𝘅𝗶. sobą być

585 29 39
                                    

                     DZIEŃ dzisiejszy wyjątkowy się wydawał w porównaniu do poprzednich, gdyż brunet wydawał się emanować ogromem pozytywnej energi i o dziwo ── chęciami do życia, a to zawdzięczać mógł Hyunjinowi wyłącznie.

Gdy dwa dni temu zaproponował mu spotkanie poza szkołą, Felix latał w chmurach myśląc tylko o tym jak cudowne to spotkanie może być, a dziś był dzień ich spotkania.

Z łóżka wstał razem z Wschodem słońca, którego blask przedzierał się przez żaluzje. Postanowił je w końcu odsłonić wpuszczając do swojego pokoju mnóstwo słońca.

Szafa jego pusta się wydawała. Ubrań na spotkanie niewiele miał do wyboru a za dwie godziny Hyunjin miał przyjść po piegusa, a on był w czarnej dziurze.

Lee nie wychodził często poza dom co oznaczało, że jego szafa pusta była w ciuchy idealne na takie okazje.

Nurkując w głąb szafy, piegusowi udało się znaleźć granatową, lekko sprawą koszulkę z dwoma naszytymi czarnymi gwiazdami, które służyć miały do zakrycia zrobionych w niej dziur. Koszulkę miał, teraz jego problemem było znaleźć coś na dół, jednakże to aż tak trudnym nie było, gdyż australijczykowi udało się znaleźć czarne, wiele za luźne na szczupłą talię chłopca dżinsowe spodenki.

Przyodział wybrane przez siebie ciuchy i przyjrzał się swojej osobie w lustrze. Wyglądał dobrze, ale jednak blizny na jego ciele były zbyt widoczne.

Myślał, czym by je zakryć, dopóki w oczy nie rzucił się mu czarno-szary cienki szalik. Zarzucił go na swoją szyję pokrywając fioletowe lub bladsze od jego skóry blizny. Do pokrycia pozostały piegusowi ręce z czym wiedział jak sobie poradzić...

Z szuflady wyjął dwie wysokie białe skarpetki, które za chwilę skarpetkami przestaną być. Nożyczkami odciął u nich palce i stworzył dziurę na kciuk. Miał nadzieję że będzie to chociaż dobrze wyglądać...

Ubrał zrobione przed kilkoma minutami rękawiczki. Zaciągnął je po łokcie zakrywając tym samym mnóstwo zagojonych i też świeżych blizn. 

Wyglądał dobrze, lepiej niż zazwyczaj. Warstwy korektoru pokryły ciemne okręgi pod oczami, brązowe i brokatowe cienie nadały jego oczom więcej życia, a różowa pomadka nadała jego popękanym, bladym ustom barw.

Nim się obejrzał dwie godziny minęły, a po mieszkaniu rozległ się dźwięk pukania o drewniane drzwi.

─── Idę! ─── Krzyknął i udał się w stronę drzwi. Otworzył je, a w nich ujrzał nikogo innego jak Hyunjina. Zielonowłosy odziany był w czarne spodnie, bardzo zadbane, a do pasa przyczepiony był srebrny łańcuch. Jego górną część ciała zdobiła zaś czarna koszulka z obciętymi rękawami ukazującymi umięśnione ramiona Hwanga oraz masa biżuterii.

─── Hej Felix. ─── Hyunjin natychmiast przywitał się z piegusem czułym uściskiem, który australijczyk odwzajemnił.

─── Cześć Hyun... Wyglądasz... ─── Lee wydawał się mieć odebraną mowę na widok Starszego, a ten wpatrywał się w niego chcąc usłyszeć słowa na jego temat jakie ma do powiedzenia.

─── Wyglądasz prześlicznie. ─── Odparł. Warstwa podkładu pomogła jakkolwiek zakryć czerwone wypieki na jego policzkach.

─── Dziękuję, ty również... Musisz częściej się tak ubierać. ─── Hyunjin uśmiechnął się i roztrzepał brązowe włosy piegusa.

─── Nie mam po co... Poza tym i tak musimy zaraz iść. ─── Powiedział Felix. Wrócił się na chwilę do salonu po swój portfel  z niewielką sumą pieniędzy tylkk na dzisiejsze wyjście i prawie rozładowany telefon.

𝐏𝐎𝐄𝐌𝐒 𝐎𝐅 𝐏𝐀𝐈𝐍 • hyunlixTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang