37

1.5K 83 13
                                    

–No ten Ignacy cały szedł i ja ją pocałowałem. Wielkie mi halo. – Mówi wyraźnie zirytowany chłopak.

–Pocałowałeś? Nie słuchaj go Karola. Napuszył się, jak paw i za wszelką cenę chciał pokazać, że jestem jego.

–A nie chciałaś, żeby wiedział? – Pyta z lekkim zdziwieniem, a ja automatycznie wzdycham. On, jak coś sobie wytworzy w tej swojej główce, to nikt, ani nic nie jest w stanie tego zmienić. Ma swoją jedyną, prawidłową wersję wydarzeń i koniec.

–Misiek kompletnie nie o to chodzi. Dobrze wiesz, że potrzebuję go w biurze, dlatego chciałam z tym poczekać. Przecież nic bym z nim do cholery nie zrobiła.

–Po tobie to się można wszystkiego spodziewać. – Odgryza się z tą swoją pewną siebie miną i po chwili posyła mi przepraszający wzrok. – Zagalopowałem się. To nie tak, że posądzam cię o zdradę, ale nie chcę, żeby jakiś fagas się wokół ciebie kręcił. Zwłaszcza, że sama mówiłaś mi kiedyś, że ci się podoba.

–Z wyglądu! – Krzyczę mierząc go wściekłym spojrzeniem. – Z wyglądu kurwa. Z charakteru jest dziwakiem i nie tknęłabym go nawet, jakby był ostatnią osobą na ziemi.

–Mocny statement.

–No mocny, jak twoje brwi.

–Czy możecie się przestać kłócić, jak stare małżeństwo? – W końcu naszą koperkową aferę przerywa moja rozbawiona przyjaciółka, która staje między nami. – Przeproście się teraz ładnie i jedziemy na imprezę.

–Ja nie przeproszę pierwsza. – Mówię od razu nie dając brunetowi dojść do głosu. Krzyżuję ręce pod piersiami i czekam na to, aż coś powie.

–Ja też nie.

–Kurwa idioci. – Blondynka chwyta za nasze dłonie i siłą zmusza je do złączenia w uścisk. – Julka, bardzo cię przepraszam, jesteś super, kocham cię. – Zniża głos przedrzeźniając Matczaka, a ja niemal duszę się ze śmiechu. – Nie ma sprawy Michałek, ja też przepraszam i kocham. Bla bla bla. Możemy już iść?

–Możemy. – Mówię parskając pod nosem. Uradowana Karolinie idzie korytarzem kilka kroków przed nami, a ja ukradkiem zerkam na swojego chłopaka. Już mniej nadąsany, ale wciąż wygląda, jakby miał ochotę się ze mną o coś pokłócić. – Nie irytuj się słodziaku, bo ci żyłka pęknie.

–Przy tobie to mi tylko jedna rzecz może pęknąć. – Odpowiada z nieskrywaną dumą, a ja przewracam oczami. Naprawdę ma dzisiaj humorek, nie ma co.

–Nie będę tego komentować, bo właśnie rzygam. – Wystawiam język i przykładam do niego palec wskazujący, by zasymbolizować moje obrzydzenie jego słowami. Przyspieszam kroku widząc, że Karolina już czeka na nas w windzie, gdy brunet przyciąga mnie do siebie i zbliża swoje usta do mojego prawego ucha.

–Kocham cię idiotko. – Szepcze, a moje usta mimowolnie wykrzywiają się w szerokim uśmiechu. Krzyżuję z nim spojrzenia i wciągam go do windy wciąż nie potrafiąc przestać się cieszyć.

To taka mała rzecz. Drobnostka, którą pewnie powiedział już dziesiątkom dziewczyn, a jednak miała dla mnie tak ogromne znaczenie. Bo ja nie powiedziałam tych dwóch słów jeszcze nikomu. Nie miałam odwagi. Dla mnie "kocham cię" to jak obietnica. Nie tylko puste literki wypowiedziane na głos. To przysięga, której nie chciałam składać na próżno.

***

Impreza u Wygnańskiego wyglądała dokładnie tak, jak ją sobie wyobrażałam. Istny rozpierdol. Tłum ludzi, których większości twarzy nawet nie kojarzyłam, głośna muzyka, stos chipsów i innych przekąsek oraz alkohol. Litry, a nawet hektolitry alkoholu. Prawdziwa domówka bogatego dzieciaka, który nie przejmował się konsekwencjami. Miało to swój niepowtarzalny klimat, bez zwątpienia.

Obsesja / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz