Filipo

181 11 0
                                    

Zamówiłam taksówkę pod mój blok i obserwowałam w aplikacji za ile będzie. Próbowałam czymś zająć głowę byle tylko nie myśleć o wiadomości, którą dziś dostałam od Pedro.

Było w niej coś niepokojącego, ale nie miałam zamiaru psuć sobie wieczoru przez byle frajera, co nie potrafi nawet powiedzieć w twarz, że jest zazdrosny i nie chce żebym widywała się z kimkolwiek kto nie jest nim.

Zagotowałam się w środku, ale na całe szczęście w moją ulice wjechał samochód i po opisie w aplikacji, wiedziałam, że jest mój. Wsiadłam do środka i pomyślałam sobie, że może bym mu odpisała, ale strzeliłam sobie w myślach w twarz i spróbowałam się odprężyć.

Nie odpisze mu.

Nie odpisze mu.

Nie odpisze mu!!!

NIE. ODPISZE. MU!!!!!

I chuj, odpisałam.

Od Carla
Wyluzuj.

Wyluzuj, serio?

Ale ze mnie idiotka. Nie, lepiej, idiotka do potęgi trzysta pięćdziesiątej czwartej.

Nawet nie zwróciłam uwagi gdy już dojechałam na miejsce. Cała podróż minęła mi na udręczaniu się za to co mu napisałam.

Idiotka.

Przed wejściem do restauracji stał już Filipo. Był ubrany w zwykle czarne spodnie i granatową koszule, przez co prezentował się bardzo dostojnie.

Ja nie odbiegałam od niego daleko, gdyż włączyłam luźną koszule w odcieniu beżu. Była cienka przez co nie było mi wcale gorąco. Dlatego właśnie uwielbiałam satynę. Na dopełnienje looku wybrałam czarną, ołówkową spódnice.

Razem wyglądaliśmy jak para biznesmenów, którzy po ciężkim dniu poszli na wspólną kolację.

Przywitałam się z moim towarzyszem buziekiem w policzek i ruszyliśmy do środka. Zajęliśmy stolik i zamówimy coś do picia. Filipo zamówił sobie whiskey, a ja postawiłam na zwykle czerwone wino.

- Ładnie dziś wyglądasz. - odezwał się w końcu, gdy tylko skończyliśmy składać zamówienie.

- Oh, dziękuję. Ty również bardzo dobrze się prezentujesz.

- Myślałem, że się nie zgodzisz na te spotkanie.

- Najbliżsi mnie przekonali. - odparłam, po czym upiłam łyk wina.

Uśmiechnął się cwaniarsko i podniósł brwi, jakby bawiło go to, że nie jest zdecydowana.

- Cieszę się, że masz ludzi na których ci bardzo zależy.

- Tak, są wspaniali.

Rozmawialiśmy dużo o różnych błahostkach, aż w końcu kelner przyniósł nam jedzenie, które było bardzo smaczne.

Jeszcze się siedzieliśmy chwilę po uregulowaniu rachunku, ponieważ rozmowa nam się bardzo dobrze kleiła.

- Co?! - krzyknęłam - Jak możesz wrzucać wszystko do jednego prania.

- Dla mnie kolory są takie same.

- Przecież się odziela jasne od ciemnego, czy chodźby nawet kolorowe.

- Bez różnicy. - odparł, a ja zaśmiałam się na jego słowa.

- Jestem ciekawa jak potem wyglądają twoje ubrania.

- Tak jak widać. - uśmiechnął się i wskazał na koszule, którą miał dziś na sobie.

- Nie.... Nie mów mi, że nawet koszule pierzesz jak normalne pranie.

InfinidadWhere stories live. Discover now