XI

3.4K 96 10
                                    

Aż do jednego pamiętnego dnia. Kończył się październik, tego dnia było bardzo ciepło więc postanowiłyśmy z dziewczynami zjeść lunch na dworze, na ten sam pomysł wpadło wiele innych osób i gdy w końcu udało nam się znaleźć wolne miejsce, zauważyłyśmy dość spore zbiegowisko, nie pozostało nam nic innego jak podejść i zobaczyć co tam się dzieję. Dwóch chłopaków się biło, choć właściwie to tylko jeden z ich zadawał ciosy, w tym właśnie chłopaku rozpoznałam Tonny'ego. Pobity chłopak właściwie nie miał jak się bronić, miał rozcięty łuk brwiowy i możliwe, że złamany nos, zareagowałam instynktownie, wepchnęłam się miedzy tą dwójkę
- Tonny przestań! - krzyknęłam ale zanim Tonny ogarnął kim jestem kilka razy oberwało mi się bo klatce piersiowej
- Tonny dość!- powtórzyłam i odepchnęłam brata, co o dziwo mi się udało bo ten był ode mnie większy i silniejszy, wtedy pojawili się nauczyciele.
- podajcie mi wodę i chusteczki- powiedziałam do ludzi obserwujących całe to zdarzenie. Tonny stał jak wryty, dopiero doszło do niego co zrobił. Zauważyłam gdzieś w tym tłumie Dylana i Hailie
- Nic mi nie jest- rzuciłam szybko, gdy zobaczyłam jakim wzrokiem patrzyli na mnie bracia. W końcu ktoś podał mi rzeczy, o które poprosiłam i zaczęłam przecierać chłopakowi twarz tak by mógł cokolwiek zobaczyć
- dziękuję- powiedział zachrypniętym głosem, a ja się tylko uśmiechnęłam
- Dobra proszę się rozejść- cały czas powtarzali nauczyciele i wtedy zadzwonił dzwonek. Nie spieszyłam się na lekcję, bo ważniejsza dla mnie była pomoc temu chłopakowi
- zabierzcie go do pielęgniarki- zarządził jakiś nauczyciel, którego nie kojarzyłam
- a ty do dyrektorki- powiedział wskazując na Tonny'ego. Ja za to skierowałam się do budynku szkolnego i pobiegłam do pierwszej lepszej łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi podciągnęłam koszulkę i pożałowałam, że to zrobiłam. Na wysokości żeber zaczął robić mi się powoli paskudny siniak, poczułam też okropny ból przy braniu głębszego oddechu więc wyciągnęłam z plecaka tabletki przeciwbólowe i wzięłam dwie. Umyłam brudne z krwi ręce i poczekałam tam aż zadzwoni dzwonek na kolejną lekcję. Weszłam do Sali tak jakby nic się nie stało i zajęłam swoje miejsce choć niw mogłam się na niej skupić przez minione tego dnia wydarzenia. Nagle do klasy wszedł nasz wychowawca Pan Brown i poprosił mnie żebym za nim poszła. Wyszłam z Klasy zamykając za sobą drzwi.
- musieliśmy poinformować twojego starszego brata o tej sytuacji na szkolnym boisku- powiedział,
- a co ja mam z tym wspólnego? - zapytałam
- ma szkolnym monitoringu widać jak wchodzisz pomiędzy tą dwójkę i ich rozdzielasz- odpowiedział spokojnie
- widać również, że nie tylko ten chłopak został uderzony- dodał
- ale mi nic nie jest -powiedziałam chcąc się jakoś wybronić
- no cóż ja tylko miałem cię poinformować, że za 15 minut ktoś ma po ciebie przyjechać- powiedział, a mnie na te słowa zamurowało. Pan Brown pozwolił mi już nie wracać na lekcje za co byłam mu bardzo wdzięczna. Wślizgnęłam się tylko po mój plecak i zniknęłam w najbliższej łazience. Chwilę później zadzwonił do mnie Will i powiedział, że czeka pod szkołą. Wychodząc z łazienki wpadłam na Dylana
- mogę wiedzieć po jaką cholerę się między nich mieszałaś? - zapytał
- nie twój interes- opowiedziałam, nie chciałam być wredna, ale wtedy byłam bardzo zła. Wyminęłam go, ale ten zdążył złapać mnie za nadgarstek i przyciągnąć do siebie
- co ty taka nie miła? - zapytał a mi udało się wyrwać z jego uścisku. Bez opamiętania zaczęłam biec w kierunku wyjścia. Wybiegłam ze szkoły i od razu zauważyłam Will 'a. Stał oparty o samochód i rozmawiał z kimś przez telefon. Gdy mnie zauważył zakończył rozmowę, podszedł do mnie i przytulił się do mnie,
- Vincent jest na mnie zły prawda? - zapytała gdy już siedzieliśmy w samochodzie
- Zacznijmy od tego ,że ta sytuacja w ogóle nie powinna mieć miejsce- powiedział
- Tony nie powinien, się tak zachowywać i to jeszcze na waszych oczach- dodał
- Ale ty nie powinnaś się była w to mieszać- powiedział broniąc Tonny'ego. No cóż nie zamurowało, Przez resztę drogi do domu nie odezwałam się do niego słowem. Gdy zaparkowaliśmy w garażu pobiegłam do swojej sypialni, zamknęłam się w łazience. Stanęłam przed lustrem i podciągnęłam koszulkę, na klatce piersiowej pojawiło się kilka siniaków, teraz były fioletowe i zdecydowanie bardziej bolesne. Nie przejęłam się tym za bardzo tylko przebrałam się w dresy i bluzę, wzięłam coś przeciwbólowego i położyłam się na łóżku. Chwilę później ktoś zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź wszedł. Był to Vincent. Ubrany był w czarną koszulę i garniturowe spodnie, usiadł na krześle przy biurku i odwrócił się w moją stronę, ja zaś podniosłam się i usiadłam opierając plecy na poduszkach.
- Chciałbym porozmawiać z tobą o bójce Tonne'go- zaczął
- Shane powiedział mi, że ją widziałaś, powiedział mi również jak na nią zareagowałaś- dodał
- Zareagowałam instynktownie, tamten chłopak leżał i nie potrafił się bronić więc zrobiłam to co uważałam za słuszne- powiedziałam
- Nie twierdzę że teren szkoły to właściwe miejsce na załatwienie takie rzeczy a Tonny zdecydowanie ma problem z agresją i z całą pewnością powinien był lepiej nad sobą panował jeszcze będą mu o tym przypominał- obiecał
-natomiast Jestem tutaj bo chciałbym wyrazić się jasno że sobie żebyś w przyszłości trzyma się daleko od takich incydentów a już na pewno nie rzucało się to jest po prostu niebezpieczne- powiedział swoim lodowatym tonem
- Vincent ten chłopak miał rozcięty łuk brwiowy i załamany nos, jeszcze chwila i straciłby przytomność, poza tym Hailie tam stała- powiedziałam i zaniosłam się kaszlem, wymówienie tego kosztowało mnie dużo energii.
- wszystko w porządku? - zapytał Will, który jakimś cudem znalazł się właśnie w mojej sypialni
- nic mi nie jest- odpowiedziałam między kaszlnięciami, podniosłam się i wyszłam na balkon by odetchnąć świeżym powietrzem. Słyszałam w tle jak Will mówi coś do Vincenta, który chwilę później opuścił moją sypialnię. Will po chwili stanął koło mnie i objął mnie ramieniem dotykając przez przypadek największego i najbardziej bolesnego siniaka jakiego miałam. Syknęłam z bólu a on automatycznie zabrał rękę
- nie wydaje mi się, żeby wszystko było w porządku- powiedział.
- trochę się tylko potłukłam- powiedziałam
- na nagraniu widać co innego, Tonny nieźle ci przywalił - a mnie serce stanęło
- widzieliście nagranie? - zapytałam, byłam pewna że moja twarz pobladła
- tak Vincent o nie poprosił- odpowiedział spokojnie a ja mocniej złapałam się barierki. Nagle mnie olśniło
- muszę porozmawiać z Tonny'm- powiedziałam prawie wybiegłam z pokoju. Chwilę zajęło mi się zebranie w sobie i w końcu zapukałam do drzwi, zza których dotarł do mnie jedynie cichy pomruk
- Tonny to ja Eliza możemy porozmawiać?- zapytałam
- Wejdź- powiedział jakby od nie chcenia ale jak tylko mnie zauważył jego mięśnie się napięły
- Przepraszam, że cię uderzyłam - powiedział
- to moja wina nie powinnam się była tam wpychać -
- nic ci się nie stało?- zapytał
- jestem trochę poobijana ale nic mi nie będzie- powiedziałam i nawet wysiliłam się na uśmiech
- dlaczego pobiłeś tego chłopaka?- zapytałam
- nie chcesz wiedzieć- odpowiedział
- chce- powiedziałam stwarzając pozory pewnej swojego zdania
- nie chcesz- powiedział i dał mi do zrozumienia, że nie wyciągnę od niego tej informacji
- to wszystko?- zapytał
- tak- odpowiedziałam
- to spadaj stąd- powiedział a ja posłusznie opuściłam jego sypialnie. Zanim jednak poszłam do siebie wpadłam do Hailie. Usiadłyśmy na jej ogromnym łóżku i rozpoczęłyśmy nasze ploteczki. Obgadałyśmy nauczycieli, nasz klasy, oceniłyśmy szkołę i jej poziom. Nie tknęłyśmy jednak tematu dzisiejszego wydarzenia co było mi na rękę. Nagle przeszłyśmy na temat mamy i babci. Powspominałyśmy te miłe i złe chwile, popłakałyśmy trochę i tak zasnęłyśmy wtulone w siebie.

Rodzina monet ♡♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz