Czarownica

14.6K 51 5
                                    

  Heidi kochała ogień. Miała z nim do czynienia od dziecka, jej ojciec pracował w kuźni, a matka piekła chleby w pobliskiej piekarni, więc gdy pomagała rodzicom w pracy często zdarzyło jej się poparzyć. Jako dziecko zawsze płakała i bała się zbliżać do ognia. Pomagając w utrzymaniu biednej rodziny, nie miała za bardzo innego wyjścia niż zacisnąć zęby i przyzwyczaić się do poparzeń. Wkrótce ogień przestał być dla niej tak straszny, pokochała jego ciepło i to, jak płomienie szalały przy najmniejszym dmuchnięciu. Jako dwunastolatka dużo czasu spędzała przy piecu, w wolnym czasie wpatrując się w płomienie wznoszące się najwyżej jak tylko mogły.    Zawsze zachowywała bezpieczną odległość. Kiedy miała siedemnaście lat postanowiła, że zacznie przyzwyczajać się do ognia i uczyć się jak praktycznie go wykorzystywać. Od dnia, gdy stała się prawdziwie pełnoletnia, uczyła się tworzyć z gliny i odkryła mnóstwo sposobów na zapalanie zapałek z ogniska. Wyrabiała rzeźby, które następnie podpalała, aby zniknęły w magiczny sposób. Testowała różne specyfiki mogące chronić przed płomieniami, tak że w końcu zaczęła smarować ręce własnoręcznie zrobionym kremem, który pozwalał jej na bezpieczną pracę przy ognisku. Jej skóra stała się twarda, ale i bardziej wytrzymała. Możnaby powiedzieć, że ogień stał się jej obsesją.
  Nie jedyną.
  Druga obsesją były dziewczyny. Heidi zakochiwała się w nich z częstotliwością dwóch na miesiąc, za każdym razem szybko się nudząc, a następnie rozglądać się za kolejnym obiektem zachwytu. Jej uwagę zwracały różne dziewczyny, ale miała swój kanon piękna: nie wyższa od niej (może być tego samego wzrostu), ciemne włosy, najlepiej mocny makijaż i wyraziste oczy. Takie dziewczyny były według niej przepiękne, ale niestety w jej plemieniu niewiele było takich z naturalnie ciemnymi włosami. Większość młodych panien farbowała je sobie henną. Naturalnie ciemnobrązowe włosy były tu rzadkością, nie mówiąc już o czarnych.
  Całowała się z czternastoma dziewczynami. W łóżku była z dwoma. Właśnie pierwsza z nich otworzyła jej oczy na cudowny świat erotyki. Zaczęła czytać książki o tej tematyce, wyobrażała sobie mnóstwo idealnych sposobów na seks, czasami nawet podglądała jakieś pary w łóżkach. Z czasem dostała prawdziwej obsesji na tym punkcie i coraz trudniej było jej to utrzymać w tajemnicy. Niestety, tym tylko zachęciła do siebie znajomych chłopców, a oni z kolei nie byli obiektem jej zainteresowań. Tylko dziewczyny, nikt więcej.
  Aż pewnego dnia jej ojciec upolował w lesie czarownicę.
  Była ona przepiękna. Czarne, długie włosy, siwe oczy, twarz wykrzywiona w grymasie złości, wysoka, ale nie wyższa. Innymi słowy, ideał.
  Heidi od razu wiedziała, że jest to kobieta stworzona dla niej. Nie obchodziło ją nic innego, tylko aby dostać się do jej ust i ciała, tak jak zrobiła to ze swoimi dwoma dziewczynami. Dlatego w nocy, gdy rodzice poszli już spać, zakradła się do piwnicy, gdzie przywiązana za skrępowane z tyłu ręce do brzegu pieca czarownica miała być przetrzymywana aż do egzekucji.
  Kobieta popatrzyła na nią ze złością. Nie mogła nic powiedzieć, w jej ustach znajdowała się ciężka żelazna kulka. Wierzono, że żelazo odciąga złe moce, a zakneblowana czarownica dodatkowo nie mogła rzucić żadnego uroku.
  Heidi zdecydowanym krokiem podeszła do kobiety i chwyciła jej podbródek w dwa palce, kciuk i wskazujący. Na jej szyi znajdowała się obroża, a odchodzący z niej łańcuszek był także przymocowany do rury stojącej przy ścianie.
  - Jesteś piękna.
  Czarownica zaśmiała się bezgłośnie.
  - I jesteś odporna na ogień - szepnęła Heidi.
  Niewiele osób o tym wiedziało. Czarownice wykształciły naturalną odporność. Dlatego właśnie ich egzekucje często kończyły się fiaskiem, ale nikt nie chciał przyznać, że te niezwykłe istoty potrafią więcej niż ludziom się wydaje. Zwykle kończyło się na gilotynie, chociaż uparty król kazał próbować spalenia na każdej z nich, oczywiście bezskutecznie.
  Ona także przetrwa.
  Heidi dostrzegła swoją szansę.
  Nasmarowała ręce kremem ognioodpornym i wzięła zapałkę z pudełka. Odpaliła ją od gasnącego już ognia w piecu i chwilę patrzyła na płomień. Przeniosła wzrok na czarownice, którą przypatrywała jej się podejrzliwie. W słabym świetle ognia była śliczna. Ubrana na czerwono i czarno, zadziorna, z hardym wyrazem twarzy. Silna.
  Heidi upuściła zapałkę, a sługa do ziemi suknia czarodziejki natychmiast zajęła się ogniem.
Z początku nie wyglądała na przestraszoną. W końcu płomień nic jej nie zrobi, nawet go nie poczuje. Heidi jednak tylko czekała, aż czarownica zorientuje się, że gdy sukienka całkowicie spłonie, zostanie tylko w wysokich skórzanych butach i kneblu. Dopiero po chwili czarownica dodała dwa do dwóch i zaczęła rzucać się po ziemi i jęczeć, próbując ugasić ogień. Heidi na wszelki wypadek otworzyła okno, aby wpuścić więcej tlenu.
  Wkrótce kobieta została nago.
  Skuliła się w kącie, włosami zasłoniła klatkę piersiową i ścisnęła nogi jak najmocniej. Po policzku płynęły jej łzy. Co jak co, ale czarownice nie cierpią być obnażone. Czują się słabo i niewygodnie, a biorąc pod uwagę to, że zazwyczaj to one sieją postrach, jest to dla nich nie do zniesienia.
  Ale Heidi była niewzruszona.
  - Jesteś słaba - powiedziała, patrząc na czarne pozostałości wspaniałej sukni. Złapała kobietę za brodę i pociągnęła w swoją stronę. Skrępowana nie mogła wiele zrobić. Przycisnęła łokcie do ciała, a kolana do piersi.
  Heidi położyła obie dłonie na tylnej części jej szyi i zaczęła dokładnie, powoli całować ją po policzku. Tarła nosem o blada skórę wywołując lekkie zaczerwienienia. Przeszła przez linię żuchwy na szyję i ramiona, a dłonie skierowała na plecy dziewczyny. Czarownica drżała, ale powoli rozluźniła mięśnie.
  Wtedy Heidi mocno kopnęła ją kolanem w bok, wskutek czego przewróciła się i odsunęła kolana od piersi. Heidi przytrzymała ją przez chwilę, a następnie odwróciła na plecy.
  Jej piersi były olbrzymie.
  Sutki były czerwone jak wiśnie, duże i stojące, gładkie i elastyczne. Piersi układały się w kształt łezek, z czubkami skierowanymi do przodu.
  - Ktoś tu się podniecił - mruknęła Heidi.
  Usiadła na jej piersiach, przodem w stronę jej nóg. Były zaciśnięte i zgięte pod kątem prostym w stosunku do tułowia. Heidi wzięła pal ze stosu drewien dokładanych do ognia i siłą włożyła go między kolana kobiety. Usłyszała zduszony jęk. Jaki to był piękny dźwięk!
  Rozszerzyła jej nogi. Broszka czarodziejki była maleńka, ale czerwona jak jej sutki i nabrzmiała, a przede wszystkim - mokra, jakby ktoś wylał na nią kubek wody. Soczki ściekały na podłogę, a na udach miała mokre plamy. Heidi poczuła, że jej kobiecość także moknie. Nie zamierzała trzymać tego w tajemnicy.
  - Zobacz. - Usiadła na ustach czarownicy, aby ta poczuła jej soczki. - Do tego mnie doprowadzasz.
  Nie czekając na nic, zanurzyła usta w jej broszce, a następnie jednym mocnym ruchem wbiła język do środka cipki kobiety.
  Krzyknęła przez knebel.
  Heidi się rozkręcała. Kręciła językiem w ciele kobiety, a tamta rzucałaby się po podłodze, gdyby Heidi nie siedziała na niej. Trzymała dłonie na jej pośladkach. Usta Heidi pracowały, próbując zaspokoić czarownicę.
  Wtedy jednak ona także zaczęła. Usta, mimo że unieruchomione, dociskały się do majtek Heidi. Nos czarownicy próbował zdjąć z nich materiał. Heidi cały czas siedziała na twarzy kobiety, przytrzymując uciekające pośladki i drżąc z podniecenia.
  Wtedy usłyszała kroki na schodach.
  Jednym ruchem oderwała się od kobiety, zerwała z okna zasłonę i rzuciła na nią, aby tamta mogła się okryć, i schowała się za drugą zasłoną.
  Jej serce biło tak szybko, że to naprawdę dziwne, że ojciec go nie usłyszał.
  Ciekawe, dlaczego tak biło?

One more time (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz