Part 3

954 49 15
                                    


Poznałam całą rodzinę Jake'a Sully'ego. Matka Neytiri opatrzyła mnie nic do mnie nie mówiąc, ale czułam ,że nie jest zadowolona z tego ,że tu jestem. Dało się to wyczuć, że obie kobiety traktują mnie tutaj bardziej jaki intruza, a nie gościa. Czułam się z tym źle , ale było to do przewidzenia. Byłam po pierwsze człowiekiem, a po drugie moi rodzice kiedyś byli po stronie tych złych... Zostali tutaj tylko dlatego ,że ich pieniądze i doświadczenie było bardzo ważne. Siedziałam cicho wśród Navi i odzywałam się tylko wtedy gdy było to koniecznie. Najczęściej zagadywał mnie Miles. Opowiadał mi o przygodach jakie go tu spotkały, opowiadał mi o tym jak uczył się tutaj poruszać i jak zdobywał zaufanie. Cały czas czułam na sobie wzrok Neytiri..

Kiedy po kilkunastu minutach wrócił Jake ze swoim młodszym synem od razu każdy z nas zwrócił na niego swoją uwagę. Jake spojrzał na mnie i westchnął. Wiedziałam, że nie ma dla mnie dobrych wieści. Przeczuwałam, ze moi rodzice dowiedzieli się o mojej ucieczce i że teraz będę mieć przechlapane.

-Mam kłopoty ?- zapytałam patrząc na niego i na Lo'aka, który stał obok niego z nieco spuszczoną głową. Sully podszedł bliżej mnie i kucnął bym nie musiała zadzierać do niego głowy

-Masz przechlane... Jutro osobiście zabiorę cię do domu- powiedział, a ja przytaknęłam ze smutkiem

Czułam się winna, było mi głupio że przeze mnie Lo'ak i w sumie cała rodzina Sully'ich miała kłopoty. Przewidywałam to jak moi rodzice musieli być na niego wściekli mimo ,że to nie była jego wina tylko moja. Kiedy zapadł zmrok, nie mogłam zasnąć... Wyszłam z namiotu i przeszłam kawałek by usiąść w samotności na skale. Pokuliłam nogi i pogrążyłam się w swoich myślach.

-Ciężko ci zasnąć?- usłyszałam za sobą głos Neteyam'a.

-Można tak powiedzieć- przyznałam nawet na niego nie patrząc. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, a szczególnie z nimi.

-Twoi rodzice na pewno ci wybaczą...- zaczął , a ja mu od razu przerwałam

- Tu nie chodzi o mnie. Przez to , że uciekłam nie tylko mi się oberwało- spojrzałam na niego i zobaczyłam jak lekko się uśmiechnął

-Chodzi o mojego brata- przyznał, a ja przytaknęłam- On nie ma ci tego za złe- zaśmiał się- Lo'ak często wpada w kłopoty. Nie ma dnia kiedy ojciec, albo matka na niego nie nakrzyczą. Nie przejmuj się tym, serio.

-Mimo to jest mi głupio. Nie powinnam być taka lekkomyślna. Powinnam przewidzieć to , że nie dam rady wspinać się po tych górach... Naraziłam nie tylko siebie

-Mad każdy popełnia błędy, a gdyby nie to , to nigdy byś tutaj nie trafiła- powiedział dodając mi otuchy.

Neteyam miał trochę racji. Gdybym nie poszła z nimi na pewno bym ich wszystkich nie poznała. Była to moja szansa na to by zobaczyć coś poza laboratorium i jego zamkniętym obszarem. To co się dziś stało było dla mnie czymś niesamowitym. Czułam się taka wolna i pełna ekscytacji. Te lasy , góry nawet te jaskinie były dla mnie piękne. Można by powiedzieć, że się zakochałam w Pandorze...

-Masz rację. Było warto chodź raz zobaczyć to wszystko na własne oczy - mówiąc to byłam pewna ,że to ostatni raz kiedy tu jestem.

Neteyam słysząc to przestał się uśmiechać tak samo jak i ja i już nic nie mówił. Przez chwilę siedział obok mnie, ale kiedy bez słowa odszedł i wrócił do rodziny ja zrobiłam to samo zaraz po nim. Wtedy udało mi się zasnąć, ale równie szybko się obudziłam. Navi budzą się z pierwszym blaskiem słońca i zaraz po śniadaniu miałam wracać do szarej rzeczywistości. Nie chciałam tego, ale nie miałam innego wyboru. Przez cały poranek Lo'ak nic do mnie nie mówił. W zasadzie tylko Miles, Jake , Kiri i Tuk mnie zagadywali. Byłam pewna, że się obwiniał za to co mi się stało w górach, a ja nie chciałam by był na siebie zły... Po śniadaniu miałam od razu pożegnać się ze wszystkimi i razem z Milesem mieliśmy wrócić do bazy. Jake i Neteyam postanowili nas tam zabrać na swoich ikranach, ale nim to się stało chciałam pożegnać się z Lo'akiem. Chłopak był poza namiotem. Stał na wyższej skale i patrzył w dal. Podeszłam bliżej i stanęłam obok niego.

-Chciałam ci tylko jeszcze raz podziękować za ratunek i powiedzieć, że to co się stało to nie twoja wina. Nie obwiniaj się o nic i wybacz ,że przeze mnie dostałeś szlaban- powiedziałam powoli by dobrze mnie zrozumiał.

