XVIII

2.9K 80 5
                                    

- a ty przypadkiem miałaś się tu nie pojawiać ?- zapytał
- miałam - odpowiedziałam
- Ale dwa tygodnie minęły więc zgodnie z umową mogę wrócić do ćwiczeń- dodałam I wróciłam na bieżnię. Nie biegłam długo bo znowu musiałam chwilę odpocząć
- latka lecą i kondycha też- rzucił w moją stronę złośliwie Dylan
- odczep się- rzuciłam w jego stronę
- co ty taka wredna jesteś ja tylko staiwerdzam fakty- odpowiedział, uśmiechając się, złośliwie.
- odwal się ode mnie, to nie moja wina,że przez dwa tygodnie miałam zakaz pokazywania się tutaj- powiedziałam
- Ja bym go zignorował - powiedział wzruszając ramionami
- Ja nie mogłam- odpowiedziałam
- rozumiem ale żeby aż tak bardzo podupaść- zadrwił, no wtedy to się wkurzyłam mimo iż nie udało mi się uspokoić oddechu postanowiłam na niego po prostu nawrzeszczeć
- miałam złamane żebro trzeba być kompletnym idiotą żeby tego nie rozumieć- wykrzyczałam, coś skończyło się to tym ,że chwilę później nie mogłam złapać oddechu. Gdy jak się uspokoiłam wybiegłam siłowni. Gdy dotarłam pod schody na chwilę przystanęłam na chwilę, bo usłyszałam w kuchni rozmowę moich najstarszych braci. Pierwszym pomysłem jaki pojawił się w mojej głowie był ten by właśnie tam pobiec i naskarżyć na Dylan'a lecz jednak przeszła mi przez głowę myśl by jednak tego nie robić, więc pobiegłam do swojej sypialni , rzuciłam się na łóżko i przykryłam się kołdrą po samą głowę. Może to głupie ale właśnie w ten sposób mogłam się jakoś wyciszyć to był mój bezpieczny azyl, zamykałam się wtedy w swoim świecie. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, chwili ( która okazała się być dwoma godzinami ) usłyszałam lekkie puknięcie do moich drzwi, pojedyncze i ciche. Ktoś ( kto okazał się być Vincentem ) wszedł do środka. Usiadł na brzegu łóżka i lekko potrząsnął za moje ramię.
- Coś się stało?- zapytałam zaspanym głosem
- miałem cię tylko poinformować że za 20 minut jest kolacja-powiedział swoim lodowatym głosem
- dziękuję ale nie jestem głodna- odpowiedziałam
- a jadłaś coś Dzisiaj?- zapytał pojawiajacy się jak zawsze znikad Will
- tak- odpowiedziałam przygryzając wargę ( robiłam tak za każdym razem gdy się denerwowałam)
- A co?- tym razem to pytanie zadał Vincent
- bajgla z serkiem - odpowiedziałam. Chciałam jak najszybciej zmienić temat, no to nie szło w dobrą stronę. Oni chyba też to zrozumieli i w końcu bez słowa opuścili moją sypialnię. Miałam dość tego wszystkiego, tego że ktoś cięgle się ze mnie naśmiewa albo żartuje, tego że cięgle ktoś mnie kontroluje. Hailie na szczęście nie było tego dnia w domu bo była z Moną i Audrey w centrum handlowym. Długo nie cieszyłam się spokojem bo po 15 minutach Dylan wpadł do mnie do pokoju by poinformować mnie ,że Vincent chce widzieć mnie w bibliotece. Cóż niecałe 3 minuty później stałam w drzwiach biblioteki czekając aż moj najstarszy brat pozwoli mi wejść. Chwilę później z biblioteki wyszła Hailie, coś było ewidentnie nie tak bo z wyrazu jej twarzy udało mi się odczytać tylko złość i smutek, zaraz za nią   wyszedł Tonny.
- Elizo Wejdź proszę- Vincent musiał zauważyć ,że stoję przy drzwiach. Posłusznie weszłam do biblioteki i usiadłam na fotelu.
- wiedziałaś coś może o dzisiejszym wyjściu Twojej siostry do centrum handlowego ?- zapytał
- wiedziałam tylko tyle ,że idzie z Moną I Audrey- odpowiedziałam, wiedziałam tylko tyle po pierwsze Hailie nie dzieliła się ze mną szczegółami swojego wyjścia  a po drugie nawet mnie to nie interesowało.
- a nie mówiła ci coś o jakim wyjściu do kina ?- drążył temat Vincent 
- Nic nie słyszałam- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- to dziwne bo dziś Hailie w kinie spotkała się z nie jakim Jasonem- powiedział
- z tym chłopakiem z którym ty ostatnio na jednej z przerw rozmawiałaś- dodał
- to prawda rozmawialiśmy ale on nawet nie zdążył mi o czymkolwiek powiedzieć bo pojawił się Shane- powiedziałam spokojnie, wcale nie byłam spokojna Vincent był najwyraźniej przekonany,że ja o wszystkim wiedziałam.
- Elizo dobrze wiesz że nie toleruje kłamstwa- zaczął swój długi monolog
- więc jeżeli cokolwiek wiesz to powiedz mi o tym a nie poniesiesz żadnych konsekwencji- kontynuował. No wtedy to się już totalnie wkurzyłam
- Ja naprawdę nic nie wiem, gdybym cokolwiek wiedziała to powiedziałabym ci o tym wcześniej, jeżeli mi nie wierzysz to sprawdź sobie mój telefon, wszystkie konwersacje a potwierdzisz tylko moje słowa !- wykrzyczałam, Vincent tylko patrzył na mnie tym swoim lodowatym wzrokiem. Nie miałam zamiaru spędzać s bibliotece kolejnych minut
- Duszno mi- wyszeptałam i zanim Vincent zdążył cokolwiek powiedzieć opuściłam bibliotekę. Nie chciałam wracać do siebie bo wiedziałam że tam właśnie będę mnie szukali. Wybiegłam do pierwszego lepszego pokoju gościnnego, wyszłam na balkon , usiadłam na podłodze i się rozpłakałam . Był początek grudnia więc na dworze było dość zimno, siedziałam tam może z 10 minut wtedy zaczęłam się trząść z zimna. Zignorowałam to, siedziałam i patrzyłam na gwiazdy na niebie. W tym momencie tak bardzo tęskniłam za mamą i za swoim starym życiem. Żałowałam że mama nie może też przyjść, przytulić mnie i powiedzieć coś co sprawiłoby,że poczułabym się lepiej. Spędziłam tam może z godzinę, nie obchodziło mnie to,że jutro miałam iść do szkoły, teraz był to mój najmnieszy problem, mój własny brat mi nie wierzył i to w tak ważnej sprawie. Nagle usłyszałam, że drzwi do tej akurat sypialni się otwierają,
- Tu jesteś, wszędzie cię szukamy - usłyszałam głos Will'a
- niepotrzebnie zaraz i tak miałam wracać do siebie - odpowiedziałam, zdziwiłam się jak bardzo mój głos był zachrypnięty. Wierzechem dłoni oparła też ostatnie łzy spływające mi po policzku.
- Jezus Maria jak tu zimno - skomentował wychodząc na balkon i siadając koło mnie, wtedy dopiero zauważył jak bardzo sie trzęsę a ja sama nie wiedziałam czy to z emocji czy z zimna. Will chciał mnie przytulić ale ja się tylko od niego odsunęłam a
- długo tu siedzisz ?- zapytał na co ja wzruszyłam ramionami.
- wróćmy do środka tam jest cieplej- zaproponował a ja pokiwałam głową. Wstałam I weszłam do pomieszczenia. Usiadłam na łóżku I się rozpłakałam. Will usiadł koło mnie
- Ja ma dość ktoś ciągle się ze mnie naśmiewa, albo wyzywa, ciągle ktoś mnie kontroluje, nikt nawet ze mną nie rozmawia w szkole zanim którykolwiek z chłopaków się mnie o cokolwiek zapyta najpierw rozgląda się czy gdzieś w pobliżu nie ma Dylana albo Bliźniaków, Vincent się mną nawet nie interesuje, a jeżeli już się interesuje to tylko w sytuacjach w których zrobię coś złego- mówiłam przez łzy
- Hej spójrz na mnie- powiedział delikatnie unosząc mój podbródek tak bym patrzyła mu prosto w oczy.

// pozwólcie że dokończę te rozmowę w następnym rodziale. Bo będę zmieniała telefon i już nie mam czasu żeby pisać dalej. Ale obiecuje że kontynuacja pojawi się jeszcze dzisiaj

Miłego dzionka○/ nocy☆
♡♡

Rodzina monet ♡♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz