Rozdział 1

441 10 2
                                    

15 kwietnia, godzina 6:45. Obudziłam się i zaczęłam patrzec w sufit, myśleć nad sensem życia. Nie miałam na nic siły z rana. Zawsze tak robię od kilku lat przebudzam się i patrze w sufit lub sciane i rozmyślam nas życiem. Usłyszałam kroki po schodach i już wiedziałam że idzie mama po to żeby na mnie nakrzyczeć żebym wstała, bo przecierz aktorki muszą się ładnie wyszykować do szkoly i powiedzieć mi mój grafik nagrywek na dzisiaj. Od kilku lat dopiero mam tak zawalony grafik przypominam że swoją karierę zaczęłam w wieku 8 lat. Na początku było to seriale typu "trudne sprawy" czy jeszcze "szpital", a teraz? Netflix chce mieć film i serial ze mną. Nagrywki zazwyczaj mam od wtedy kiedy kończę szkole czyli od 15 do czasem naprawdę późnych godzin. Usłyszałam otwieranie drzwi wiec mój wzrok powędrował na nie. To była mama.

- Boże ty jeszcze śpisz? - powiedziala złym głosem.

- Wstawaj kurwa, a nie leżysz i się gapisz w sufit nie wiedząc co ze sobą zrobić! - wykrzyczała. - Dzisiaj wychodzisz wcześniej z szkoly o 13:30 odrazu jedziemy na makijaż, wlosy i paznokcie. Później szybko na plan do filmu "This spring". Później na kasting do serialu gdzie będzie grała Jenna Ortega, jeszcze nie wiem jaki tytuł będzie ten serial, ale to będzie horror na pewno. - powiedziała szybko. - Później be..

Przerwałam jej mówiąc:

- Po co tego tyle. Pozatym mówilam Ci już, że narazie gram tylko w "The spring" i chce przerwy. - odparłam zmęczonym głosem.

- NIE DENERWUJ MNIE NAWET DZIEWUCHO, BO ZARAZ DOSTANIESZ KARE NA TELEFON.

- Mów dalej.

Zaczęła gadać. Nie słuchałam jej tylko zastanawiałam się jak przeżyje dzisiejszy dzień, ponieważ nie mam siły  iść do szkoły. Nie wiem ile czasu minęło, ale rozejrzałam sie po pokoju a mojej Matki nie było. Nie nawidze tego jak steruje mną jak jakąś kukiełka. Wreszcie zebrałam siły żeby wstać podeszłam do lustra i oglądałam swoje sińce pod oczami. Spore były. Później odsunelam sie troche na metr od lustra i spuściłam moje spodnie od piżamy na biodra, podwinęłam bluzkę żeby było widać moją talie. Przyglądałam sie mojej figurze i to jak chudnę w oczach. Jeszcze jakieś pół roku temu ważyłam 50 kilo a teraz 35. Moja matka stosuje na mnie różne diety. Ani żadna mi nie przypadła do gustu. Spojrzałam na zegarek była już 6:56. Zebrałam siły i usiadłam przy toaletce, założyłam opaskę i zaczęłam nakładać swoją pielęgnację. Później makijaż. Dosyć dużo makijażu, bo matka mi każe wyglądać jak chodzący szczęśliwy promyczek, który tryska energia. Podkład, korektor, puder, mydełko do brwi, bronzer, róż, rozświetlacz, tusz do rzęs, pomadka do ust. Nigdy mi się nie chce nakładać tyle makijażu. Uważam że wyglądam w nim jak typowa tapeciara.

Ubrana w dżinsowe biodrówki jak z lat 00 i biały koronkowy top wsiadłam w elektryczna tesle Matki i zawiozła mnie do szkoły. 10 minut późiej byłam już pod klasa. Rozglądałam sie, bo słyszałam głosy które wołają moje imię. Myślałam że to w mojej głowie, ale się myliłam.

- Heeeej Lily - powiedziała Mia.

Mia to moja oddana przyjaciółka z którą się przyjaźnie od kiedy mieszkam w Londynie. Nigdy mnie nie oceniała, ani nie patrzała na moją popularność. Mogłam jej wszystko powiedzieć oprócz depresji z którą zmagam się od 8 roku życia.

- Hej Mia - przytuliłam ją, a ona jak zawsze odwdzięczyła sje tym samym.

- Na myśl że dzisiaj mamy 3 kartkówki robi mi się nie dobrze.. - powiedziała.

- ILE???

- Matma, polski, fizyka..

- Matko Boska..

Wzrok Mii powędrował za popularna grupka chłopaków. Byli popularni tylko w szkole, a poza nią? Nikt o nich nie słyszał. Chciała bym tak.

- Ale ładni - zatopiła się w spojrzeniu jednego z brunetów.

Prognoza miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz