Muzeum

193 11 1
                                    

Moje serce się zatrzymało, bo wiedziałam, że to oznaczało poważną rozmowę z Fran.

- Ja... Ty.. To nie to co myślisz! - odepchnęłam chłopaka, który poleciał plecami do łóżko i wyszczerzył się. - On jest pijany!

Gavi, który stał za Fran na początku patrzył przepraszającym wzrokiem, ale teraz walną się w czoło i pomachał głową jakby dalej nie dowierzał, że właśnie wydałam jego kumpla.

Dziewczyna westchneka i podeszła do nas, aby przyjrzeć się swojemu kuzynowi.

- Gavi zaprowadź mojego szanownego kuzyna do łazienki i zrób mu zimny prysznic. Carla, ty idziesz ze mną. Musimy mu coś dać do jedzenia.

Poszłam posłusznie za dziewczyną, która wygrzebała coś z lodówki i postawiła na wolnym miejscu, zakładając, że było przygotowane dla Pedro. Usiadłam i czekałam, aż coś powie.

- Słuchaj... - zaczęła niepewnie - mówiłaś, że nic cię z nim nie łączy.

- Bo nic nas nie łączy. On jest pijany i chyba źle zinterpretował moje słowa. Było mi go po prostu szkoda.

Dziewczyna westchnela i złapała się za grzbiet nosa. Widziałam, że jest zirytowana całą tą sytuacją.

- Carla... - ciągnęła dalej - nie myśl, że jestem na ciebie zła o to co się tam stało, tylko nie mogę uwierzyć, że nie zaufałaś mi i w sprawie z Pablo. Mogłabym pomoc z tym przygłupem. To nie pierwszy raz.

Zrobiłam duże oczy. Gdzieś w środku byłam spokojna, że dziewczyna odpuściła temat z niedoszłym pocałunkiem, ale jednocześnie nie mogłam się nadziwić tym, że Pedro już wcześniej odwalał takie akcje.

Nie dane mi było odpowiedzieć, bo do kuchni przyszedł Gavi, który prowadził swojego przyjaciela do stolika. Pedro miał wciąż mokre włosy, a woda z włosów spadała mu na twarz. Muszę przyznać, że musiałam zakryć twarz włosami, żeby nikt nie zauważył moich rumieńców. Chłopak usiadł na miejscu gdzie było przyszykowane jego jedzenie i jak opętany zaczął nakładać go do buzi tonami.

Patrzyliśmy się na niego jednoznacznie, a on przewrócił oczami z buzią pełną jedzenia.

- Lepiej się już czujesz? - zagadnęła go blondynka, a on pokiwał głową.

- Myślę, że powinien tu przenocować. - dodał Gavi - To nie najlepszy pomysł, żeby tuż przed meczem wzbudzać sensacje na ulicy.

- Tak masz rację, ale ty też musisz zostać. Nie masz jak wrócić, a taksówką samego cię nie puszcze. Prześpisz się na kanapie czy coś. - powiedziała zmartwiona Fran.

- To może ja pójdę i przygotuje im tą kanapę? - zapytałam niepewnie.

Fran pokiwała głową, a ja zaczęłam rozkładać mebel, by pomieścił dwie osoby. Przyniosłam koce i poduszki no i nie mogło zabraknąć kosza na śmieci, jakby Pedro zebrało się na wymioty.

Gdy już wszytko zrobiłam poinformowałam chłopców, że ich legowisko jest już gotowe, a oni się położyli. Tak jak myślałam Pedro położył się z brzega, by mieć lepszy zasięg do kosza.

Razem z Fran skierowałyśmy się do naszych pokojów. Zamknęłam za sobą drzwi i położyłam się na łóżku. Zajęczałam gdy poczułam, że podemną leży coś, co ewidentnie nie jest wygodne. Był to telefon, ale nie mój. Na tapecie była jakaś kobieta, której nigdy na oczy nie widziałam, ale od razu domyśliłam się kto jest właścicielem. Odłożyłam go na stolik nocny i już miałam zagrzebać się pod kołdrą, gdy jego telefon za wibrował i się włączył. Długo walczyłam z tym czy sprawdzić skąd to powiadomienie. Moja ciekawość była jednak silniejsza.

InfinidadWhere stories live. Discover now