21 | WYBUCHOWA PROPOZYCJA

106 13 21
                                    

— No, coś nie ten teges wyszło.

Jak raczę Alexandra sponad sandwicha wzrokiem mordercy skazanego na karę śmierci poprzez elektryczne krzesło, chłopak zwiera gębę i wciska ekspresowo do usta łyżkę z czekoladowym jogurtem, udając, że żadne stwierdzenie z jego strony nie padło i zwyczajnie się przesłyszałem. Wpatruję się w niego nieprzerwanie. Nawet przepyszny smak roztopionego sera nie przekonuje mnie, żeby wziąć następnego gryza i nie pozwolić, aby nietrafne słowa Alexa przeszkodziły mi w spożywaniu śniadania. Jaszczur zerka na mnie raz i przechwyciwszy moje spojrzenie, wciska do ust drugą łyżkę, wzdychając głośno:

— Jaki pyszny jogurcik. Yummy.

Narastające między nami napięcie potęguje szuranie po pustym, plastikowym dnie, kiedy skończywszy swój jogurt, Alexander wciąż nie ma odwagi, aby popatrzeć mi w oczy. Sandwich stygnie. Zamykam go w dłoniach, podgrzewając swoje śniadanie, a kiedy smród spalenizny zaczyna drapać mnie w nosie, wypuszczam kanapkę z rąk. Zwęglone jedzenie upada na talerz.

Łezka kręci mi się pod powieką.

Gdy zerkam na czarny chleb, dociera do mnie głośne, pełne ulgi sapnięcie Svenssona. Alex odstawia wreszcie pudełko po jogurcie. Przytrzymuje między zębami łyżkę, poruszając nią nerwowo, a dłonie splata przed sobą, kiedy pochyla się w moją stronę.

— Tak się dzieje czasami — próbuje mnie pocieszyć. Nawet specjalnie wyciąga łyżkę z gęby, żeby wskazać z nią mojego tosta, a potem wkłada ją ponownie do ust; to chyba jakiś tik nerwowy. Swój wywód Alex kontynuuje więc bardzo niewyraźnie. Muszę się skupić, bo nie rozróżniam już, czy mówi do mnie w języku kolonizatorów, trolli czy w obydwu na raz. — Trochę za dużo ciepła, i już! Serek zwęglony...

— ...to metafora, tak? — przerywam mu, nim Alex dzieli się ze mną dalej swoją kulinarną wiedzą. Wprawiwszy łyżeczkę w ruch, rzecz porusza się w górę i w dół, potwierdzając moje spostrzeżenie. Nie wiem, co go tak cieszy. — Gdyby ktoś nie podkręcił temperatury bez przeczytania przepisu, mój sandwich by się nie spiekł...

— ...ale to ty wsadziłeś go do tego tostera — zauważa, nie powiem, żeby niesłusznie. Honor nie pozwala mi jednak przyznać mu głośno racji. Jeszcze uwierzy, że zdarza mu się wydusić z siebie coś mądrego, i co wtedy zrobię?

— Ty go włączyłeś.

Łyżka wypada Alexowi z rozdziawionej w teatralnym szoku paszczy, ale chłopak zdąża chwycić ją w locie. Przymykam powieki, przyciskam dłonie do twarzy i tak, jak obiecałem Emmie, odliczam od dziesięciu do zera, nim wypuszczam z siebie pasywę-agresywę. Długi wydech opuszcza moje ciało, nim odpowiadam z wymuszonym uśmiechem:

— Jeśli się nie uciszysz, podzielisz los tego tosta.

Na pogodnym licu Alexa pojawia się pełen zrozumienia wyraz, a potem chłopak opada plecami na krzesło i skupia się na widokach za oknem; precle z podstawówki trenują na zajęciach dodatkowych pseudo-quidditch. Jaszczur nie przestaje maltretować łyżki, którą macha teraz namiętnie, jakby dosłownie próbował opanować swoją nerwicę ruchową. Odsuwam talerz na bok, sięgam po własny jogurt i zabieram się za jedzenie.

— No, dobra, ale serio tak tobie potem powiedziała? — Alex dzieli się ze mną następnym pytaniem. — Kumasz, to, że nie jest pewna, którego woli i potrzebuje czasu?

— Tak, łosiu. Tak było — potwierdzam. Wgapiam się w czekolady jogurt. Nałożyłem sobie górkę większą niż moje szczęście. Robię takiego zeza, aż bolą mnie oczy. — Ujęła to ładniej i delikatniej, żeby nie złamać mi serca, ale dokładnie taki przekaz zrozumiałem sam — uściślam. — W sumie dobrze, że to potwierdzasz. Myślałem, że mi weszła nadinterpretacja tematu.

NORTHMAN | LEGACIES + KAI PARKERWhere stories live. Discover now