XIV

3.3K 90 16
                                    

Dni zlewały mi się ze sobą a po tygodniu miałam już dość siedzenia w domu. Czułam się już zdecydowanie lepiej, Więc postanowiłam wynegocjować powrót do szkoły. A w sobotę nadarzyła się do tego idealna okazja. Rano wpadłam w kuchni na Vincenta. Ubrany jak zwykle elegancko dopijał kawę.
- dzień dobry- przywitał się
- cześć- odpowiedziałam zaspanym głosem i wzięłam się za zrobienie sobie kawy
- a ty nie za młoda jesteś?- zapytał   
- lepsze to niż energetyki- odpowiedziałam
- Vince mam sprawę- chyba po raz pierwszy zwróciłam się do niego zdrobnieniem jego imienia
- słucham- powiedział patrząc na mnie tym lodowatym wzrokiem
- chciałabym wrócić do szkoły- zaczęłam
- wiem miałam odpoczywać ale powoli zaczyna mi się tu nudzić, poza tym czuję się lepiej. Z resztą w szkole na każdym kroku towarzyszą mi bliźniacy lub Dylan- wydusiłam
- myślę, że tak porozmawiam o tym z Will’em i dziś wieczorem dam ci znać  - powiedział i tak po prostu wyszedł a ja stałam tam jak wryta, w między czasie w kuchni pojawił się Will.
- dzień dobry jak się czujesz?- zapytał, musiała minąć chwila, żebym ogarnęła co się dzieje
- dobrze- odpowiedziałam
- mogę wiedzieć co cię tak zdziwiło?- zapytał
- zapytałam Vincenta czy pozwoli mi wrócić do szkoły a on się zgodził, na pewno będę jakieś warunki ale w tym momencie mnie to nie interesuje- powiedziałam uśmiechając się szeroko. Cały dzień zleciał mi głównie na oglądaniu filmów i o dziwo przekonałam się do czytania książek , więc drugą połowę spędziłam na czytaniu. Wieczorem gdy szłam do swojej sypialni usłyszałam, że ktoś gra na pianinie w bibliotece, więc to tam poszłam. Praktycznie bezszelestnie usiadłam na fotelu i wpatrzyłam się w siedzącego plecami do mnie Vincenta. Melodia którą grał była spokojna ale zarazem smutna. Siedziałam tak aż ten nie skończył gry, wtedy pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Wtedy Vince odwrócił się w moją stronę i przeszył mnie tym swoim lodowatym spojrzeniem. Podszedł do mnie i przysunął sobie bliżej fotel.
- tak więc rozmawiałem z Will’em na temat twojego powrotu do szkoły- zaczął a mi oczy się zaświeciły
- i oboje nie mamy nic przeciwko lecz, jest kilka warunków- dodał
- po pierwsze, masz zakaz wykonywania jakichkolwiek ćwiczeń fizycznych, po drugie jeżeli cokolwiek się dzieje to od razu  informujesz, któregoś z nas- powiedział
- dogadaliśmy się z nauczycielami i podczas lekcji masz obowiązek a nawet rzekłbym ,że nakaz trzymania na ławce telefonu- powiedział.
- masz bardzo na siebie uważać rozumiesz?- zapytał a ja pokiwałam głową
- użyj słów- skarcił mnie
- tak rozumiem- powiedziałam,
- a teraz wybacz ale obowiązki wzywają- powiedział i wyszedł z biblioteki. Ja za to pobiegłam od razu do Hailie by podzielić się z nią radosną nowiną. Weszłam do niej do sypialni i rzuciłam się na łóżko koło niej.
- wracam w poniedziałek do szkoły- powiedziałam z nieukrywaną ekscytacją w głosie.
- to chyba dobrze- powiedziała obojętnym głosem Hailie
- Ej młoda co jest?- zapytałam. Od zawsze mówiłam do niej młoda ( mimo iż to ja byłam młodsza)
- No wiesz jest u nas w szkole taki chłopak- zaczęła
- zastanów się zanim mi to powiesz – ostrzegłam
- nazywa się Jason, pomagałam mu czasem z francuskim, spotykaliśmy się w bibliotece, - mówiła dalej
- Ale nic z tego, Shane się dowiedział i wiedzą o tym wszyscy- dokończyłam
- A ty skąd wiesz ?- zapytala
- siedzę tu jakiś czas i czasem podsłuchiwałam o czym się tu rozmawia – odpowiedziałam wzruszając ramionami.
- No więc Dylan zepchnął go ze schodów i teraz nawet nie chce ze mną rozmawiać – jęknęła
- nie pamiętasz Vincent mówił coś o spotkaniach z płcią przeciwną – powiedziałam udając poważny i chłodny ton Vincenta. Hailie wybuchnęła śmiechem a ja razem z nią.
- pamiętam ale ten chłopak jest wyjątkowy- zaczęła snuć swoją opowieść. I tak przegadaliśmy pół nocy. ( nie chce mi się pisać o czym dokładnie rozmawiały bo po pierwsze  byście się zanudzili a po drugie po prostu mi się nie chce).
Następnego dnia wstałyśmy dość późno. Zaspana zwlekłam się do kuchni gdzie zastałam Will’a i Vincenta
- dzień dobry- przywitałam, się i włączyłam czajnik by zrobić sobie herbatę
- dzień dobry – odpowiedzieli w tym samym momencie
- dokończymy tą rozmowę później- powiedział do Will’a Vincent i wyszedł z kuchni. Will dosiadł sie do mnie
- czy jest dzień w którym on nie pracuje?- zapytałam wskazując brodą na drzwi, w których przed chwilą zniknął Vincent.
- właściwie to tylko w urodzimy któregoś z nas i święta- odpowiedział
- A tak a propo urodzin, za niedługo wypadają wasze – zaczął temat
- u nas w rodzinie jest taka tradycyja że nie dajemy sobie prezentów materialnych, tylko  spędzamy razem czas- kontynuował
- jeżeli chcesz zapytać się mnie gdzie chcemy spędzić ten czas ,to od razu mówię idź z tym do Hailie – przerwałam mu
- Ja nie mamą teraz głowy do zajmowania się takimi rzeczami- odpowiedziałam I zaczęłam skubać do krwi  skórki przy paznokciach.
- Dobrze porozmawiam o tym z Hailie- powiedział posyłając mi pełne zmartwienia spojrzenia . Zalałam sobie herbatę i  zaszyłam się  w swojej sypialni. Nie pojawiłam się na obiedzie. Ten dzień był dla mnie jakoś szczególnie ciężki, byłam zmęczona przez te długie pogaduchy z siostrą, jeszcze dodatkowo Will przypomniał mi o nadchodzących urodzinach co jeszcze bardziej mnie dobijało. Martwiłam się tym o czym powiedziała mi Hailie. W pewnym momencie miałam serdecznie dość siedzenia w sypialni więc zarzuciłam na siebie jeden ze swetrów mamy i cichutko wymknęłam się na dwór. Spacerowałam sobie spokojnie, aż w końcu znalazłam idealne miejsce,żeby sobie usiąść. Otaczały mnie rośliny i natura czyli to co mnie uspokajało i pomagało poukładać myśli. Siedziałam tam godzinę może dłużej. Nagle usłyszałam,że ktoś idzie w moją stronę
- czy ty moja młoda damo chcesz się przeziębić?- usłyszałam za sobą głos Dylana
- Nie, dlatego też wzięłam ze sobą sweter- powiedziałam
- sweter w, którym jest więcej dziur niż samego swetra- skomentował Dylan a mnie zrobiło się przykro, w końcu to była jedna z niewielu rzeczy jaką została mi po mamie. Brat musiał zobaczyć, że posmutniałam
- Ej co jest?- zapytał
- Nie ważne – odpowiedziałam biorąc głęboki wdech.
- dobra czas wracać do środka bo cie Vince zabije- powiedział a ja się lekko uśmiechnęłam, i pokiwałam głową. Wróciliśmy do domu, Dylan postanowił poprzeszkadzać trochę bliźniakom w grze ba konsoli a ja udałam się do kuchni by zrobić sobie kolejną herbatę. Z parującym kubkiem udałam się do salonu i rozsiadłam się na jednym z foteli .
- ogłuchniecie przez te gry- skomentowałam
- co ty tam mówiłaś?- zapytał Shane
- Nic nie ważne- odpowiedziałam I zajęłam się swoją herbatą. Właściwie to całe południe przesiedziałam z chłopakami w salonie. Późnym wieczorem wróciłam do swojej sypialni, wzięłam szybki prysznic standardowo owinęłam klatkę piersiową bandażem, przebrałam się w piżamę spakowałam plecak , ustawilam sobie budziki i położyłam się na łóżku. Niedługo potem zasnęłam .

Rodzina monet ♡♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz