2

2.8K 149 47
                                    

-Nie wierzę, że to robię. - Parskam do telefonu wyciągając z kieszeni kurtki paczkę papierosów i trzęsącymi dłońmi odpalam jednego z nich. - Chodzę tutaj już od dwóch godzin i póki co zdążyłam się tylko nabawić przeziębienia. - Wzdycham mrużąc oczy, gdy deszcz zaczyna padać z coraz większym natężeniem.

-Ty byś wszystkiego chciała od razu. - Odpowiada wyraźnie rozbawiona dziewczyna, kiedy ja ze zrezygnowaniem opadam na przemoczoną ławkę i wyrzucam do kosza  przemoczonego  papierosa niezdatnego do dalszego palenia. - Gdyby to tak wyglądało, że wystarczy jedno wyjście na ulicę i od razu udaje ci się go spotkać, uwierz mi, że każdy siedziałby na Stawkach całymi dniami.

-Każdy, kto ma mniej, niż piętnaście lat. - Mówię szczelnie okrywając głowę kapturem ciemnej bluzy. - Serio, wolałabym być teraz w przytulnym biurze i raczyć się ciepłą kawą, nawet, jakbym miała na tą restaurację pracować wieki.

-Za szybko się poddajesz Julka. Nie bądź taka wygodnicka, bo gdy już będziesz miała własny lokal, będziesz zapierdalać po dwanaście godzin dziennie.

-Przynajmniej będę to robić dla siebie, a nie dla jakiegoś elegancika z dużym kutasem i jeszcze większym ego.

-Nie wierzę, że to powiedziałaś. - Z słuchawki dobiega mnie jej donośny śmiech i sama automatycznie parskam z rozbawieniem. - Muszę już lecieć, mam sporo rzeczy to ogarnięcia. Jak chcesz, to wieczorkiem możesz opowiedzieć mi o ogromnym wyposażeniu naszego wspólnego szefa.

-Bardzo chętnie, ale niestety po kilkugodzinnym śledzeniu tego rapera, który póki co nie zamierza się pojawić, muszę jeszcze napisać swoje artykuły. Nie mam zamiaru tego zaniedbywać.

-Daj sobie spokój z tą pracą Bobo, przemęczasz się.

-Ile razy mam ci powtarzać idiotko, żebyś tak do mnie nie mówiła? W liceum może było to całkiem zabawne, ale Karola, ja mam już dwadzieścia pięć lat. Traktuj mnie poważnie.

-A to moja wina, że masz na nazwisko Bobowska? Samo się prosi, żeby używać tego uroczego zdrobnienia. - Śmieje się pod nosem, a ja przewracam oczami chcąc już zakończyć rozmowę i powrócić do słuchania muzyki. - Tak serio Julka, to podziwiam twoje oddanie temu, co robisz, ale nie przesadzaj. Każdy czasem potrzebuje odpoczynku.

-Masz rację. Możemy spotkać się jutro, cześć. - Ucinam rozmowę nie chcąc wchodzić z blondynką w dyskusję. Ona miała swoje przekonania, ja swoje i nie wiem, czy istniało cokolwiek, co było w stanie je połączyć, albo chociaż znaleźć jakiś złoty środek. Może i było to złudne, ale od kilku lat żyję  w przekonaniu, że odpocznę dopiero wtedy, gdy zrealizuję wszystkie swoje cele.

  I było to trochę głupie, ale dzięki temu jakoś funkcjonowałam na tym świecie. Dzięki temu nie gubiłam się w mieście wciąż goniących za czymś ludzi i zgodnie, ze sztucznym uśmiechem podążałam razem z nimi gdzieś, dokąd kiedyś dotrę.

-Michał, odłóż to kurwa. Znowu chcesz ściągnąć na siebie problemy? - Za plecami słyszę obcy, kobiecy głos i nieświadomie odwracam głowę w tamtym kierunku. Przed oczami ukazują mi się dwie postacie, a mój wzrok mimowolnie zatrzymuje się na dłużej na jednej z nich. Wysoki, szczupły chłopak w komplecie niebieskich dresów z bujną, blond czupryną. Przyglądam się mu chwilę i upewniam się, że to na niego od kilku godzin czekam. - Zresztą pada, to gówno ci się nawet nie odpali. - Jej głos pełen jest wyrzutu, gdy próbuje wyrwać mu coś z dłoni. Po jej wcześniejszej wypowiedzi, zgaduję, że chodzi o blanta.

Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej, włączam aparat i pośpiesznie wykonuję kilka zdjęć, by nie zostać przyłapana. Idą prosto w moją stronę, a nie uśmiecha mi się wizja tłumaczeń kierowanych w stronę bożyszcza nastolatek, który raczej nie będzie zadowolony tym, że ktoś chce wzbogacić się na jego osobie.

Obsesja / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz