Rozdział 22

872 43 48
                                    

Cher - Strong Enough

Bałem się dzisiejszego dnia. Od naszego zerwania nie minęły nawet dwadzieścia cztery godziny, a zaraz mam stanąć twarzą w twarz z Faustyną i będziemy musieli udawać, że wszystko jest świetnie, ponieważ nagrywamy pieprzony odcinek z urodzin Natalki. Wiedziałem, że zrobiłem dobrze. Może była to decyzja wbrew sobie, ale nie było innego wyjścia. Uświadomiłem sobie, dzięki pomocy innych osób, że naprawdę wyniszczaliśmy się nawzajem. Wierzę, że kiedyś będzie nam dane iść przez życie razem, ale jeszcze nie teraz. Obudziłem się z uczuciem żalu, ale zarazem nie pamiętam kiedy ostatni raz czułem się tak lekko. Serce z jednej strony pękało mi na milion kawałeczków, a z drugiej odczuwało w końcu spokój. To nie koniec świata prawda? Nie pierwsze i pewnie nie ostatnie rozstanie w moim życiu. Gdy uda mi się zrzucić bagaż, który za sobą ciągnę, zawalczę o nią, bo wiem, że jesteśmy dla siebie stworzeni, tylko potrzebujemy czasu. Wiadomość, którą dostałem od Wiki na dzień dobry, tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że postąpiłem słusznie.

„Jestem u Fausti, jest ciężko, ale jakoś się trzyma. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale jestem ci wdzięczna, że chociaż ty przejrzałeś na oczy. Mam nadzieję, że oboje nabierzecie do tego dystansu i wszystko powoli wróci do normy. Trzymaj się Bartuś. ❤️ Jakbyś potrzebował wsparcia, to pamiętaj, że otaczają cię cudowni ludzie, którym na tobie zależy, a jeśli będziesz chciał się wygadać, to czekam z otwartymi ramionami. „

Ja też byłem jej wdzięczny, że nie skreśliła mnie po tym co zrobiłem jej przyjaciółce. Obawiałem się, że już do końca trwania projektu będę musiał mierzyć się z wściekłą na mnie Wiką, ale kolejny raz udowodniła, jak ogromne ma serce i jest w nim miejsce nawet dla takiego chuja jak ja.

„Zaopiekuj się Fausti, ja sobie poradzę. Cieszę się, że ma kogoś takiego jak ty."

Dam radę. Muszę dać radę. Przepracuje to co muszę i wyjdę na prostą. Nie dla Faustyny, nie dla rodziców czy moich przyjaciół. Dla siebie. Stawiam siebie i moje zdrowie na pierwszym miejscu, dopiero po tym będę mógł zaopiekować się drugą osobą i być jej oazą spokoju oraz przystanią, do której będzie chciała wracać.

Gdy dowiedziałem się, że Faustyna i Wika nie pojawią się na przygotowaniach do imprezy, było mi lepiej. Zyskałem więcej czasu, a nasza konfrontacja przesunęła się o kilka godzin. Po wejściu do domu Genzie zostałem całkowicie olany przez Hanię, może to i lepiej, nie miałem aktualnie głowy do rozmowy z blondynką, Świeży natomiast podszedł do mnie, zamykając mnie w szczelnym uścisku.

- Jestem dumny stary. - powiedział cicho, tak, żeby zostało to między nami. Opałem czoło o jego ramię, a chłopak pogłaskał mnie po głowie. Chyba jednak potrzebowałem odrobiny wsparcia. - Wiedziałem, że mnie nie zawiedziesz.

- Co wy się tak migdalicie? - zarechotał Patryk, podchodząc do nas. Odsunąłem się od Bartka, a blondyn objął nas ramionami. - Gotowi na imprezę? - oboje przytaknęliśmy. Podejrzewałem, że on dalej nie jest wtajemniczony, dlatego postanowiłem udawać przed nim, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. - Nie wiem, jak wy, ale ja zamierzam bawić się wyśmienicie. - znów się zaśmiał i odszedł w stronę salonu, żeby pomóc Julicie i Hani w wieszaniu ozdób.

- On nic nie wie? - szepnął do mnie Świeży, opierając się o mnie ramieniem.

- Chyba nie. - odszepnąłem.

- Współczuje ci. - parsknął. - Musimy wziąć się do roboty, bo zaraz dostaniemy zjebę, że nic nie robimy. - zgodziłem się i oboje ruszyliśmy do kuchni, żeby przygotować najpotrzebniejsze rzeczy.

messy sheetsWhere stories live. Discover now