Księga VI (Takich jak ich czworo)

272 86 6
                                    

Drzwi do karczmy skrzypnęły nieznacznie, ktoś próbował wejść, albo chociaż przecisnąć się przez szczelinę między framugą, a drzwiami, które blokowane były przez Skala. Gęba zaczęła mu puchnąć, ale wreszcie oprawca przestał zostawiając go w spokoju. Stanął na nogi lekko zachwiany. Smarknął pozbywając się nadmiaru krwi z nosa. Nie był złamany, bo cela akurat tamten miał bardzo kiepskiego, a może się bał, że mu większą krzywdę zrobi, może liczyło się widowisko.
W przejściu pojawił się Laroo. Zmierzył wzrokiem wszystkich zgromadzonych, a kiedy zobaczył przyjaciela zrobił długi skok w jego stronę.

- No nie zgadniesz kogo spotkałem! - Jeszcze chyba do niego nie dotarło co się tu stało. Krew ściekająca po wgłębieniu podnosowym Skala szybko mu to wyjaśniła. Uniósł głowę szukając sprawcy. - Ty! - Krzyknął do giganta, który przybijał już piątki z kolegami. - To ty zrobiłeś mu okres z nosa?! Nieładnie! - Pomachał palcem. - Już ja ci pokażę!

Na co wielki facet prychnął. Rozbawił go najwyraźniej. Dał radę Skalowi to i Laroo da radę, tak przynajmniej mu się wydawało, bo łysy był zdecydowanie cięższy od koguciego czuba. Pokręcił barkami, strzelił karkiem i ruszył ku niemu przybierając bojową postawę. Był przyszykowany by spuścić łomot następnemu.

- To znaczy on ci pokaże! - Grożący palec Laroo poszybował w stronę drzwi wejściowych i zatrzymał się tuż przed torsem drugiego, równie dużego mężczyzny o jasnych włosach.

To był właśnie najmłodszy brat Yorga, Varhun. Najmłodszy, ale największy, i długo nie trzeba było go namawiać by wziął odwet za przyjaciela. Bez chwili namysłu skierował swą pięść w stronę wroga rozbudzając wśród towarzystwa na sali gromkie poruszenie. Prosty był niczym podręcznikowy, a mierzący prawie dwa metry facet obił się o jeden stół i wylądował na drugim. Jasnowłosy mężczyzna strzepał krew ze swoich kości śródręcznych i spojrzał na zapuchniętą gębę Skala, który o ile go przeczucie nie myliło był zadowolony. Zadowolony, że go widzi oczywiście, a nie z faktu, że dostał łomot.
Podciągnął go ostrożnie w górę by zaraz wykonać ciepłe przywitanie. Ten uścisk wyrażał więcej niż słowa. Do wymiany zdań miało dojść lada moment, chyba że scenariusz się zmieni.

Wybuch złości drugiej strony był lekko opóźniony. Wielki mężczyzna podniósł się, wytarł twarz i znowu na nich ruszył, a reszta jego zgrai ruszyła za nim. Chwycił Varhuna za kark, robiąc gwałtowny rozbrat między mężczyznami. Walną nim o ścianę, aż dało się usłyszeć brzdęk zębów. Zaczęli się szarpać. Demonstracja siły była na poziomie walki dorosłych bizonów. Majestatyczna, ale bardzo niebezpieczna. To było do przewidzenia. Nic tak nie karmi chaosu jak za duże stężenie testosteronu w jednym pomieszczeniu. Co za toksyczna męskość - pomyślał Laroo odsuwając się coraz bardziej od nich. Skal wcisnął but w plecy mężczyźnie o ksywce Kuc, chociaż może to było imię, nieważne, ważne było, że to ten duży gość. Jego kompani próbowali odciągnąć od nich Koguta.

- Kucyk kurwa?! Ty jesteś koń, a nie kucyk! - Darł się Skal depcząc go po plecach nogą.

Szynk nawiedził też Yorg, bo tak się zgadali, że ma przyjść na niespodziankę. Rozróba nie należała do niespodzianki w każdym razie. Przed oczami ukazał mu się obraz Skala, który maltretował buciorem jakiegoś kolesia. Pod ścianą był jego brat przytrzymując tego łotra za głowę, oraz grupkę ludzi, która się z nimi szarpała.
A Laroo stał sobie z boku. Yorg tak jak jego brat, od razu przystąpił do działania.

- Zrób coś kurwa Laroo, nie stój jak kołek! - Warknął.

Pompowana adrenalina do żył była silniejsza z każdym kolejnym uderzeniem serca. Ogłupiała, sprawiała, że każdy się znieczulał bardziej i bardziej.

Wściekłe psy się gryzły, a Laroo złapał za kufel i uderzył nim w głowę jednego z napastników. Echo się rozniosło, nie wiadomo tylko czy po pustym kuflu czy może po pustym łbie. Łysy zerknął na denko zawiedziony. No tak, drewna nie dało się rozbić, bo to nie szkło. Przeciwnik wysunął z kieszeni nóż gotowy się na niego rzucić.

Urok Jarzębiny [PRZERWA]Where stories live. Discover now