...

Mf- o nie... czy mógłbyś pomóc mi ją wziasc do jej pokoju?

B-pewnie  (bartek skierowal się do schodów gdzie ma końcu korytarza znajdował się pokoj fausti)

Mf-to tutaj. Dziękuję jeszcze raz.

B-to ja już będę znikał- (powiedział chlopak przykrywając faustyne kocem) dowidzenia!

*faustyna obudziła się z bolem głowy, nie wiedziała jak się znalazła w jej łóżku. Była godzina 9:48 czyli już nie opłaca sie juz iść dzisaj w piątek do szkoly. Zeszla na dół na lodówce widniał napis:

"jak wstaniesz zrob sobie kanapki, posprzątaj jak będziesz miała siłę. I podziękuj  chlopakowi co cie wczoraj w nocy przyniósł do domu     mama:)"

F- Jaki chlopak? Nie... to nie może być on... NIE KURWA! BARTEEEK KUBICKIII! Japierdole...
                      

szkolna miłość Où les histoires vivent. Découvrez maintenant