Rozdział 8

664 42 25
                                    

Danna Paola - Tenemos que hablar

- Bartek pośpiesz się, bo zaraz będziemy spóźnieni. - krzyknęła do mnie Faustyna z salonu.

- No już idę. - odkrzyknąłem. - Nawet spokojnie nie da mi się wysrać. - mruknąłem pod nosem. Wytarłem mokre ręce w ręcznik i wyszedłem z łazienki. - Gotowa? - spytałem, podchodząc do niej.

- Tak, od dwudziestu minut. - przewróciła oczami. Przelotnie cmoknąłem ją w usta i splotłem nasze dłonie.

- No nie złość się na mnie. - popatrzyłem na nią od stóp do głów. Miała na sobie mój t-shirt zawiązany pod biustem i swoje spodnie. - Niesamowicie podobasz mi się w moich ubraniach. - wyszczerzyłem się w jej stronę. Faustyna wzięła torebkę leżącą na stole i udaliśmy się do wyjścia.

- Żebyś nie wymiętolił mi bluzki, to mogłabym iść w swojej. - zaśmiała się i złapała mnie za policzki, przyciągając do siebie. - A tak muszę iść w twojej. - pocałowała mnie, patrząc mi w oczy.

- Ja nie narzekam. - zamknąłem drzwi do mojego mieszkania. - Zawsze mogłaś użyć żelazka. - popatrzyła na mnie ze złością w oczach.

- Ostatni raz dałam się namówić na spontaniczny przyjazd do ciebie. - zagroziła mi palcem kiedy szliśmy razem do samochodu. - Następnym razem choćbyś błagał na kolanach, to pojadę do siebie. - wsiedliśmy do auta i odpaliłem silnik. - Tak powinnam tym razem zrobić. Po nagrywkach mogłam pojechać do siebie, ogarnąć mieszkanie, na spokojnie wybrać się na spotkanie z Karolem i przyjechać na czas, a nie teraz jechać na łeb na szyję z tobą. - kątem oka widziałem, jak w lusterku poprawia rozmazany błyszczyk.

- Nie mów, że ci się nie podobało. - powiedziałem, nie odrywając wzroku od drogi. Uśmiechnąłem się na wspomnienie półnagiej Faustyny w moim łóżku, która składała słodkie pocałunki na moich ustach i ciele. Pojechaliśmy do mnie pod pretekstem wspólnego przygotowania się do rozmowy z Karolem. Oczywiście nawet nie zaczęliśmy tego tematu. Przez ostatnie dni nie miałem za bardzo kontaktu z dziewczyną, musiałem przetrawić moje ostatnie spotkanie z psychologiem, ale gdy zobaczyłem ją dziś rano w domu Genzie nie mogłem doczekać się, aż zostanę z nią sam na sam. Na początku nie była przychylna mojemu pomysłowi, ale wystarczyło kilka buziaków przepełnionych tęsknotą, żeby zmieniła zdanie. W pośpiechu pojechaliśmy do mojego mieszkania i już w aucie dało się wyczuć gęstą atmosferę. Ledwo udało nam się zamknąć drzwi kiedy dosłownie zaatakowaliśmy swoje usta. Cztery godziny minęły nam jak pięć minut.

- Tego nie powiedziałam. Jak myślisz, czemu Karol chce z nami pogadać? Stresuje się, mam przeczucie, że chodzi o nas. Przecież wszystko jest dogadane jeśli chodzi o prace w Genzie. Teraz bardzo rzadko uczestniczy w naszych spotkaniach, a tu nagle niezapowiedziane i to z nim. Coś się święci, mówię ci.- Faustyna niespokojnie poprawiła się na fotelu.

- Fausti, spokojnie. Na pewno nie będzie tak źle. - próbowałem ją uspokoić, ale sam miałem złe przeczucia. Coś zdecydowanie wisiało w powietrzu.

Reszta drogi minęła nam w ciszy. Na miejsce dotarliśmy trzy minuty przed wyznaczonym czasem spotkania. Chciałem jeszcze zapalić, ale blondynka siłą wciągnęła mnie do domu Genzie.

- Jesteśmy! - powiedziała głośno Fausti, gdy wchodziliśmy do salonu, trzymając się za ręce.

- Macie szczęście, że Patryk się spóźni i Karola jeszcze nie ma. - odezwała się Nati, która siedziała na brzegu dużej sofy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Obok Natalki siedziała Julita, za nią Wika i Hania z Bartkiem, a na podłokietniku leżał Kostek. - Radzę wam usiąść i udawać, że jesteście tu od jakiegoś czasu. - wskazała palcem na krzesła, które stały w półkole naprzeciwko kanapy. Spojrzałem na Faustynę, która była bardzo zmieszana, przy czym unikała mojego wzroku. Puściła moją dłoń i usiadła na jednym z wyznaczonych miejsc. Westchnąłem poirytowany. Chciałem usiąść razem z nią, ale zajęła miejsce obok Ali, tuż przy sofie. Nie miałem wyboru, posadziłem tyłek na krześle obok Natalki, zostawiając dwa miejsca wolne pomiędzy mną a Alicją dla Karola i Patryka. Rozsiadłem się wygodnie i splotłem dłonie na brzuchu. Powinniśmy być na wspólnym froncie, a ona już się izoluje. Po współczującej minie Hani, mogłem wywnioskować, że myślimy o tym samym. Wika ze Świeżym głupimi żartami próbowali rozluźnić napiętą atmosferę, ale na marne. Cały czas obserwowałem Faustynę, która siedziała ze spuszczoną głową. Po naszym zachowaniu chyba każdy mógł wywnioskować, że dzisiejsze spotkanie nie zakończy się dobrze.

messy sheetsWhere stories live. Discover now