THE END

602 33 8
                                    



Szarpałam się i krzyczałam na całe swoje gardło by mnie puścili. Chciałam jak najszybciej się od nich uwolnić i wrócić do rodziny Sullich, do Neteyam'a. Czułam na swoim ciele łapy tego wielkiego kolesia, który wykonywał tylko polecenie mojej matki. Kiedy zeszliśmy na niższe piętro statku gdzie były spuszczane łodzie, wszyscy mieliśmy wsiąść do jednej. Kiedy koleś który mnie trzymał posadził mnie na pokładzie usłyszałam krzyk i wrzask. Nagle  znikąd pojawił się Lo'ak i Neteyam. Obaj bracia zaczęli bić się z naszymi oprawcami , a kiedy była tylko chwila uwolnili mnie i pająka. Dzięki temu mogliśmy uciec. Nie spodziewałam się ich tutaj i naprawdę się ucieszyłam widząc ich. 

-Wróciliście po nas?- zapytałam kiedy Neteyam złapał mnie za rękę i prowadził do Lo'aka i Pająka

-No oczywiście, dla ciebie zrobię wszystko- chłopak uśmiechnął się do mnie 

Poczułam się jakbym była jakąś szczęściarą. Czułam się kochana, doceniana i ważna dla niego. Miałam ochotę wpaść teraz w jego ramiona i go pocałować, ale w tej chwili nie było to możliwe. Pogonił nas Lo'ak, który zaczął się na nas wydzierać i machać na nas ręką.

-No pośpieszcie się gołąbeczki, bo nie mamy czasu!!- krzyknął, a ja zaśmiałam się i zaczęłam biec w stronę wyjścia. Kiedy oddaliliśmy się od mojej matki i jej ludzi myślałam , że już jesteśmy bezpieczni, ale się myliłam. Usłyszałam głośne huki, wystrzały z broni. W panice wszyscy przyśpieszyliśmy i schowaliśmy się gdzie się tylko dało. Neteyam przejął broń od swojego młodszego brata  i zaczął strzelać do tych ludzi. Dzięki temu my mogliśmy uciec wskakując do wody. Pająk i Lo'ak od razu wskoczyli do wody, ja musiałam się upewnić , że Neteyam na pewno wskoczy zaraz za mną. Obiecał mi to i faktycznie kiedy tylko znalazłam się pod wodą widziałam jak on wskoczył zaraz za mną. 

Odpłynęliśmy kawałek i kiedy znaleźliśmy się poza statkiem wynurzyliśmy głowy i zaczęliśmy się cieszyć. Pająk i Lo'ak byli bardzo podnieceni tym co się stało. Uważali , że o tej akcji muszą się wszyscy dowiedzieć. Ja wtedy również podzielałam ich szczęście, ale tylko do pewnego momentu. Kiedy my byliśmy zadowoleni, Neteyam uśmiechał się przez ból. Spojrzałam na niego i uważniej mu się przyjrzałam. 

-Neteyam co się dzieje? Co się stało?- zapytałam i podpłynęłam bliżej niego. Chłopak ledwo co dawał radę utrzymywać się na wodzie, więc od razu mu pomogłam

-Bracie co jest?- zapytał równie zmartwiony Lo'ak

-To nic... Płyńcie, uciekajcie stąd. Ja nie dam rady....- mówił słabo i walczył z bólem, który czuł- Zostałem postrzelony. 

Kiedy to powiedział od razu zanurkowałam by zobaczyć gdzie chłopak oberwał. Kiedy zobaczyłam jak krew wypływa z jego piersi, poczułam strach. Nie mogłam pozwolić mu umrzeć. Nie w taki sposób. To za szybko, on ma przecież całe życie przed sobą. Wypłynęłam i od razu zawołałam swojego ikrana. Czekając na zwierzę, uciskałam ranę. W tej samej chwili pojawiła się przy nas Tsireya na swoim ilu. Lo'ak z początku chciał zabrać stąd Neteyam'a właśnie na ilu, ale ja uważałam inaczej.

-Wy płyńcie. Ja zabiorę Neteyam'a   do Norma. Szybciej znajdę go z góry  na ikranie. Płyń i powiedz ojcu- powiedziałam i z trudem przekonałam chłopaka do swojego planu. Kiedy przytaknął i nadleciał przy nas Nox , Lo'ak pomógł mi podciągnąć Neteyam'a na grzbiet i kiedy wzbiłam się z nim w powietrze, oni odpłynęli. Rozdzieliliśmy się . 

-Spokojnie, trzymaj się. Zaraz wszystko się skończy- mówiłam chcąc uspokoić  chłopaka. Cały czas słyszałam jak ciężko oddychał i jęczał z przeszywającego go bólu. Chciałam jak najszybciej znaleźć Norma....

-Mad ja muszę ci coś powiedzieć...- powiedział z ledwością

-Neteyam nic nie mów... Oszczędzaj siły, błagam cię- mówiłam czując łzy w oczach. Domyślałam się co chciałby mi powiedzieć i szczerze teraz nie chciałam tego słyszeć. Nie chciałam nawet myśleć o tym , że  on umrze. Nie chciałam się z nim żegnać..

-Mad ja...- zaczął ale nie skończył. Poczułam jak opadł na moje plecy i przestał się mnie mocniej trzymać.

-Neteyam?? Neteyam, obudź się!- wpadłam w panikę.

Złapałam go na tyle ile mogłam by tylko nie spadł i w jak najszybszym tempie zaczęłam szukać Norma. Nie było to takie trudne, bo on tak ja ja bardzo się wyróżniał z tłumu.  W mgnieniu oka zniżyłam lot i zaczęłam do niego krzyczeć. Kiedy mężczyzna oderwał się od walki i skupił się na mnie od razu zaczął mnie słuchać. Wszystko mu powiedziałam ze strachem i smutkiem w głosie. On doskonale mnie rozumiał i od razu chciał się zając chłopakiem. Pomógł mi go zabrać w bardziej bezpieczniejsze miejsce i kiedy położył go na jednej ze skał od razu zaczął sprawdzać jego rana i to czy oddycha.

-Powiedz , że dasz radę, że nic mu nie będzie

-Mad... Zrobię wszystko co w mojej mocy- powiedział i od razu skupił się na ratowaniu chłopaka.

Chciałam mu jakoś pomóc, ale przez łzy i te wszystkie uczucia jakie czułam nie byłam jakoś za bardzo pomocna. W pewnym momencie przestałam go nawet słuchać i patrzyłam tylko na Neteyam'a, który mimo tego , że Norm grzebał mu w ranie i wyciągał nabój on nie wydawał z siebie żadnego dźwięku i wciąż nie otwierał oczu. W pewnym momencie poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach. 

-Mad chodź... Odsuń się- to był Lo'ak

Kiedy się otrząsnęłam zobaczyłam całą rodzinę Neteyam'a. Wojna się skończyła i wszyscy teraz znaleźli się obok nas. Neytiri zareagowała krzykiem i przerażeniem na to co widziała. Jake jaki i pozostali tez nie ukrywał smutku.... To nie mogło się tak skończyć. Wtuliłam się w ciało Lo'aka i zaczęłam głośno płakać. Byłam w strasznym stanie. Czułam jak ktoś jeszcze do mnie podszedł. Tym razem to był Aonung.

-Zabierz ją stąd

Po tych słowach Aonung zabrał mnie z tamtego miejsca i obejmując mnie ramieniem, pocieszał. Nie słyszałam tego co mówił. Za bardzo płakałam i miałam w głowię Neteyam'a. Mimo tego nie protestowałam by on mnie stamtąd zabrał . Szłam za nim i nie odwracałam się za siebie. Moje serce pękło na tysiąc kawałków i nie wiem czy uda mi się je na nowo posklejać....

_______________________________

THE END 


AVATARWhere stories live. Discover now