Rozdział 27

218 18 34
                                    

W przepływie emocji, nie myśląc już dłużej o konsekwencjach, przywarł do jej warg... Złożył na jej ustach dosyć szybkiego, ale intensywnego buziaka, po czym lekko przerażony spojrzał na nią, nie dowierzając, że w końcu odważył się to zrobić. Tsireya otworzyła lekko usta i również wyglądała na zadziwioną niespodziewanym gestem chłopaka, jednak kilka sekund później to ona gwałtownie przyciągnęła go do siebie, po czym połączyła ich usta w pocałunku. Kiedy oderwali od siebie swoje wargi wyglądali na jeszcze bardziej zaskoczonych. Nagle zapadła pomiędzy nimi cisza. Oboje spojrzeli sobie w oczy, szukając nazwajem w swoich źrenicach odpowiedzi na nurtujące ich pytania, których nikt w tamtym momencie nie był w stanie wypowiedzieć. Po chwili ponownie przywarli do swoich warg i na zmianę zaczęli składać na swoich ustach dosyć krótkie pocałunki, jednak ta chwila nie trwała zbyt długo, ponieważ kilka sekund później zostali zanurzeni w wodzie przez Payakana, który chciał im dać przez to do zrozumienia, że teraz nie ma czasu na czułości, bo dookoła dzieje się coś złego.

- Musimy już wracać - powiedziała Tsireya, kiedy wynurzyli się z wody.

Młody Tulkun w błyskawicznym tempie podholował ich do wioski. Kiedy miał już odpływać Lo'ak poprosił go jeszcze o to by na siebie uważał.

Po wyjściu z wody, Lo'ak wraz z Tsireyą usłyszeli przeróżne krzyki dobiegające z wioski. W tamtym momencie zauważyli jak wielkie zamieszanie zrobiło się na wyspie. Każdy biegł w inną stronę, uciekając przed niewiadomo kim lub czym.

- Trzymaj się blisko mnie - powiedział Lo'ak, który mocno złapał dziewczynę za rękę i ruszył do przodu przed siebie.

Nagle, w najmniej oczekiwanym momencie, zauważyli jak jedno z Marui stanęło w płomieniach.. Tsireya widząc to bardzo się przeraziła i dosyć głośno zapłakała, po czym mocno wtuliła się w chłopaka. W mieście zaczęło gromadzić się coraz więcej straży, aż w końcu dwójka przyjaciół dostrzegła sprawcę tego zamieszania.. Sir'eny...

- Musimy szybko iść - poinformował ją lekko zestresowany Lo'ak, po czym oboje przyspieszyli kroku.

Starali się omijać większe skupiska ludzi, a przede wszystkim unikać ogromnym łukiem Sir'eny, jednak w pewnym momencie niespodziewanie jedna z nich wskoczyła na Lo'aka powalając go na ziemię. Syknęła przerażająco i zaczęła go atakować. Chłopak próbował bronić się z całych sił, jednak potwór ten był o wiele bardziej silniejszy od niego. Swoimi pzurami ugodził go kilka razy w ramie i klatkę piersiową. Kiedy Lo'ak uświadomił sobie, że nie poradzi sobie z tą Sir'eną, nagle ktoś wydał dosyć głośny okrzyk i w tym samym momencie coś z wielkim impetem udrzyło tą kreaturę w głowę, po czym nieprzytomna upadła na ziemię. Lo'ak natychmiastowo wstał i ujrzał Tsireye trzymającą w ręce kawałek deski. Spojrzał na nią niedowierzając, po czym złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. Nigdy nie widział ją tak bardzo roztrzęsioną i tym bardziej nigdy nie widział ją z jakąkolwiek bronią w ręku...

Starali się iść najszybciej jak potrafią, omijając przy okazji wszelakie zagrożenia. Sytuacja do około nabierała coraz szybszego i niebezpiecznego tempa. Tsireya była wyraźnie zdruzgotana i obawiała się każdej kolejnej minuty czy nawet sekundy. Lo'ak również czuł się bezradny, ale wiedział, że jak najszybciej muszą podążyć do jego rodzinnego Marui. Miał nadzieję, że w pobliżu niego znajdą gdzieś Jake, który będzie wiedział co robić. Wiedział też, że jego ojciec trzyma w ich domu specjalną broń, którą używają ludzie nieba. Jest ona niezwykle niebezpieczna, ponieważ jeden szczał potrafi od razu zabić.

