Rozdział 10

818 31 28
                                    

Pezet, Kayah - Nisko jest niebo

- Faustyna, gdzie ty do chuja jesteś? - powiedziałem zrezygnowany do słuchawki. - Nagrywam ci się na pocztę, już bóg wie, który raz. Nie musisz podawać mi swojej lokalizacji, ja chce po prostu wiedzieć, że jesteś bezpieczna. - oparłem głowę na zagłówku. - Siedzę bezczynnie w twoim aucie już prawie godzinę. Julita nie wie, gdzie jesteś, Wika tak samo, Patryk też nie ma pojęcia. Hania i Świeży nie odbierają. Fausti, ja naprawdę się martwię. - monolog przerwał mi dźwięk sygnalizujący, że przekroczyłem czas nagrywania wiadomości. Z żalem wymieszanym ze złością rzuciłem telefon miejsce pasażera i schowałem twarz w dłonie. Co ja mam kurwa robić? Gdzie jej szukać? Mogę objeździć każdego po kolei i sprawdzać, czy jej gdzieś nie ma. A co jeśli tu wróci, a mnie nie będzie?

Usłyszałem dźwięk wibracji i z nadzieją podniosłem telefon. Ogarnęło mnie wielkie rozczarowanie gdy na ekranie zobaczyłem Kartonii.

- Co? - burknąłem po na ciśnięciu zielonej słuchawki.

- Miło. - prychnęła. - Dodzwoniłeś się do niej?

- Nie. - nie miałem ochoty ciągnąć tej rozmowy.

- Co zamierzasz zrobić? - spytała podirytowana.

- Nie wiem.

- Bartek, do cholery! - krzyknęła, na co się skrzywiłem. - Zacznij mi normalnie odpowiadać! Musimy ją znaleźć. Wiem, że jest dorosła i może robić co chce, ale ja się potwornie martwię.

- Teraz się martwisz? - tym razem to ja prychnąłem.

- Nie dokładaj mi, proszę cię. - usłyszałem smutek w jej głosie. - Mam wystarczająco duże wyrzuty sumienia. Nie potrzebuję, żebyś mnie dobijał. Rozmawiałeś z Patrykiem? Może mu się udało z nią porozmawiać.

- Niedawno pisał mi, że od niego też nie odbiera. Zresztą jak ma odebrać, skoro wyłączyła pierdolony telefon. - powiedziałem zirytowany.

- Spokojnie, miała dziś ciężki dzień. - wiem, że próbowała mnie pocieszyć, ale gówno mi to dało.

- Wika, ja już nie mam siły. Wiecznie coś jest nie tak. Jestem zmęczony tym wszystkim. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, a oboje zachowujemy się jak niedojrzali smarkacze. Ile ona ma lat, żeby znikać ot, tak? Rozumiem, że się pokłóciliśmy, ale kurwa mać, tak się nie robi. - przerwałem, żeby wziąć kilka głębokich wdechów, a po drugiej stronie usłyszałem tylko ciszę. - Nie mam pomysłu, co robić. Mam wrażenie, że to sytuacja bez wyjścia.

- Nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia, zawsze się jakieś znajdzie, tylko pytanie, czy jesteś na to gotowy. - nie musiała mówić mi wprost, o co jej chodziło, doskonale wiedziałem. Bardzo chciałbym tego uniknąć, ale jeśli nadal nasz „związek" ma tak wyglądać to chyba będzie to konieczne.

- Ja tak bardzo nie chce tego robić. Za długo na nią czekałem. - po policzku spłynęła mi samotna łza. - Nawet się nią nie nacieszyłam.

- Oj Bartuś. - westchnęła. - Może przyjadę i razem jej poszukamy? Co ty na to?

- Nie, dam radę sam. - pociągnąłem nosem i przetarłem oczy. - Jak coś to będę się odzywać. - rozłączyłem się, nie czekając na odpowiedź dziewczyny.

messy sheetsWhere stories live. Discover now