Mała dziewczynka

31.3K 59 9
                                    

  Mam 28 lat, nie mam męża, chłopaka ani dzieci. Moja mama łamie ręce z tego powodu, ale odpowiadam jej, że jestem za stara na romanse i nikt mnie już nie zechce. Oczywiście to tylko takie gadanie, tak naprawdę po prostu nie chcę mieć nic wspólnego z życiem rodzinnym. Wystarcza mi swoje towarzystwo, nie potrzebuję nikogo innego.
  No dobra, prawda jest nieco inna. Ale nikt by raczej tego nie zrozumiał, więc mogę to powiedzieć tylko samej sobie. Tak więc, jeśli to czytasz, bo dorwałeś się do mojego pamiętnika - po pierwsze, co robisz w moim domu? a po drugie, sza! Nikt nie może się dowiedzieć. Jasne?
  Najbezpieczniej by było, gdybym nie pisała tego nigdzie i zachowała tylko w pamięci... czyli miejscu, z którego nikt tego nie ukradnie. Miałabym pewność. Ale to nie takie proste, czasami muszę coś przelać na papier. Nie da się żyć tylko z samym sobą i nikim innym, choćby wyimaginowanym przyjacielem, który czyta twoje zapiski i choć nie może ci pomóc, siedzi przy tobie i nie zdejmuje ręki z twojego ramienia. Taki właśnie jest pamiętnik. Jak niewidzialna osoba, której mogę się ze wszystkiego zwierzyć.
  No więc, prawda jest nieco inna.
  Taka, że po prostu się boję. Ale nie tego, że nie dam rady, czy coś. Nie boje się wychowywania dzieci, romansów, rodziny czy wspólnego starzenia się. Boję się mężczyzn.
Wszyscy koledzy, których mam, są dla mnie jak niewyraźne wspomnienia. Kiedy się spotykamy, przypominam sobie, a kiedy odchodzą, znowu patrzę na nich z perspektywy przeszłości. Dlatego, że jakiś czas temu zostałam przez jednego wykorzystana.
  Do wszystkich, którym się to podoba: co jest z wami nie tak? To okropne upokorzenie, być zdanym na czyjąś łaskę lub niełaskę. Wieść życie dla kogoś.
Straciłam wolność na cztery dni. Po tym czasie wróciłam do domu z wersją mówiącą, że byłam u koleżanki w innym mieście pomoc jej w przygotowaniach do świąt Wielkanocnych. I tak nikt mi nie uwierzył, ale w sumie sama w ogóle się nie dziwię. Zamknęłam się w pokoju i nie wychodziłam stamtąd do południa następnego dnia. Pamiętam, że musiałam ukradkiem wysuszyć poszewkę poduszki suszarką do włosów, żeby mama nie dowiedziała się, że płakałam całą noc.
  Aha, jeszcze jeden szczegół. Miałam wtedy dwanaście lat. Gdyby wasze dwunastoletnie dziecko zniknęło na cztery dni, uwierzylibyście w historię o pomocy przyjaciółce z innego miasta? No, ja raczej nie.
  Jak to było dokładnie? Nie pamiętam, i dzięki Bogu. Jestem pewna, że nie było to nic dobrego. Kojarzę tylko kilka szczegółów, które wystarczają mi, aby wyobrazić sobie całą resztę.
Kojarzę na przykład moment, kiedy po raz pierwszy zostałam pozbawiona ubrania przed obcym mężczyzną. W zasadzie to był jeszcze chłopak, chyba miał około osiemnastu lat. Nie pamiętam jego twarzy, ale wiem, że uśmiechał się paskudnie, kiedy pozbawiał mnie bielizny.
  Kojarzę chwilę, kiedy jego męskość znalazła się wewnątrz mnie. Jak to dobrze, że nie miałam jeszcze wtedy miesiączek! Miałam ręce związane taśmą nad głową, ale nawet nie próbowałam się wyrywać. Płakałam, prosiłam, krzyczałam, na nic. Rozpychał mnie od środka, a ja nic na to nie mogłam poradzić.
  Wiecie, jako nastolatka non stop słyszałam o ostrożności, o gwałtach i zboczonych młodzieńcach, którzy porwą mnie z ulicy i wykorzystają do własnych chęci i celów. Ale proszę was, czy jakakolwiek nastolatka wzięła to kiedyś na poważnie? Jeśli tak, to na pewno nie ja. Byłam raczej typem rozpieszczonego dziecka, któremu nic nie brakuje. Po co przejmować się ostrzeżeniami?
  Cóż, właśnie po to.
  Kojarzę nasze pierwsze zbliżenie nagich ciał do siebie, jego gorącą skórę, ciepły oddech i usta na mojej szyi. Jak obejmował mnie rękami, abym mu nie uciekła. Jak nasze biodra i ramiona stykały się ze sobą, moje piersi ocierały się o jego klatkę piersiową. Jak wplatał dłonie pomiędzy moje włosy i przytrzymywał do pocałunku, którego miało nigdy nie być.
  Kojarzę jego palce sprawiające mi przyjemność, przesuwając się po skórze, kiedy jeszcze nie wiedziałam do czego to wszystko będzie prowadzić. Kiedy głupia, naiwna myślałam, że to romantyczne, bo podobam mu się od dawna, jak mi powiedział. Nie myślałam o tym, że poznałam go godzinę wcześniej, kiedy wsadził moją głowę do worka i wepchnął na tylne siedzenie samochodu. Bardzo romantycznie, prawda?
  Kojarzę szok, który ujawnił się po ukazaniu jego prawdziwych zamiarów.
  Kojarzę dzikość, z jaką na mnie patrzył.
  To uczucie bezradności kiedy się do mnie dobierał.
  Strach, co będzie, jeśli zajdzie to za daleko.
  Ból, który rozchodził się po moim ciele za każdym uderzeniem otwartą dłonią.
  Jedyną kroplę krwi, która spłynęła po moim czole.
  Przyjemność, jaką sprawiało mi to, chociaż nie powinno.
  Pierwszy orgazm.
  Reszty nie pamiętam.
  Może po prostu boję się, że wszyscy mężczyźni są tacy sami? Że przytrafi mi się to drugi raz? Albo że moim dzieciom przytrafi się to samo?
  Ciekawe, jak zareagowałaby moja mama, gdyby wiedziała co mi się stało szesnaście lat temu.
Jeśli to czytasz, mamo, przepraszam. Za to, że ci nie powiedziałam. To zbyt bolesny temat, gwałt... Bardzo się cieszę, że większości nie pamiętam.
  "Lubię małe dziewczynki. Jesteś taka słodka, idealna... i głupia. Poddałaś mi się. Teraz należysz do mnie".
  No, może nie większości. Połowy.

One more time (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz