19 | CZARA OGNIA

70 13 32
                                    

— Co ty wyrabiasz?!

Stawiam się, to rzecz jasna — z przyzwyczajenia, z natury, z czegoś na pewno. Kontrę dostaję solidną. Alexander Svensson należy do jaszczurów z podgatunku upartych. Albo takiego, u którego nie wykształciły się zmysły słuchu. Opcji jest wiele, każda kusi. Wezmę wszystko, byle mu ująć.

Nie potrafię ustalić, czy Alexa kręci bardziej wizja zrujnowania mi życia, czy opinii publicznej, ale pewny jestem, że niezależnie od motywów, nakręcił się na ten swój chory plan. Chwyta mnie mocniej, gdy próbuję się wyrwać, i ciągnie za sobą, jakbym był workiem ziemniaków. Dostaje ogniem po łapach. Puszcza mnie wolno.

Klnie przesadnie wysokim tonem, strzepując z dłoni pozostałe po moim uderzeniu iskry. Marszczę groźnie czoło i stawiam stanowczy krok za siebie, gdy Alexander stara się złapać ponownie mój łokieć. Rozchyla usta, zipiąc z niedowierzaniem, a potem krzyżuje przed sobą ramiona i krzyczy szeptem:

— Ja ci ratuję reputację, a ty mnie bijesz?!

— Ty się zajmij swoją reputacją! — odparowuję. — Moją zostaw!

— William, mordo. Tu nie ma czego ratować — śmieje się. Otacza się z teatralnym smutkiem ramionami. Puszcza w przestrzeń dziwnie nostalgiczne spojrzenie. — Moja reputacja umarła w chwili, gdy dałem się zaliczyć banshee, która była laską mojego przyjaciela. Ale było warto. Zdałem angielski.

— Co?

— Co.

Dociera do niego, co powiedział. Alex, powtórzywszy po mnie tępo pytanie, wpatruje się we mnie w milczeniu. Nie udaje mu się ukryć tego zażenowania i ewidentnego wstydu, które pojawia się w jego oczach. Przecież to jest taki tłumok, że głowa mała. W pale się nie mieści. Dlaczego rodzice nie oddali go na wychowanie trollom, a wysłali za karę do szkoły z internatem? Istnieje większe prawdopodobieństwo, że dałoby się z niego wyrzeźbić coś więcej niż sześciopak. No, pomyślmy — może jakieś odruchy samozachowawcze?

Nagle zaczynam zastanawiać się, czy naprawdę zamierzam powierzyć komuś takiemu decyzyjność w Radzie. On ma się za mnie wypowiadać? Taka nielojalna łajza? Myślałem, że to ja sięgnąłem apogeum niewierności względem swoich skandynawskich przyjaciół, ale okazuje się, że kiedy upadam na dno Rowu Mariańskiego, Alexander puka od spodu i jeszcze stoi na drabinie.

— Nie mów mojej mamie, dobra? — prosi Alex. Słów mi brak. Przymykam powieki i przewracam oczami, modląc się w środku, żeby ten koszmarny sen wreszcie się skończył. — I nikomu innemu. Wstyd mi. Nie słyszałeś tego, ok?

— O typie, uwierz — mamroczę. — Marzę o tym.

Jestem oszołomiony i zdegustowany wyznaniem, które usłyszałem, przez co tracę na przewadze i pozwalam, żeby Svensson znów mnie obezwładnił. Gnojek jest zawzięty, gdy zaciąga mnie bliżej Hope i Landona, którzy wciąż prowadzą testy zlecone przez Alarica.

— Normalny jesteś? — walczę o swoje. — Nie widzisz, że jest zajęta?

— Nie będziesz jej przeszkadzać — uznaje pewny siebie Alex. — Gdybym nie był pazerny, postawiłbym stówę, że nawet się ucieszy...

— ...serio uduszę cię w nocy poduszką — odgrażam się. — Nikt nie przyjdzie ci na ratunek.

— Nie kuś — zbywa mnie. Zatrzymuje się gwałtownie. Prawie wpadam w jego plecy. Alexander wykonuje nieoczekiwany zwrot. Puszcza mnie, a moment później staje za mną, gotowy do wprowadzenia następnego etapu swojego planu. Zaczyna prędko odliczać. — Trzy... Dwa...

Popycha mnie z impetem. Lecę przed siebie. Prawie staczam się ze wzniesienia, ale zdążam złapać równowagę. Nim zdążam zaprotestować i wytknąć, że zgubił gdzieś jeden, Alexander woła szeptem:

NORTHMAN | LEGACIES + KAI PARKEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz