Rozdział 4

865 41 49
                                    

Gedz, Quebonafide - Efekt Dopplera

Byłem zmuszony pojechać dziś uberem na nagrywki, bo mój samochód został wczoraj pod restauracją.

- Cześć wszystkim! - krzyknąłem na wejściu. Wszedłem do salonu, jak się okazało, brakowało tylko mnie i Patryka.

- Widzom na pewno spodoba się twój nowy image. - zaśmiał się Świeży.

- Nawet mnie nie wkurwiaj. - zagroziłem mu. Wiedziałem, że bandaż na nosie i siniaki pod oczami nie dodawały mi uroku, ale nie potrzebowałem jego głupiego gadania.

- Stary wyluzuj. - poklepał mnie po ramieniu i odszedł na swoje miejsce. Dziewczyny patrzyły na mnie z troską, ale starałem się to ignorować.

- Boże Bartek, jak ty wyglądasz! - powiedziała przerażona Nati, a mi opadły ręce. - Wracaj do domu i nie pokazuj się w takim stanie na odcinku.

- Przecież ja będę tak wyglądał przez najbliższe dwa tygodnie. To co, mam nie nagrywać, bo Patryk połamał mi nos? - spytałem z przekąsem.

- Rób jak chcesz, ale twój wygląd aktualnie nie jest family friendly. - rzuciła przez ramię i wyszła z pomieszczenia. Moja irytacja rosła z każdym wypowiedzianym przez nich słowem. Zauważyłem, że Faustyna podniosła się z sofy i ruszyła w moim kierunku.

- Jak się czujesz? - spytała, łapiąc mnie za policzki i przekręcając moją głowę na boki, żeby przyjrzeć się obrażeniom. Odruchowo złapałem ją w talii i przyciągnąłem do siebie.

- Teraz cię to obchodzi? - starałem się nie pokazać, że jestem na nią zły. Wydaje mi się, że miałem prawo. Spojrzała mi w oczy i delikatnie pogładziła mnie w okolicach kości jarzmowej. Wczoraj nawet nie zainteresowała się, jak to się skończyło, tylko spędziła wieczór z innym fagasem, który w dodatku mi to zrobił. Chuj w to, że to jej przyjaciel, to ja byłem pokrzywdzony, nie on. Czułem na nas wzrok pozostałych osób w pokoju. Nie byli przyzwyczajeni do widoku mnie i Faustyny w dość intymnej sytuacji. Miałem wrażenie, że dziewczyna też to wyczuła, bo zmieszała się i chwyciła mnie za rękę.

- Chodź, porozmawiamy gdzieś indziej. - pociągnęła mnie za sobą.

- Zaraz nagrywamy! - z oddali usłyszeliśmy krzyk Wiki.

- Dajcie mi pięć minut i tak na razie nie ma Patryka. - odkrzyknęła Fausti gdy schodziliśmy po schodach. Zaprowadziła mnie do pomieszczenia z bilardem. - Wiem, że jesteś na mnie zły. - oparła się o stół.

- Ja? Zły? - spytałem ironicznie. - Nie, czemu miałbym być na ciebie zły? - ciągnąłem dalej.

- Daj spokój. - przewróciła oczami. - Wiem, że zjebałam. Powinnam zostać z tobą, przyjechać do ciebie albo przynajmniej zadzwonić, a tego nie zrobiłam. - złapała mnie w pasie i próbowała przyciągnąć do siebie. - Przepraszam. - niechętnie podszedłem do niej i dałem się objąć. Faustyna oparła brodę na moim mostku i spojrzała w górę. - Przepraszam. - powtórzyła jeszcze raz i pocałowała moją linię szczęki.

- Jeśli myślisz, że mnie tym udobruchasz, to się grubo myślisz. - zacisnąłem usta w wąską linię. Chciała mnie pocałować, ale się odsunąłem. Dziewczyna wzięła głęboki wdech.

- Gdy wczoraj wróciłyśmy z toalety i zobaczyłem cię całego we krwi, zaczęłam panikować. Nie widziałam, co się stało, dopóki Hania nie rzuciła się do Patryka. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że to on cię tak urządził. Kazałam Hani zająć się tobą razem z Julitą, a sama zaczęłam kłócić się z Patrykiem. W międzyczasie pojawili się fani, błagałam ich, żeby nie nagrywali tego, ale oni chcieli zrobić sobie koniecznie z nami zdjęcia. Dlatego zabrałam stamtąd Patryka, żeby odjeść jak najdalej i żeby nie wybuchła z tego afera. Potem jak wróciliśmy to ciebie i Julity już nie było. Hania poradziła mi, żebyśmy dali ci dziś odpocząć i porozmawiamy jutro. Teraz żałuje, że jej posłuchałam. - objąłem ją w talii. Nie mogłem się długo na nią gniewać kiedy patrzyła na mnie tak, że miękły mi kolana. - Powinnam pojechać do ciebie do szpitala i być przy tobie cały czas. Zamiast tego spędziłam resztę dnia z Patrykiem. - założyłem jej włosy za ucho. - Przepraszam. - musnęła moje usta. - Przepraszam. - powtórzyła jeszcze raz i ponownie mnie pocałowała.

messy sheetsWhere stories live. Discover now