XVI 👑

390 21 1
                                    

- Louis?

Na jego słowa uniósł głowę do góry i lekko uśmiechnął się, a następnie przerwał wykonywaną przez siebie czynność. Natychmiast wstał i udał się w stronę omegi, która zatrzymała się przy wejściu.

- Cześć, jak się czujesz? - zapytał, podchodząc do niego i chcąc go objąć, jednak ten odsunął się w bok. - Rozumiem - dodał bez emocji, a Harry spojrzał na niego.

- A jak mam się czuć? - zaśmiał się, odchodząc od niego. - Jak mam się czuć, wiedząc, że w wieku szesnastu lat jestem w ciąży? - odwrócił się, marszcząc brwi. - No tak. Ty nie czujesz tego samego co ja, zapomniałem. Przynajmniej ty nie masz porannych małości, zmian w smaku i nie czujesz się tak tragicznie jak ja, a co najważniejsze... nie musisz udawać, że wcale wpadłeś - mruknął jeszcze głośniej, siadając tuż na przeciwko miejsca Louisa.

- Rozum-

- Nie, nie rozumiesz nic - przerwał mu, kontrolując jego każdy ruch. - Nie jesteś w mojej skórze i nie wiesz, jak się czuje.

- Jestem twoim mężem, bliską ci osobą i ojcem tego szczeniaka - zabrał głęboki wdech, nie chcąc wyprowadzić się z równowagi.

- No dobrze - pokiwał gniewnie głową, a Louis usiadł na swoim miejscu.

- Nie chce cię denerwować, Hazz.

- A ja nie chcę skończyć jak Clarissa - nagle spuścił wzrok, a cała nieprzyjemna atmosfera opuściła pokój. - Boję się tego.

- Nie skończysz. Mogę ci to zagwarantować. Jestem tutaj dla ciebie i chce być najlepszym ojcem i partnerem, abyś ty i szczeniak czuli się bezpiecznie i domowo. Moje ramiona są przez cały czas dla ciebie otwarte i nigdy się nie zamkną.

Pokiwał głową, a w sercu poczuł małe ciepło, które szybko zgasło. Nie potrafił się cieszyć, bał się uśmiechać. Był tą ciążą przerażony i nikt oprócz Louisa nie wiedział o tym nic, chociaż prawdę znał już dobry tydzień. Przez tydzień ukrywał wszystko i nie chciał, aby ktoś inny się o tym dowiedział, a tym bardziej jego matka.

Anne mogła nieźle wkurzyć się na Louisa, więc Harry wolał jej to powiedzieć osobiście po jakimś czasie.

- Co robisz? - zapytał nagle, widząc, że Louis wrócił do wcześniejszej pracy. - Mógłbym zobaczyć? - dodał, nachylając się nad starszym.

- Lepiej nie, to papiery dla mnie - zasłonił je ręką i niezręcznie się uśmiechnął.

- Chciałbym je zobaczyć - powiedział całkiem poważnie, ale tylko dlatego, że zobaczył początek zdania, a bardziej początek imienia adresata.

- Naprawdę nie jest to konieczne, zaraz to podpiszę i będzie wszystko dobrze, wiesz słońce?

Nawet ta ksywa nie pomogła.

Harry w pewnym momencie wyrwał mu dokumenty i zaczął je czytać. Louis nawet się nie protestował, nie chciał na niego krzyczeć. Nigdy nie uniósłby głosu na omegę.

Ciało bruneta spięło się po tym jak przeczytał pierwsze zdanie. Nawet do oczy doleciały łzy, spojrzał na Louisa gniewnym, ale również i zaniepokojonym wzrokiem. Alfa za to stała i ciągle patrzyła mu się prosto w twarz, kompletnie nie wiedziała jak miała mu to wytłumaczyć.

Wniosek był tylko jeden: Edward musiał wylecieć ze stada.

- Nie zrobisz tego, Louis - powiedział drżącym głosem i odłożył karki. - Nie chce, abyś to robił. Nie chce, abyś go wyganiał... Eddie jest moim bratem i na to nie zasługuje, znaczy jest o-okropną alfą, ale... daj mu czas, o-on naprawdę się zmieni. On kiedyś był najlepszym b-bratem, więc proszę...

Coronation → larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz