Rozdział 9

764 37 18
                                    

Faouzia - Tears of Gold

Po słowach Hani szybko poderwałem się z miejsca, kompletnie ignorując kłótnie Patryka i Wiki, która właśnie przybierała na sile. Ile sił w nogach wybiegłem z domu. Musiałem się spieszyć, bo dziewczyna miała tu swój samochód, który zostawiła po nagrywkach więc mogło już jej nawet nie być.

- Faustyna! - krzyknąłem, zamykając za sobą frontowe drzwi. Rozglądałem się dookoła, ale nigdzie jej nie widziałem. Szybkim truchtem udałem się w stronę parkingu.

Nie myliłem się. W ciemności dostrzegłem blond kosmyki mojej ukochanej, która siedziała na miejscu kierowcy w swoim samochodzie. Powoli otworzyłem drzwi od jej strony i kucnąłem przy niej.

- Idź sobie. - burknęła, nie podnosząc głowy z kierownicy.

- Fausti. - powiedziałem miękko i zacząłem gładzić jej kolano. - Kochanie moje. - ucałowałem jedno, a potem drugie udo dziewczyny. - Już dobrze, jestem przy tobie. - czułem, jak Faustyna cała się spięła. Niepewnie położyłem dłoń na jej plecach i zacząłem jeździć nią w górę i w dół.

- Bartek daj mi spokój. - poprosiła. - Chociaż ty. Chcę zostać sama.

- Faustyna, co przed chwilą sama powiedziałaś? - zapytałem lekko zirytowany. - Mieliśmy wspólnie zadbać o nas.

- Ta? - raptownie podniosła głowę i w ostatniej chwili uniknęliśmy zderzenia. - Z tego co pamiętam, to była tylko moja deklaracja, ponieważ ty nie raczyłeś się nawet odezwać. - patrzyła na mnie oczami przekrwionymi od płaczu. Czułem się jak najgorszy skurwiel. Pozwoliłem, żeby została zmieszana z błotem tylko dlatego, bo byłem na nią zły.

- Fausti, przepraszam. - założyłam jej kosmyk włosów za ucho. - Po tym jak usiadłaś obok Ali i praktycznie odizolowałaś się ode mnie, byłem na ciebie zły, potem jeszcze dowiedziałem się, że powiedziałaś wszystko Karolowi i jakoś tak sam nie wiem. - zmieszałem się. - Powinienem się odezwać, a pozwoliłem, żeby doszło do tej bezsensownej sprzeczki między wami.

- Bezsensownej sprzeczki? - oburzyła się. - Co miałam siedzieć tam i udawać, że nie słyszę durnych docinek Patryka?

- Nie o to mi chodziło. - westchnąłem zrezygnowany. Wyprostowałem się i wyciągnąłem dłoń w jej stronę. - Proszę, wyjdź z samochodu. - Faustyna nie zamierzała ruszyć się z miejsca, dlatego siłą wyciągnąłem ją i postawiłem na ziemi, ignorując jej głośne sprzeciwy. Od razu zagrodziłem jej drogę ucieczki. - Uspokój się. - poprosiłem stanowczo. Blondynka wbiła we mnie złowrogie spojrzenie, ale przestała się szarpać. - Zacznijmy od początku. - ponownie westchnąłem i złapałem ją za ramiona. - Żałuje, że się tak zachowałem i za to cię przepraszam. Powinienem stanąć w twojej obronie, ale zrozum też mnie. Przez to, że na wstępie się ode mnie odsunęłaś, poczułem się trochę zdradzony. Bałem się, że zostawisz mnie z tym samego, a potem jeszcze doszło to, że powiedziałaś Karolowi.

- To wyszło przypadkiem. - przerwała mi, a ja uniosłem brew w geście zdziwienia. - Rozmawiałam z nim ostatnio i wspomniałam o waszej szarpaninie. Byłam pewna, że mu powiedzieliście. - powiedziała zmieszana. - Miałam ci powiedzieć dzisiaj, ale zapomniałam. - na jej policzki wdarł się uroczy rumieniec. - I to wszystko twoja wina! - dźgnęła mnie parę razy palcem w klatkę piersiową.

- Niby jakim cudem to moja wina? - zaśmiałem się i złapałem ją za dłoń, żeby zaprzestała dalszego dźgania.

- Nie udawaj głupiego. Ty i te twoje „pojedziemy do mnie i obgadamy wszystko". - przedrzeźniała mnie. - Przyznaj, że to była twoja kolejna nieudana próba zaciągnięcia mnie do łóżka. - spojrzałem na dziewczynę z niedowierzaniem, a w jej oczach zaczęły tańczyć psotne iskierki.

messy sheetsOù les histoires vivent. Découvrez maintenant