-Myślisz , że się już nie zobaczymy?- zapytał nie odrywając wzroku z horyzontu

-Pewnie nie. Po powrocie rodzice pewnie będą mnie bardziej pilnować...

-To nie ludzkie, że nie możesz robić tego czego chcesz. Żyjesz tam jak w klatce...- powiedział z pretensjami. Kiedy na niego spojrzałam widziałam jak ze złością marszczy brwi i zaciska dłonie w pięści. Właśnie wtedy zobaczyłam ,że ma on pięć palców... tak jak Jake. Niepewnie chwyciłam jego dłoń i rozłożyłam tak by porównać ją z moją. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale to było silniejsze ode mnie. Chłopak przyglądał się naszym dłonią tak samo jak ja...

-Cieszę się ,że cię poznałam Lo'ak- powiedziałam przenosząc spojrzenie z naszych dłoni i przenosząc je na jego twarz

-Ja też się cieszę- powiedział cicho

Wtedy delikatnie się uśmiechnęłam i już nic nie mówiąc odeszłam od niego. Wróciłam do reszty i pożegnałam się z resztą. Jake pomógł mi wejść na swojego ikrana i już po chwili szybowaliśmy wśród gór Alleluja , nad lasami Pandory i w końcu wylądowaliśmy na terenie laboratorium gdzie czekali na mnie rodzice wraz z ochroną...

Zeszłam z ikrana i podziękowałam Jake'owi. Miles pożegnał się z Neteyam'em, a kiedy skończył chciałam zrobić to samo. Niestety kiedy tylko podeszłam do niego obok mnie pojawił się mój ojciec , który odciągnął mnie od chłopaka i poprowadził bliżej matki i strażników.

-Aby to był ostatni raz Jake Sully!- krzyknęła głośno moja matka

-Wiecznie nie możesz jej trzymać w zamknięciu- odpowiedział jej mężczyzna , a ona tylko się skrzywiła i kazała wszystkim wracać do środka.

Szłam z nimi ze spuszczoną głową. Jake miał rację. Oni traktowali mnie jak więźnia. Na nic mi nie pozwalali i żyjąc tu miałam wiele zakazów. Szkoda ,że dopiero teraz naprawdę otworzyłam oczy...Kiedy weszliśmy do laboratorium moi rodzice dali kazanie mi i Mlies'owi... Chłopak starał się mnie bronić. Mówił, że nic nam się nie stało, że nie zrobiliśmy nic złego, ale moim rodzica nie dało się nic powiedzieć. Oni wiedzieli swoje i nie obchodziło ich to co my mieliśmy do powiedzenia. W pewnym momencie poddałam się i bez słowa zaczęłam odchodzić. Chciałam mieć spokój, chciałam być sama... z dala od tych krzyków i kłótni. Weszłam do swojego małego pokoju i usiadłam na łóżku. Nie chciałam takiego życia. Po tym jak zobaczyłam jak smakuję wolność, chciałam się stąd wyrwać. Zaczęłam myśleć o ucieczce , ale nie chciałam działać pochopnie. Potrzebowałam jakiegoś planu .

Przez kilka kolejnych dni nie działo się nic ciekawego. Szwendałam się po laboratorium tak jak kiedyś. Miles chyba wrócił do wioski navi , bo przez cały ten czas nigdzie go nie spotkałam. Zazdrościłam mu. Przez to , że rodzice byli na mnie źli więcej pracowali by mnie unikać. To było na moją korzyść, miałam więcej czasu na to by tworzyć plan ucieczki. Zamierzałam uciec jutro w nocy... niestety moje plany się nieco zmieniły kiedy przez przypadek usłyszałam głos mojej matki , która rozmawiała z jakimś kolesiem, który żył w ciele avatara...

-Musisz go zabić. Sulli i ta cała jego rodzina mają zginąć- wydała rozkaz

-Ma się rozumieć- odpowiedział z uśmiechem na ustach- ruszymy jutro nad ranem

Szybko odbiegłam z ukrycia i wróciłam do pokoju. Przeanalizowałam słowa które usłyszałam i postanowiłam coś z tym zrobić... Mojej matce zależało na śmierci Jake i jego bliskich, dlaczego ? Po co jej to... Wiedziałam ,że przed moimi narodzinami oni należeli do tych złych , ale liczyłam na to , że już nie wrócą na te ścieżkę. Musiałam ich ostrzec... Musiałam to zrobić jak najszybciej.

_________________________________

Hejka wszystkim :)

z początku chcę podziękować za wszystkie głosy i komentarze. Cieszę się, że podoba wam się moja praca i jest was coraz więcej. Nie bójcie się komentować, bo to wiele mi daję. Motywujecie mnie do pisania , więc to tylko dzięki wam pojawiają się kolejne rozdziały. Dziękuję za czas , który poświęcacie na czytanie tej książki i mam nadzieję, że bedziecie chcieli kontynuacji. Dajcie znać , co wam się podoba , a co nie. Napiszcie która z postaci najbardziej wam się podoba i jak oceniacie rozdział...

to by było tyle z mojej strony, więc miłego dnia wam życzę i widzimy się w kolejnym rozdziale :)

AVATARWhere stories live. Discover now