XXXIII 👑

260 19 0
                                    

- Louis? - Gemma weszła do gabinetu króla, który siedział za swoim biurkiem i odpisywał na kolejne listy. - Przeszkadzam?

- Nie, nie - uniósł na nią wzrok, wskazując ręką na fotel. - Jak z moimi skarbami?

- We trójkę leżeliśmy na łóżku, ale Thira zaczęła marudzić, więc zostawiałam Harrego samego, aby mógł się nią w spokoju zająć. Mam do ciebie jedną sprawę... dosyć poważną.

Ten od razu wyprostował się i odłożył wpół zapisaną kartkę.

Gemma zostawała u nich aż do końca kwietnia, więc mogło chodzić o wszystko, aczkolwiek jej wzrok jak i to wcale nie brzmiał miło i przyjaźnie.

- W takim razie o co chodzi? - uśmiechnął się naturalnie, opierając się łokciami o stół.

- Um... chodzi o mojego brata - powiedziała, spuszczając wzrok.

- Coś nie tak? Nie podoba ci się, że mamy już szczeniaka? Wiem, jak to wyglądało na początku, ale jest już dobrze. Harry naprawdę cieszy się z-

- Nie chodzi mi o Harrego. Cieszę się z tego, że Thira jest na świecie. Ma najlepszych rodziców na świecie - uśmiechnęła się, unosząc wzrok na alfę. - Chodzi o Edwarda. 

- Słucham? - zerwał się gwałtownie, praktycznie wstając. - Przecież ten zdrajca już dawno został wygoniony.

- To prawda, ale dobrze wiesz, że wygnańcy znają różne sztuczki i nigdy nie znikają, a wręcz pojawiają się od nowa - wytłumaczyła, a Louis zaczął się stresować. - Spokojnie. Wasze królestwo jest bezpiecznie.

- Więc co z nim? - pokręcił gwałtownie głową, starając się zahamować swoją alfę, która zaczynała się niepokoić.

- Chciał wejść do mojego królestwa, ale chyba zapomniał, że istnieje coś takiego jak zapach. Jego zapach rozpoznam nawet w pomieszczeniu z wieloma alfami. Takim sposobem nie wpuściłam go, jednak wiedz, że naprawdę mocno się zmienił... podrobił dokumenty i jakimś cudem stworzył sobie od nowa, skreował nowego siebie, ale jestem pewna, że jest tym samym kutasem co był.

Louis zamrugał oczyma i ciężko przełknął ślinę. Czyli miał rację, jego przeczucia były słuszne. Wypowiedź Gemmy go zatkała, kompletnie nie spodziewał się takie obrotu sprawy, jednak to nie był koniec świata.

Jego królestwo było bezpieczne.

- Nie wierzę w tą alfę - mruknął głośno. - Niech z dala trzyma te swoje łapska od mojego królestwa i od mojego Harrego i mojej Thiry.

- Nie musisz się o to obawiać, chciałem cię tylko poinformować. Bardzo mnie to zdziwiło, a w dodatku rozzłościło. Czy on chciał mojej pomocy? Nigdym bym mu jej nie dała. Mimo iż jest moim bratem to nigdy mu tego nie wybaczę. Milczałam przez tyle lat, mogłam pokazać, że się go nie boję.

- Edward to zamknięty rozdział - stwierdził, wywracając oczyma. - Poinformuję strażników, aby uważali na niego. Pamiętasz może jego dane? - zapytał, wyciągając z półki świeży papier.

- Po kryjomu zleciałam im skopiowanie ich, ale pamiętaj, że mógł je znowu zmienić - wzruszyła ramionami, kładąc na stół kartkę. - Tutaj masz wszystkie dane.

Louis zabrał kartkę w dłoń i przejrzał dokument.

- Wilhelm Brian Morton, ciekawie - zaśmiał się, spoglądając na kartkę. - Chyba komuś przypomniało się, że ma syna.

- I dziadka. Nasz dziadek nazywał się właśnie Brian - spojrzała na niego, a na końcu westchnęła. - Nie wiem, dlaczego Edward był... jest takim potworem.

Coronation → larryWhere stories live. Discover now