Od tego są przyjaciele

270 13 1
                                    

Sprzątnełyśmy brudne naczynia i usiadłyśmy na kanapie.

- Wiesz planowałam jutro zrobić małą imprezkę i jesteś na nią zaprosozna. - próbowała zagadać Fran, ale w moich myślach był ten tajemniczy chłopak.

- Gavi też tam będzie?

Widziałam jak się spieła i na mnie spojrzała.

- Jeszcze nie wiem. - utkwiła swój wzrok w podłodze.

- Hej Fran, no już gadaj co się dzieje.

- Okej, ale musisz obiecać, że nikomu nie powiesz.

Położyłam prawą rękę na sercu a drugą zrobiłam znak obietnicy, poczym się lekko uśmiechnęłam.

- Jak już wiesz Pedri jest moim kuzynem. Bardzo go kocham i jestem mu wdzięczna za to, że udało mu się przekonać moich rodziców na przeprowadzkę tu. - zrobiła małą przerwę między kolejnym zdaniem. - Obiecał im, że się mną zajmie. Wtedy też poznałam Pablo i jako jedyny zaczął mnie traktować jak kobietę, a nie jak młodszą kuzynkę Pedriego. Zrodziło się jakieś uczucie między nami. Pedro nic nie wie i wolę żeby to tak zostało.

- Nauralnie kochana. Twoja tajemnica jest u mnie bezpieczna.

- Obiecali sobie, że nie będą mieli dziewczyn, aż do ukończenia 25 roku życia. Ciężko nam obojgu jest okłamywać tak ważną dla nas osobę.

Chciałabym powiedzieć, że rozumiem, ale prawda jest taka, że nigdy nie byłam w takiej sytuacji.

- Mam plan. - oczy dziewczyny rozjaśniły się w mgnieniu oka - Zacznij spotykać się z Pedrim. Wtedy będą musieli złamać obietnice i nikt nie będzie poszkodowany.

- Ja będę poszkodowana Fran. Rozumiem, że chcesz jakiś załagodzić sprawę, ale proszę nie moim kosztem.

Dziewczyna się uśmiechnęła, a ja wstałam u ruszyłam w stronę swojego nowego pokoju. Zegar pokazywał już godzinę 23, więc była to idealna pora, żeby iść spać.

Przebrałam się w piżamę i ułożyłam wygodnie na łóżku. Niestety w mojej głowie kłębiło się tysiąc myśli i nie ułatwiało mi to zaśnięcia. Nawet się nie zorientowałam, gdy już to zrobiłam.

***

Ktoś pociągnął mnie za rękę. Było strasznie głośno i ciemno zarazem. Ktoś wolał moje imię. To był damski głos i nawet go znałam. To była Sofia. Wołała mnie. Dalej nie widziałam kto mnie ciągnął. Szłam dalej, tak jak mnie ktoś kierował, aż w tych egejskich ciemnościach natrafiłam na oczy tak piękne, ale zarazem tak niebezpieczne.

Ubudziłam się mając całe mokre ciało. Na zewnątrz było już jasno i po sprawdzeniu godziny dowiedziałam się, że spałam aż dziesięć godzin. Niechętnym ruchem wstałam z wygodnego łóżka.

Ruszyłam drogą prowadzącą do łazienki i przejrzałam się w lustrze. Kosmyki włosów były przyklejone do mojej twarzy, co niezbyt apetycznie wyglądało. Przepłukałam twarz zimną wodą i jeszcze przez chwilę przyglądałam się mojemu odbiciu.

Zaraz potem znajdowałam się już w kuchni, próbując nauczyć się co gdzie leży. Jedyne co w tamtym momencie udało mi się znaleść to szafka z płatkami, dlatego też wyciągnęłam mleko z lodówki i zrobiłam sobie śniadanie.

Puki co nie spotkałam się z Fran. Nie wiem czy jeszcze śpi czy gdzieś wyszła i jakoś nie chciało mi się sprawdzać.

Gdy już zjadłam, odstawiłam brudne naczynie do zmywarki i wróciłam do mojego pokoju. Otworzyłam walizkę, żeby się trochę rozpakować, ale po jej otworzeniu zdałam sobie sprawę, że mam rzeczy tylko na dwa dni. Moja kosmetyczka też pachniała biedną. Były tam podstawowe kosmetyki w ultra małych rozmiarach. Postanowiłam, że jak tylko się umyje i ubiorę, wybiorę się do sklepu po jakieś podstawowe rzeczy.

InfinidadWhere stories live. Discover now