VI 👑

532 29 4
                                    

Wiedzieli już, że dzielili się wspólną pasją. Obaj kochali jeździć konno i zajmować się tymi zwierzętami. Harry z tego powodu naprawdę się cieszył, czas w stajni był dla niego chwilą odetchnienia, a teraz mógł to zrobić z Louisem.

Obiecał mu, że zabierze go na przejażdżkę po lesie, dotrzymał obietnicy. Omegi zawsze dotrzymywały obietnic. Nie mógł się doczekać, bo pogoda za oknem była idealna na taką wycieczkę.

- Jesteś gotowy? - zapytał, spoglądając na starszego, który w tym samym czasie opuścił swoją komnatę.

- Jestem bardzo podekscytowany i już nie mogę się doczekać! - uśmiechnął się do niego i podszedł. Z twarzy alfy nie znikał uśmiech, a wzrok lądował wszędzie... najczęściej na włosy, oczka, dłonie i usta omegi.

Cóż nie ukrywał... kilka dni wcześniej, po incydencie z Edwardem, Harry zgodził się na przytulasy w jego pokoju. Były to bardziej uściski ratujące jego humor, jednak nadal fakt, że omega zaczynała mu ufać tą myśl odganiał. Najlepsze w tym wszystkim było to, że młodszy zasnął w jego ramionach i nie obudził się aż do rana, to było przeurocze.

Rano nastąpił lekki szok i miliony przeprosin, których Louis sobie nie życzył. Sam to zaproponował i nawet nie żałował, może tylko lekko. Nie potrafił pozbyć się myśli dotyczących wieku omegi. One nad nim ciążyły i blokowały na nowe działania, których jego alfa domagała się z dnia na dzień.

Nie mógł się o to obwiniać, bo to wcale nie zależało od niego. Harry musiał za niego wyjść i nie miał nic do gadania.

Ale Louis chciał mu dać wybór.

- Jakiego mógłbym zabrać konia? - zapytał podążając na Harrym i ciągle obserwując jego ruchy.

- Shadow - odparł. - To taki stajenny przyjaciel Rose.

- W takim razie dzisiaj będzie mieć do czynienia ze mną - zaśmiał się, przyśpieszając, aby znaleźć się bliżej.

Wyszli z pałacu, a po drodze spotkali Nialla, z którym chwilę porozmawiali. Tym razem omega pohamowała swoje teksty i rozmowa przebiegła normalnie, co było bardzo dziwne. Harry rzadko, kiedy rozmawiał z nim normalnie. Niall był bardzo wesołą i optymistyczną omegą.

Po tym też poszli, nie chcieli tracić czasu, a chcieli wrócić jeszcze do kolacji. Mieli na sumieniu to, że musieli osiodłać dwa konie, co nie było takich łatwym zadaniem, przynajmniej tak twierdził Harry. On w porównaniu do Louisa wolał zrobić wszystko wolno i dokładnie, aby podczas jazdy nie złapać jakiś niespodzianek.

- Ostatni boks po lewej. Kasztanowy anglik - wskazał palec i uśmiechnął się.

- Kto by się spodziewał innego konia niż pełnej krwi angielskiej - zaśmiał się, kiwając głową, na co Harry wywrócił oczyma. - A sprzęt?

- Weź sobie z siodlarni, obojętnie jaki. Wszystko powinno pasować - wzruszył ramionami. - A i szczotki też nam są, też je weź.

- Jasne, dziękuje - odwrócił się do niego i znacząco uśmiechnął, a później pognał w stronę ostatniego boksu.

Harry na chwilę zatrzymał na nim wzrok, a później poczuł jak jego uśmiech narasta, wtedy też się opanował i zatrząsnął. Zabrał głęboki wdech i podszedł do swojej klaczy, przywitał się z nią i chwilę poprzytulał, oczywiście nie mogło zabraknąć pogaduszek.

- Przyniosłem ci twoje szczotki, były podpisane - odezwał się Louis, a młodszy odwrócił się w jego stronę i zaśmiał się. Szedł z dwiema torbami wypełnionymi szczotkami i innymi akcesoriami. - Ja cię wyręczam, a ty się ze mnie śmiejesz - wywrócił oczyma.

Coronation → larryWhere stories live. Discover now