Pov. Pedri
Minęły cztery dni.
Cztery jebane dni od kiedy ten psychol porwał Carle.
Cały ten czas spędzałem u Ferrana i chodziłem w kółko po pokoju. Sofia siedziała w fotelu płacząc, a Ferran próbował ją pocieszać.
- Czemu policja nic nie robi?! - krzyknęła Sofia.
- Nie denerwuj się, skarbie. To może zaszkodzić dzieciom.
- Od czterech dni jestem po terminie i nie urodzę puki Carla nie wróci do domu cała i zdrowa.
- Czemu do niej zadzwoniłaś? - spytałem wściekły.
- Bo miałam tego dnia rodzić i może chciałam, żeby była obok mnie. Skąd miałam wiedzieć, że Emiliano ją śledzi?
- To nie wina Emiliano, tylko jego przydupasa Filipo.
- Dlaczego dopuściłeś go do jej? - uspokajanie Ferrana nie dawało żadnych skutków, bo Sofia denerwowała się jeszcze bardziej - Obiecałeś... - próbowała wstać, ale coś było nie tak - Obiecałeś, że będziesz jej pilnował...
Sofia była coraz słabsza. Zaczynała tracić przytomność.
- Mój Boże, wody jej odeszły - zauważył Ferran.
- Dzwonię po pogotowie.
- Nie, dzwoń do naszego doktora. Nie możemy teraz ryzykować.
Natychmiast chwyciłem telefon chłopaka i wybrałem numer do ich lekarza i poinformowałem go o całym zajściu.
Czekanie w takich momentach było najgorsze. Ferran cały czas dopytywał się czy to już koniec i nie dał pracować dla lekarza, a ja kręciłem się w kółko, żeby pozbierać myśli.
Nieprzewidziany poród jeszcze bardziej nas stresował, a zwłaszcza Sofie, która krzyczała z bólu, a Ferran zachodził w głowę jak jej pomóc.
Jeśli to nie jest miłość, to w nią nie wierze.
Po bardzo długim czasie krzyki ustały, a słychać było płacz dziecka. Spojrzałem na mojego przyjaciela, który był tak blady, że wtapiał się w kolor ściany.
- Moje gratulacje, został Pan ojcem - powiedział lekarz, który ledwo do wyszedł z pokoju w którym rodziła Sofia.
- Mm-mogę wejść?
- Tak, ale pańska partnerka jest wykończona, dlatego proszę żeby to były szybkie odwiedziny. Dzieci dostały przebadane i jest wszytko w porządku.
Ferran jak poparzony wleciał, żeby zobaczyć dzieci. Z tego co udało mi się dowiedzieć, były to bliźniaki z czego jeden chłopiec i jedna dziewczynka.
- Może teraz w końcu powiesz jak mają na imię? - zapytałem, ponieważ wcześniej ta dwójka nie chciała nikomu tego zdradzać, żeby zrobić nam wszystkim niespodziankę.
- Nicolas i Lea - powiedział ze łzami w oczach, gdy przyglądał się maleństwom.
- Ładne.
- Pedri... Czy zechciałbyś może zostać ojcem chrzestnym dla Nikolasa?
- Jak mógłbym odmówić - uśmiechnąłem się - A Lea?
- Gavi i Fran. Za to do Nikolasa ty i Carla.
- Boże, Carla. Przez to wszytko omal o niej zapomniałem.
Wyszedłem czym prędzej z pomieszczenia i chwyciłem telefon, aby wybrać numer do naszego prywatnego detektywa.
YOU ARE READING
Infinidad
Fanfiction- Mówiłeś, że ona tu będzie! - wykrzyknęłam mu prosto w twarz, ale jego uśmiech nie schodził z twarzy. - Dużo mówię, mało robię - prychnełam pod nosem na jego słowa - Ile jeszcze będziesz mi przeszkadzał zamiast pomagać? - Nieskończoność.