Rozdział 5

402 28 18
                                    

- Nie wiem czy chciałaby cię teraz widzieć.. Przez ciebie ma tylko problemy - rzekł wyraźnie niezadowolony. - I lepiej żeby mój ojciec również cię tutaj nie widział.

Lo'ak wiedział, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Jeśli wzbudzi gniew w Tonowari'm, to również wzbudzi gniew w swoim ojcu, a chciał uniknąć pouczania i złości z jego strony.

Chłopak ostatni raz spojrzała na Marui rodziny wodza Metkayina, chcą dostrzec w nim Tsireye, jednak nigdzie nie dostrzegł dziewczyny, dlatego też zawrócił. Zastanawiał się czy słowa Ao'nunga są prawdziwe. Czy naprawdę dziewczyna nie chciała go widzieć? Może faktycznie wpadła przez niego w tarapaty wracając wczoraj o takiej późnej godzinie.. Czuł się z tym źle.

Lo'ak był zbyt bardzo pochłonięty przez swoje myśli, przez co nawet nie zauważył, że dosyć bardzo oddalił się od wioski wchodząc w głąb lasu. Kiedy zorientował się gdzie się znajduje, zatrzymał się na chwilę i porozglądał się w okół siebie. Rosły tutaj ogromne drzewa, których korzenie wyrastały z nad gleby. Znajdowały się tu również,  palmy i paprocie, które były znacznie wyższe niż przy brzegu. Ilość roślinności była znaczenie mniejsza niż w lasach Pandory, w których wychowywał się chłopiec, co nie znaczy że była uboższa.

Lo'ak zaczął kierować się coraz bardziej w głąb lasu. Wielkość drzew robiła na nim niesamowite wrażenie. Zaczął zastanawiać się czemu wcześniej tutaj nie był, przecież było tutaj tak pięknie i w pewnym sensie to miejsce przypominało mu o jego starym domie, za którym od czasu do czasu tęsknił.

Nagle w pewnym momencie usłyszał syczenie dobiegające, gdzieś nieopodal jego. Porozglądał się do okoła, jednak nikogo nie zauważył. Po kilku sekundach do jego uszu dotarł szelest, tak jakby ktoś w bardzo szybkim tempie poruszał się pośród roślin. Chłopak lekko się zaniepokoił, jednak po chwili zdał sobie sprawę, że ktoś może robić sobie z niego żarty.

- Daj spokój Ao'nung. Wcale to nie jest zabawne - powiedział dosyć głośno, myśląc, że to właśnie on wybrał się za nim do lasu, aby go przestraszyć i mu podokuczać. Jednak nikt nie odpowiedział na jego słowa.

Lo'ak stwierdził, że zignoruje jego żenujące zabawy i ruszył dalej, jednak szelest i syk nie umilkną. Z minuty na minutę dobiegały z coraz to mniejszej odległości.

- Daj mi w końcu spokój, kolego - podniósł głos odwracając się do tyłu, jednak ponownie nikogo nie ujrzał.

Westchnął głośno podenerwowany, po czym dosyć gwałtownie odwrócił się przed siebie, chcąc ruszyć dalej. Nagle zamarł... Ktoś.. znajdował się kilka metrów przed nim. Ktoś, kto na pewno nie był Ao'nungiem, ktoś kto.. nie pochodził z klanu Metkayina. Ktoś, kogo nigdy wcześniej nie widział na oczy...

Kreatura spojrzała na niego swoimi czarnymi ślepiami, po czym otworzyła paszczę i wydała z siebie przeraźliwy krzyk. Lo'ak wiedział, że nie może z tym czymś stanąć do walki, ponieważ miał przy sobie jednie niewielki nóż, który zapewne niezbyt wiele by zdziałał. Co sił w nogach zaczął uciekać w stronę wioski. Z każdą sekundą słyszał jak bestia jest coraz bliżej niego, lecz pomimo wszystko nie odwracał się do tyłu, aby na nią spojrzeć. Obawiał się, że mógłby wtedy się potknąć i upaść, a to równałoby się z tym, że ten potwór by go dopadło.