Kiedy byli już naprawdę blisko docelowego miejsca, nagle coś chwyciło Tsireye za nogę. Dziewczyna krzyknęła przeraźliwie i upadła na ziemię. Lo'ak od razu skierował się w jej stronę i zauważył jedną z Sir'en, która ciągnęła jego przyjaciółkę za nogę w stronę morza. Od razu zerwał się jej na pomoc, jednak stworzenie kurczowo trzymało się kończyny dziewczyny coraz mocniej ją ściskając. W pewnym momencie Lo'ak mocno odepchnął ciało tego przerażającego potwora, jednak siła z jaką to zrobił, sprawiła że i również on upadł na piasek. Tsireya pośpiesznie wstała jednak ponownie została zaatakowana od tyłu przez inną Sir'enę.

- Tsireya! - krzyknął chłopak i w przepływie gniewu, szybkim ruchem wyciągnął nóż, po czym ugodził w bok stworzenie, które go przetrzymywało.

Sireny mają skórę pokrytą twardymi łuskami, dlatego też rana, którą zadał, nie była aż tak duża, jednak wystarczająca, aby sprawić jej ból i wydostać się z jej uścisku. Kiedy był już prawie przy Tsireyi, nagle usłyszał dosyć głośny krzyk i sykniecie, po czym Sir'ena, która trzymała dziewczynę, upadła na ziemię. Nagle oczom dwójki przyjaciół ukazała się Tuk, która trzymała w ręce jakieś dziwne urządzenie.

- Nikt nie będzie atakował osób, których kocham - powiedziała dziewczynka w stronę zwijającej się z bólu Sir'eny. - Tym bardziej, że oni razem będą mieć dzieci, które będą się ze mną bawić!

Lo'ak z niedowierzaniem spojrzał na swoją siostrę. Z jednej strony był zdezorientowany jej słowami, jednak jeszcze bardziej tym, czego przed chwilą dokonała.

- Tuk - podszedł szybko do niej i Tsireyi. - Co ty tu robisz i gdzie rodzice? - pytał zestresowany.

- Tuk! Tuktirey! - podbiegła nagle do nich przerażona Kiri, która niemalże natychmiast przytuliła młodszą siostrę do siebie. - Oh Eywo..

Po chwili spojrzała na Lo'aka i Tsireye, po czym mocno objęła ich ramionami.

- Bracie.. - szepnęła.

- Musimy szybko iść do naszego Marui - oznajmił błyskawicznie Lo'ak, po czym złapał Tuk za rękę. - Szybko! - rzucił do reszty, po czym wszyscy skierowali się w stronę ich chaty.

Po około minucie byli już na miejscu.

- W końcu jesteście - powiedział poddenerwowany Pająk, który wraz z resztą, schował się jak najbardziej w głąb Marui, aby zostać jak najmniej zauważonym. Po chwili Lo'ak zaczął przeszukiwać każdy zakamarek ich domu w celu znalezienia jakiejkolwiek broni ojca.

- Wiecie gdzie są rodzice? - zapytał międzyczasie młodszy brat.

- Wyszli chwilę wcześniej przed atakiem - poinformowała go starsza siostra. - Ja, Pająk i Tuk ukryliśmy się w domu, jednak Tuk nagle zniknęła. Kazałam Pająkowi zostać w chacie i sama po nią pobiegłam, a później już wiesz co się wydarzyło.. - wytłumaczyła pośpiesznie. - Skąd to w ogóle wzięłaś, Tuk? - zapytała nagle, trzymając w ręce dziwne urządzenie, które powaliło chwilę temu jedną z Sir'en.

- Widziałam jak tato je chował. Pomyślałam, że może się przydać, a jak zobaczyłam, że jedno z tych stworzeń atakuje Tsireye, musiałam jej pomóc - poinformowała Tuk. - Jest prawie naszą rodziną, jak Lo'ak w końcu jej wyzna, że chce z nią mieć dzieci, a Sully trzymają się razem.

Wszyscy nagle spoglądnęli na Lo'aka, jednak on zbyt bardzo się zestresował, aby spojrzeć na kogokolwiek z nich, a tym bardziej na Tsireye, jednak to w tym momencie nie było dla niego najważniejsze. Jego priorytetem była ochrona rodziny i przyjaciół.

- Skąd wiedziałaś jak to działa, mogło ci się przecież coś stać.. - rzekł lekko zły z wyczuwalną troską w głosie.

- Widziałam kiedyś jak mama przypadkowo dotknęła tym tatę - oznajmiła nagle. - Tak śmiesznie go to potelepało i chyba bardzo zabolało..


_________________________________________

Hejka wszystkim, jak tam wasze samopoczucie?

Dzisiejszy rozdział trochę chaotyczny, zresztą tak jak niespodziewany atak ze strony Sir'en. Miejmy nadzieję, że szybko zakończy się ta wojna i nikt na niej nie ucierpi...

Do następnego, love you all! xx

𝙸 𝚜𝚎𝚎 𝚈𝚘𝚞 || 𝙰𝚟𝚊𝚝𝚊𝚛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz