Rozdział 8

307 19 8
                                    

Jeszcze tego samego wieczoru Jake poinformował Tonowari'ego o zaginięciu syna. Powiedział mu również o tym, że chłopak z pewnością nigdzie by sam nie poszedł, tym bardziej, że jeszcze nie do końca wyzdrowiał. Widząc przejętą twarz Sully'ego, wódz Metkayina od razu wszczął poszukiwania. Jake nakazał Neytiri zostać z dziećmi na noc w domu, a sam dołączył do wojsk Tonowari'ego, aby odnaleźć syna. Jego żona na początku nie chciała się na to zgodzić. Za wszelką cenę chciała wyjść i odnaleźć Neteyama, jednak Sully przekonał ją do zostania z dziećmi. Martwił się o nią i obawiał się że w czasie poszukiwań mogą ponieść ją emocje, a wtedy może stać się zdolna do wszystkiego..

Noc dla wszystkich nie należała do najbardziej przespanych. Rodzina praktycznie nie mogła zmrużyć oka. Neytiri przez całą noc modliła się do Eywy o to aby jej syn odnalazł się jak najszybciej cały i zdrowy. Jednak wieści Jake, który wrócił z rana do Marui, nie były zbytnio optymistyczne. Przez całą noc nie odnaleźli chłopaka, nawet nie wpadli na żadną poszlakę. Neytiri słysząc to, od razu bez namysłu wyszła z chaty, aby za wszelką cenę odnaleźć syna. Zachowywała się tak jakby była w transie. Jake widząc w jakim jest stanie, nie mógł dopuścić, aby została sama, dlatego też nakazał dzieciom nie opuszczać ich Marui, a gdyby coś się działo poinformować go natychmiastowo przez słuchawkę, po czym ruszył za swoją żoną.

Po wyjściu rodziców, Lo'ak stwierdził, że nie może siedzieć tak bezczynnie w domu, gdy jego brat może być w niebezpieczeństwie, dlatego też szybkim krokiem wyszedł z ich rodzinnego Marui pomimo słów siostry, aby został. Szedł wzdłuż wioski, gdy nagle zrozumiał, że Neteyam wcale nie musi znajdować się w pobliżu wioski. Gwałtownie skręcił na jeden z mostków i w momencie kiedy miał już skakać do wody, zatrzymał go znajomy głos.

- Lo'ak - zawołała Tsireya i pośpiesznie podeszła do chłopaka.

- Tsireya? Co ty tutaj robisz? Nie powinno cię tu być - powiedział z troską. - Wioska chyba nie do końca jest bezpieczna.

- A ty co chcesz zrobić? - zapytała przejętym głosem. - Nie można nam opuszczać wioski i tym bardziej pływać w oceanie.

- Wiem, ale co jeśli Neteyama wcale nie ma gdzieś w pobliżu, co jeśli jest gdzieś tam - wskazał w stronę niekończącej się wody. - Muszę go odnaleźć.. - zamilkł na chwilę. - Bo to przeze mnie zniknął... - oznajmił ze smutkiem i opuścił głowę.

- Co? O czym ty mówisz Lo'ak? Nic złego nie zrobiłeś..

- Chciałem z nim zostać w domu, ale dałem się namówić na wyjście z rodzeństwem... Mogłem zostać, a wtedy nic złego by się nie wydarzyło - rzekł zdruzgotany.

- To nie twoja wina, Lo'ak. Nikt nie mógł się tego spodziewać co się wydarzy - mówiła z troską Tsireya. - Proszę.. przestań się w końcu obwiniać..

- Muszę poinformować Payakana - rzekł nagle chłopak. - Pomoże nam szukać - odwrócił się do dziewczyny i już chciał wskoczyć do wody.

- Lo'ak nie.. - złapała go za rękę. - Nie rób tego, zostaw to wojownikom, bo jeszcze tobie się coś stanie - w jej oczach zebrały się łzy.

Nagle usłyszeli głośne krzyki dobiegające z wioski oraz zobaczyli ludzi, którzy zaczęli biec w tamtą stronę. Tsireya z Lo'akiem od razu skierowali swe oczy w stronę odgłosów, które usłyszeli. Chłopak bez wahania ruszył przed siebie, a za nim podążyła dziewczyna. Widząc wielki tłum, przedarli się jakoś bliżej środka, po czym osłupieli z przerażenia. Tsireya objęła ramię Lo'aka i mocno wtuliła się w nie. Była cała roztrzęsiona. Właśnie byli świadkami sceny jak strażnicy prowadzą obezwładnioną Sir'enę. Jej czarne wielkie ślepia wzbudzały niepokój, a jej ostre zęby mogłyby rozszarpać z łatwością każdego Na'vi. W dodatku ta obślizgła skóra pokryta po części płetwami oraz łuskami, posklejane włosy w odcieniu szałwiowym i długie ciemne pazury. Tą właśnie kreaturę spotkał Lo'ak kilka dni temu, ale widząc ją teraz dokładniej ujrzał jak bardzo jest przerażająca.

- A więc to prawda powróciliście - oznajmił Tonowari zbliżając się do Sir'eny. - Jak śmiecie po tym wszystkim tutaj wracać - rzekł głośnym tonem, że aż wszystkie szepty w okół ucichły.

- To ty jak śmiałeś nas stąd wygnać - syknęła. - Moja Pani prosi cię o wysłuchanie i lepiej żebyś to zrobił.

- Czy to ma być groźba skierowana w moją stronę? - zapytał lekko poddenerwowany wódz Metkayina.

- Raczej prośba.. Chyba, że chcecie, aby ten chłopak zginą - wysyczała Sir'ena.

Po tych słowach serce Lo'aka na chwilę stanęło. To one.. To one go porwały... Nagle w oddali dostrzegł swoją matkę, która szybkim krokiem ruszyła do kreatury, którą trzymali strażnicy. W ostatnim momencie zatrzymał ją jednak Jake.

- Gdzie on jest?! - wykrzyczała. - Zabije cię, jeśli nie oddacie mi syna!

Po tych słowach Sir'ena jedynie zaśmiała się szydząco, po czym skierowała się w stronę wodza.

- Jutro o świcie zjawimy się z chłopcem, jeśli wysłuchacie nas w odpowiedni sposób wróci do was żywy.

Tonowari nie miał wyboru. Nie mógł pozwolić, aby Neteyamowi stało się coś złego dlatego zgodził się na taki układ, po czym wypuścił tego potwora. Powrót Sir'en nie rokował nic dobrego, lecz miał nadzieję, że będzie mógł spełnić ich zachciankę, po czym raz na zawsze zniknął z jego wioski.

Tonowari przymówił do tłumu próbując uspokoić zaniepokojonych mieszkańców, po czym wszyscy zaczęli kierować się w stronę swoich Marui. Wódz Metkayina jeszcze zamienił parę zdań z Jakiem oraz roztrzęsioną Neytiri, po czym małżeństwo zaczęło kierować się w stronę domu.

- Lo'ak? Co ty tutaj robisz? - zapytał Jake z podniesionym tonem. - Miałeś zostać w domu z rodzeństwem, chyba jasno się wyraziłem.

- Choć raz byś posłuchał ojca, a nie zawsze jesteś tam gdzie nie powinno cię być - wysyczała podenerwowana Neytiri, która pociągnęła go za rękę. - A ty Tsireya lepiej też jak najszybciej wracaj do domu.

Dziewczyna ostatni raz spojrzała ze współczuciem na Lo'aka, po czym wróciła do swojego Marui.


_________________________________________

Hejka wszystkim, jak się dzisiaj czujecie?

Co te Sir'eny kombinują... ;//

Do następnego, love you all! xx

𝙸 𝚜𝚎𝚎 𝚈𝚘𝚞 || 𝙰𝚟𝚊𝚝𝚊𝚛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz