Rozdział 9

286 26 12
                                    

Neteyam obudził się w wilgotnym miejscu, które swoim wyglądem przypominało jaskinie. Był zamknięty w czymś rodzaju klatki. Kiedy otrząsną się i próbował wstać, poczuł dosyć silny ból w klatce piersiowej. Lecz nie to zapokoiło go najbardziej, tylko dziwne szepty, które stawały się coraz bardziej wyraźne.

- Skxawng, to nawet nie jest Metkayina.

Powiedziała jedna Sir'ena do drugiej zbliżając się do uwięzionego chłopaka. Neteyam widząc te dwie kreatury niemało się przeraził i totalnie nie wiedziałam jak ma się zachować. Pierwszy raz coś takiego widział, a w dodatku był kompletnie bezbronny.

- No i nawet się przebudził - dodał stwór. - Widzisz idioto, złapałeś nie tego co trzeba. Przez takich jak ty nazywają nas bezmyślnymi zwierzętami. To jakieś chuchro, a w dodatku ranne, komu takie potrzebne..

- Ale może przynajmniej jest smaczny - stwierdziła druga Sir'ena.

- Wątpię, ale będziesz mógł go zjeść, jeśli Tonowari nie będzie chciał z nami pomówić - głośno westchnęła. - Zobaczymy ile jest wart.

Po tych słowach dwie kreatury opuściły chłopaka, który był przerażony. Kompletnie nie wiedział co on tu robi i jak tu trafił, ani czym są te dziwne stworzenia. Pamiętał jedynie, że stał na pomostku, a następnie coś wciągnęło go do wody. Nie miał nic przy sobie co w jakikolwiek sposób, pomogłoby mu się stąd wydostać. W dodatku nie był na siłach, aby wstać.

- Mówiłam jej, że to jeden z gorszych pomysłów, które mogłaby wymyśleć - oznajmiła dziewczyna, która zbliżyła się do klatki w tak cichy sposób, że chłopak jej nawet nie usłyszał.

Przestraszony, pod wpływem adrenaliny podniósł się do pozycji siedzącej, po czym spojrzał na nieznajomą. Jej widok go zszokował. Wyglądała inaczej niż te dwie kreatury, które widział parę sekund wcześniej. Miała trochę szerszą twarz i mniejsze uszy, a jej włosy były w odcieniu ciemnego turkusu. Jej skóra wydawała się bardziej intensywna i żywsza, ale szczególną uwagę zwrócił na jej oczy. Nie miała ich całych czarnych, lecz o ton jaśniejsze niż jej włosy.

- Spokojnie nie zjem cię, ale co do nich nie byłabym taka pewna - rzekła dziewczyna wchodzącą do klatki, a Neteyam nie był pewny czy mówi to w formie żartu czy faktu. Jej mina była dosyć poważna. - Obejrzmy sobie twoją ranę.

Po tych słowach kucnęła za jego plecami, po czym zaczęła zrywać opatrunek. Chłopak był tak zdezorientowany przez to wszystko co się działo, że nawet w żaden sposób się jej nie sprzeciwił. W końcu nie mógł mieć pewności, że nie wbije mu noża w pelcy.. Jedynie dosyć głośno syknął, kiedy dziewczyna kończyła ściągać mu opatrunek.

- Niezbyt dobrze to wygląda, a nawet fatalnie - oznajmiła dziewczyna spoglądając na niego.

- Dzięki za słowa pocieszenia - rzekł Neteyam z nutką ironi w głosie, na co dziewczyna cicho się zaśmiała.

- Najwiodoczniej przez kontakt z wodą wdało się zakażenie. Lepiej to jak najszybciej opatrzyć. Chodź.

Ciemnowłosa wstała i otworzyła drzwi od klatki na oścież, aby wspólnie mogli wyjść.

- Czy to aby na pewno jest dobry pomysł? Nie jestem przypadkiem waszym zakładnikiem? - zapytał niepewnie Neteyam, ponieważ nie chciał zrobić błędu, który będzie kosztował go życie. Dziewczyna zaśmiałam się na jego słowa.

- Nie bądź śmieszny - rzekła rozbawiona. - Spokojnie moja matka nic ci nie zrobi jak zobaczy cię ze mną.

- Twoja matka? - zapytał Neteyam nie pojmując już niczego.

- Tak, wiem. Jesteśmy mało co podobne do siebie. Niestety nie odziedziczyłam po niej tej cudownej urody - oznajmiła, a chłopak ponownie nie był pewny czy dziewczyna żartuje czy nie. Co jak co, ale była o sto razy piękniejsza niż reszta tych kreatur. - A teraz chodźmy - dodała po chwili patrząc się na chłopaka, który miał lekki problem ze wstaniem z powodu ogarniającego go bólu. - Oh wybacz, zapomniałam, że jesteś ranny.

Po tych słowach dziewczyna pomogła mu wstać i zaprowadziła go wgłąb jaskini, która jak się okazało była olbrzymia. Po chwili weszli do dosyć sporej chatki, która znajdowała się na jednej ze skał. Pomogła mu usiąść, po czym wyciągnęła coś ze skrzyni i do niego podeszła.

- Może lekko zapiec - oznajmiła, po czym zaczęła wsmarowywać maź w jego ranę.

- Lekko? - zapytał Neteyam, który mało co nie krzyknął z bólu.

- Mocno oberwałeś z tego co widzę - rzekła z uznaniem w głosie. - Widzę, że mamy tu potężnego wojownika - zaśmiała się.

Nagle do pomieszczenia weszła kobieta, ta sama która wcześniej nazwała go niesmacznym chuchrem.

- Tak właśnie myślałam, że ty stoisz za jego zniknięciem - wysyczała podenerwowana w stronę dziewczyny. - O takich rzeczach się informuje. To nasz zakładnik!

- Oj matko nie przesadzaj. Spokojnie jest taki grzeczny, że chciał tam nawet zostać - zaśmiała się.

- Kruche Na'viątko. Oni zawsze tacy są.. słabi. Aż przypominają mi się tamte czasy - rzekła spoglądając na chłopaka z nienawiścią. - A tak właściwie co ty robisz córko i po co go zabrałaś do naszego domu?

- Jest ranny, ma stan zapalny, a chyba nie chcesz żeby ten cały Tonowari przejrzał do jak złego stanu go doprowadziłaś - oznajmiła dziewczyna. - Czyli w skrócie, naprawiam twoje błędy.

- Uważaj na słowa młoda damo - zwróciła jej uwagę.

- Jeśli chciałaś prosić Tonowari'ego o wysłuchanie to mogłaś to zrobić w bardziej humanitarny sposób.

- Nie znasz go, innego wyjścia nie było, a to coś nawet nie jest Metkayinem - syknęła kobieta. - Bo ten skxawng Haki nawet nie potrafi odróżnić Metkayina od tego czegoś. Zobaczymy czy Tonowari w ogóle będzie chciał z nami rozmawiać.

- Skoro mieszka wśród ludu Metkayina, to najwiodoczniej nie jest dla nich kimś obojętnym - stwierdziła dziewczyna, a jej matka jedynie popatrzyła się na nią z rozczarowaniem.

- Osłabiasz mnie dziecko. Przypominasz mi tego nieudacznika, swojego ojca - oznajmiła, po czym wyszła z chatki.

- Ahh zawsze musi o nim wspominać - westchnęła niezadowolenie po wyjściu kobiety, kończąc zakładać chłopakowi opatrunek. - Skoro był takim nieudacznikiem to po co się z nim wiązała, aghh..

- Na pewno nie był, aż taki zły - stwierdził Neteyam chcąc poprawić jej choć trochę humor.

- Wystarczy, że był Na'vim, tak jak ty - rzekła wstając, po czym popatrzyła się na niego z góry z nienawiścią w oczach. - Takich właśnie nienawidzi.

Pochodzenie jej ojca wyjaśniało dlaczego wygląda inaczej niż reszta Sir'en, lecz Neteyama zastanawiał fakt, dlaczego jej matka pomimo swej nienawiści związała się z Na'vim. Chyba że ta jej nienawiść nie trwa od zawsze..

- A gdzie znajduje się teraz twój ojciec? - zapytał najdelikatniej jak potrafił, ponieważ nie chciał jeszcze bardziej jej rozgniewać.

- Leży na dnie oceanu, a raczej jego szczątki - oznajmiła dziewczyna tak jakby obojętnie, a chłopakiem bardzo wstrząsnęła ta informacja. - Lub został dawno strawiony przez nią. Bo wiesz.. niektórzy powiadają, że zjadła go niedawno po moim urodzeniu - dodała z dziwną iskierką w oku, a Neteyam nie wiedział co bardziej go niepokoi, czy zachowanie dziewczyny, czy to co właśnie mu powiedziała..


_________________________________________

Hejka wszystkim! Co myślicie o dzisiejszym rozdziale? Nie ukrywam, że dosyć przyjemnie mi się go pisało ;)

Jakie macie odczucia co do Sir'en? Jestem mega ciekawa waszych odpowiedzi.

Do następnego! Love you all! xx

𝙸 𝚜𝚎𝚎 𝚈𝚘𝚞 || 𝙰𝚟𝚊𝚝𝚊𝚛Where stories live. Discover now