Będąc już coraz bliżej wioski, zorientował się że już nie słyszy za sobą ani syczenia ani żadnego szelestu. Zatrzymał się na chwilę, od razu oglądając się dookoła aby upewnić się, że kreatura go nie goni. Na całe szczęście nikogo nie dostrzegł, dlatego też oparł ręce na kolanach oraz próbował uspokoić swój oddech. Po chwili wrócił do wioski.

Myśląc intensywnie o tym co się jemu przed chwilą przydarzyło, zaczął kierować się w stronę swojego Marui, gdy nagle ktoś niespodziewanie złapał go za rękę, na co niemalże natychmiast się odwrócił.

- Lo'ak szukałam cię wszędzie - oznajmiła Tsireya, wyraźnie zmartwiona. - Dowiedziałam się co powiedział ci Ao'nung.. To nie tak... - mówiła przyjętym głosem uważnie obserwując chłopaka.

- Tsireya.. Może twój brat ma rację... Przeze mnie wpadasz tylko w kłopoty.. - rzekł Lo'ak, po czym trochę posmutniała. Nigdy nie chciał źle dla dziewczyny, więc bolał go fakt, że przez niego ma problemy u rodziców.

- Proszę porozmawiajmy.. - szepnęła dziewczyna. - Tylko nie tu.

Po tych słowach chwyciła go za dłoń, po czym zaczęła kierować się, w stronę brzegu. Po chwili znajdowali się na plaży trochę oddalonej od wioski.

- Nigdy nie powiedziałam nic takiego, że nie chcę ciebie widzieć.. Ao'nung to wymyślił.. - powiedziała przejęta całą sytuacją.

- Wiem - rzekł spokojnie Lo'ak delikatnie dotykając ją w policzek. - Ale prawdą jest to, że przeze mnie masz problemy. Może nie powinniśmy się widy...

- Lo'ak.. nie... - przerwała mu dziewczyna i na chwilę zamilkła chcąc zebrać myśli w głowie. - Fakt, wczoraj rodzice się trochę na mnie zdenerwowali, ale nie obwiniaj się za to.. To w końcu ja zaproponowałam, że pokaże ci to miejsce..

- Ale twój ojciec i tak czy siak twierdzi, że to przeze mnie wpadasz w tarapaty i w sumie to prawda.. - powiedział dosyć ponuro. - Tsireya, nie chce abyś przeze mnie miała problemy z rodzicami..

- Proszę cię, nie obwiniaj się za to.. To ja odpowiadam za siebie i nie chce tracić z tobą kontaktu - spojrzała na niego czule, co sprawiało, ze kąciki ust chłopaka lekko uniosły się ku gorze. - A tak właściwie gdzie się podziewałeś przez ten czas? - zapytała zmartwiona. -  Szukałam cię wszędzie..

- Poszedłem się przejść i.. widziałem coś dziwnego - oznajmił chłopak, a dziewczyna wyraźnie się zaniepokoiła jego słowami. - Byłem zamyślony i nawet nie zauważyłem kiedy wszedłem do lasu - Tsireya lekko otworzyła usta tak jakby chciała coś powiedzieć, lecz nie wydała z siebie żadnego dźwięku. - Idąc w głąb usłyszałem szelest i coś w rodzaju syczenia, po czym moim oczom ukazało się to coś.. Miało wielkie czarne oczy, a skórę pokrytą tak jakby turkusowymi łuskami.. A zęby tego czegoś były jak kły, długie i ostre..

Tsireya spojrzała na niego z przerażeniem w oczach, w których pojawiły się łzy, po czym mocno się do niego przytuliła. Chłopak nie wiedział zbytnio dlaczego dziewczyna tak zareagowała, ale odwzajemnił jej gest.

- Mogłeś zginąć Lo'ak..


________________________________________

Hejka wszystkim, jak tam u was?

Bo ja rozchorowałam się trochę, przez co nie wiem jak często będę dodawać rozdziały. Przez chorobę nie mam siły do pisania, a w dodatku mam wiele innych spraw na głowie. Mam nadzieję, że uda mi się dodawać przynajmniej po jednym rozdziale w ciągu tygodnia ://

Dzisiejszy rozdział jest taki sobie, ale akcja zaczyna się dopiero rozwijać ;)

Love you all! xx

𝙸 𝚜𝚎𝚎 𝚈𝚘𝚞 || 𝙰𝚟𝚊𝚝𝚊𝚛Where stories live. Discover now