Rozdział 6

2.7K 168 13
                                    

- Gotowa?- zapytał Will patrząc uśmiechnięty na Alex.

- Zawsze- dziewczyna zaśmiała się .

- Na początek 10 linii*- krzyknął trener reprezentacji szkoły.

- Aż tyle?- zapytał Oliver.

- Chcesz więcej?-trener rozłożył ręce.- Dla ciebie wszyscy zrobią 12 linii.

- Nie!- krzyknęli wszyscy razem na znak sprzeciwu.

- Do roboty!

Trener jest bardzo surowy, ale mimo to jest lubiany przez wszystkich. Ma około 35 lat i sam ma na koncie sukcesy w tej dziedzinie. Był w drużynie uniwersyteckiej, która wygrała krajowe mistrzostwa.

Alex i piętnastu chłopaków sumiennie biegali od jednej do drugiej linii. Potem powracali do początku i znów odbiegali, lecz teraz dalej. I tak w kółko.

To ćwiczenie jest bardzo męczące i takie ma być. Po tzw. liniach nadszedł czas na rozciąganie. Prowadziła je piękna Meksykanka.

- Wygramy jutrzejszy mecz- powiedział Mike kładąc głowę na kolanie w siadzie płotkarskim.- Ja wam to mówię.

- Wierzę w was-powiedziała Alex.

- To jedna z lepszych drużyn- wtrącił James zmieniając nogi w siadzie płotkarskim.

- Nie dramatyzuj- odparł szybko Noah. Można go opisać jednym słowem: optymista.

- Musimy się postarać- dodał kapitan drużyny- Will.

- Jesteście dobrze przygotowani- stwierdził trener, który wciąż chodził w koło zawodników.- Razem z Alex będziemy wam kibicować. Prawda?- pytanie skierował do dziewczyny.

- No pewnie- krzyknęła dziewczyna- Wygracie!

Wszyscy zaczęli klaskać.

- Dobrze, spokój- powiedział stanowczo trener- Dzisiaj trening będzie luźny. Zagramy przez pół godziny i jesteście wolni. Zaczynamy.

Wszyscy podnieśli się z ziemi i ustawili się w jednej linii. Trener podzielił wszystkich na dwie drużyny, które liczyły po osiem osób. To za dużo, więc trzy osoby z każdej drużyny siedziały na ławce. Po piętnastu minutach odbyła się zmiana. Alex weszła na boisko w pełni sił, z nieposkromioną energią.

- Kryję cię William'ie- powiedziała donośnie Meksykanka.

- Będę na ciebie uważał- powiedział Will z łobuzerskim uśmiechem. Trener gwizdną w gwizdek i gra rozpoczęła się. Ta gra nie była na 100%. To były wygłupy, aby rozluźnić się przed meczem i przestać zastanawiać się czy wygrają. Alex popłakała się ze śmiechu i przez dwie minuty cała zapłakana leżała na boisku trzymając się za brzuch i próbując się nie śmiać.

- Rusz te cztery litery- krzyknął Billy( zawodnik drużyny)

- Biedna Alex, aż się popłakała- zaśmiał się Liam, a wszyscy także usiedli na parkiet i zaczęli się śmiać. Trener również dołączył do swoich podopiecznych.

***

- Jestem!-krzyknęła Alex po przekroczeniu progu domu.

- Chodź kolacja czeka!- odpowiedziała pani Monica, a dziewczyna udała się do kuchni i zasiadła do stołu. Cała kuchnia była w brązie oraz beżu. Dość przestronna i przytulna.

- Jak było?- zapytał tata Alex.

- Dobrze- odparła i zaczęła opowiadać wszystko ze szczegółami. Co jakiś czas ktoś się zaśmiał co ucieszyło młodą Meksykankę.

—————————————————————————————————————————————————————-

Hejka! Przepraszam( czy zawsze muszę tak zaczynać?) że długo nie było rozdziału. Koniec roku i te sprawy. Jeszcze raz przepraszam.

Dziękuje za każde przeczytanie :)

Do następnego!

* linie- nie wiem jak to wyjaśnić; bieganie od jednej do drugiej linii i powracanie do początku, a następnie biegnięcie do następnej linii. Rozumiecie? :D


Jedna na piętnastuWhere stories live. Discover now