38

1.3K 81 7
                                    

Życie jakoś zwolniło tempa. Pomimo, iż obowiązków na głowie wciąż było tak samo wiele, nie czułam się już, jakbym ciągle gdzieś gnała. Ja tylko szłam. I to całkiem powoli, wykonując wszystko, co powinnam najlepiej, jak potrafiłam.

–Chcesz wejść na fajkę? – Pytam uśmiechając się radośnie w kierunku znajomej mi twarzy.

–W sumie, jak proponujesz. – Odpowiada niemal od razu i wchodzi do mojego mieszkania. Nalegam, by nie ściągał butów i w końcu ulega pozostając w swoich czarnych travisach. Cholernie drogie gówno, ale patrząc na to, czym chłopak się zajmuje, nawet mnie to nie dziwiło. – Miło będzie dowiedzieć się, co tam u ciebie.

Wchodzimy na balkon i siadamy przy szklanym stoliku. Na świeżo umyte włosy nakładam kaptur czarnej bluzy, a ze stołu sięgam po paczkę papierosów.

–U mnie nic ciekawego. – Mówię dopiero po dłuższej chwili. – Głównie pracuję, a w wolnej chwili spotykam się z chłopakiem.

–Z Matą? – Dopytuje, na co kiwam głową. – Widziałem jakieś wasze zdjęcia w necie. Wydajesz się szczęśliwa.

–Jestem. – Pewność z jaką wypowiadam owe słowo wprawia bruneta w zdziwienie. Zaciąga się używką zerkając to na mnie, to na ciemne niebo pełne malutkich, świecących punkcików.

Jestem szczęśliwa. I to tak na poważnie. Niewiele razy w życiu byłam zakochana, ale teraz jest jakoś inaczej. Poważniej. Naprawdę czuję się, jakbym w końcu dojrzała do pełnej stabilizacji, i gdyby Michał oświadczyłby mi się tu i teraz, zgodziłabym się bez zastanowienia i zamieszkałabym razem z nim.

–To dlaczego już czwarty raz w tym miesiącu przywożę ci towar?

Tracę jakikolwiek zasób słów. Nie wiem, co powiedzieć.Uderzył w najboleśniejszy punkt, jaki tylko mógł, a sielankowe życie, o jakim myślałam chwilę wcześniej nagle odleciało gdzieć daleko.

–Prowadzę dwie firmy Kuba. – W końcu zbieram cały mętlik myśli do jednej kupy i staram się je jakoś uporządkować. – Dodatkowo moja mama umiera i staram się w miarę systematycznie ją odwiedzać. Może i świadczy to o tym, że jestem słaba, ale nie potrafię tego ogarnąć bez prochów. Po prostu nie jestem w stanie.

–To po co się za to brałaś? Skoro nie jesteś w stanie sobie poradzić bez wspomagaczy? To nie ma sensu Jula. I nie chcę ci teraz prawić morałów, ale skoro jesteś szczęśliwa, czemu chcesz to wszystko zjebać? Nie pamiętasz, jak się to dla ciebie skończyło wcześniej?

Mój pieprzony diler właśnie się o mnie troszczy. Ja pierdolę. Czuję się, jak jakaś pojebana wersja Rue z Euphorii. Z tym, że Jakub przyniósł to, o co go prosiłam. Na szczęście.

–Myślałam, że sobie poradzę. – Wrzucam spalonego papierosa do popielniczki i niechętnie przenoszę wzrok na przejętego chłopaka. – Zresztą tym razem mam to pod kontrolą. Uwierz mi.

–Każdy tak mówi. – Uśmiecha się smutno i podnosi się z krzesła. – Chętnie powiedziałbym, że już nigdy nic ci nie sprzedam, ale wiem, że to nie ma sensu. I tak znajdziesz dostęp, a ja przynajmniej wiem, co mam i nie wciskam ci gówna.

Odprowadzam go do wyjścia upewniając się, czy w kieszeni bluzy na pewno znajduje się woreczek strunowy z dość pokaźną ilością mety.

–Do następnego razu.

–Cześć.

Z gorszym humorem i chudszym o trzysta złotych portfelem udałam się prosto do sypialni. Wtopiłam twarz w śnieżnobiałą poduszkę i próbowałam zasnąć, by nie analizować dziesięciokrotnie tego wszystkiego, co powiedział mi Kuba. Znalazł się kurwa troskliwy przyjaciel od siedmiu boleści. Gdyby nie osoby takie, jak ja zamiast chodzić w butach za kilka tysięcy, miałby najtańsze trampki z sieciówki, a i tak miał czelność mówić mi, co jest dobre, a co złe.

A przecież nie ma dobra i zła.

***

–Micha zjedz to. – Wyrywam się z rozmyślań, gdy nad uchem rozbrzmiewa mi uroczy głos mojego chłopaka. – Specjalnie dla ciebie prosiłem Arlettę, żeby zrobiła, bo wiem, że lubisz.

–Przekaź jej, że jest przepyszna. – Wciskam w siebie kolejną łyżkę zupy pomidorowej, która nawiasem mówiąc jest rewelacyjna, ale po prostu nie mam apetytu. Jest poniedziałek, a po całym tygodniu narkotykowego ciągu, raczej dziwne byłoby, gdybym cokolwiek jadła z nieprzymuszonej woli, ale skąd brunet ma o tym wiedzieć. – I dziękuję znowu za pomoc w kawiarni. Ty i chłopaki jesteście niezastąpieni.

–Wiem.

–Do końca miesiąca znajdę pracowników. Obiecuję.

–Mała, spokojnie. – Przysuwa się bliżej mnie na krześle i obejmuje mnie ramieniem. – Dopóki będziesz potrzebować naszej pomocy, będziemy tam. Nigdzie nam się nie spieszy.

–Panu gwiazdorowi się nie spieszy? – Pytam z rozbawieniem. – A to dziwne. Myślałam, że preferujesz wygodny styl życia.

–Preferowałem, ale odkąd jestem z tobą, jakoś średnio mi wygodnie.

–Debil. – Mówię pod nosem i biorę kilka łyków wody. – Pooglądamy coś? Kupiłam ostatnio disney plus.

–Nie dokończysz? – Pyta wskazując na prawie nienaruszoną miskę zupy.

–Zostawię sobie na później. – Uśmiecham się lekko i wstaję od stołu. – Przed tym, jak przyszedłeś zjadłam wege burgera od Karoli. – Dodaję nieco naginając prawdę. Rzeczywiście, wege burger był, ale podarowałam go uroczej sąsiadce z naprzeciwka tłumacząc, że mam uczulenie na gluten, a nie chcę, by się zmarnował.

–Czyli nie tylko ja martwię się o twój sposób odżywiania w ostatnim czasie. – Kładzie się razem ze mną na kanapie i przygląda mi się badawczo. Znowu ta znienawidzona troska. – Jula strasznie schudłaś odkąd otworzyłaś kawiarnię. Mam wrażenie, że praktycznie nic nie jesz, nie śpisz, a jedyne co robisz, to pracujesz.

Masz całkiem dobre wrażenie.

***

Siemkaa sory, że tak krótki, ale trochę z braku łaku i muszę znowu się wdrożyć w tą historię... Buziole


Obsesja / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz