Część 2

162 6 0
                                    

Hermiona

Hermionę coś uwierało. Coś nie dawało jej spokoju, odkąd po raz ostatni obejrzała się przez ramię na Hogwart. Naturalnie sporo było takich cosiów: jej zagubieni nie wiadomo gdzie, pozbawieni pamięci rodzice; zdruzgotani śmiercią Freda Weasleyowie; Ron, który nie radził sobie z żałobą i euforią, odczuwanymi jednocześnie; Harry, który spędzał kolejne dnie na odwiedzaniu rodzin wojennych ofiar i oferował pocieszenie, choć wyraźnie nie potrafił pocieszyć sam siebie; zrujnowany Hogwart i ministerialny chaos. Było się czym martwić i Hermionę oczywiście martwiło to wszystko, ale uwierało ją coś zupełnie innego. Coś, co wpędzało ją w poczucie ciągłego zagrożenia.

Próbowała racjonalizować, że to echo minionych zdarzeń, trauma po tym strasznym roku, gdy trzeba było zachowywać stałą czujność, bo na każdym kroku czaiło się potencjalne niebezpieczeństwo. Ale wbrew logicznym argumentom czuła, że chodzi o coś innego.

I wreszcie, gdy trzeciego dnia po wprowadzeniu się na Grimmauld Place 12 zeszła do kuchni, dziwnie obcej po gruntownych porządkach przeprowadzonych przez Stworka, zrozumiała, w czym rzecz.

- Nadal masz Czarną Różdżkę?

Harry popatrzył na nią z mieszaniną zawstydzenia i żalu, wciąż obracając różdżkę w rękach, a Ron wydał z siebie triumfalny okrzyk.

- Spytaj Hermionę, co o tym sądzi!

- O czym?

- Ron uważa, że powinienem jej użyć, żeby odbudować Hogwart - powiedział niechętnie Harry. - Że zadziała lepiej niż zaklęcia rzucane zbiorowo przez grupę czarodziejów...

- A Harry chciałby, żebyśmy wszyscy, ramię w ramię, lewitowali razem kamień po kamieniu.

- Nieprawda, każdy może lewitować swój kamień...

Ron westchnął głęboko niczym zmęczony życiem i pozbawiony złudzeń starzec.

- Przecież nie mówię, że masz ją sobie zatrzymać, choć pogrzebanie jej z Dumbledore'em to głupota. Jeśli tak chcesz - proszę bardzo. Ale skoro będziesz w Hogwarcie, mógłbyś chociaż sprawdzić, jak zadziała. Jeśli nie będzie lepsza niż każda inna różdżka, to po prostu ją odłożysz, ale może akurat mogłaby nam oszczędzić kupę roboty... Hermiono, no powiedz coś.

Popatrzyli obaj na Hermionę: Ron wyczekująco, Harry z niechęcią. Przeniosła wzrok od jednego do drugiego i powoli powiedziała:

- Myślę, że pogrzebanie jej z Dumbledore'em to jednak kiepski pomysł... - zaczęła i zagłuszył ją triumfalny okrzyk Rona. Harry z kolei zaperzył się i otworzył usta, ale zanim coś powiedział, dokończyła: - Myślę, że powinieneś ją zniszczyć.

Obydwaj wyglądali na zaskoczonych - twarz Harry'ego wyrażała czyste zdziwienie, zaś Ron wydał z siebie ryk zawodu - ale kontynuowała niezrażona:

- Ta różdżka jest niebezpieczna i nie sądzę, żeby w grobie Dumbledore'a straciła moc. Ona przyciąga śmierć, sam to wiesz, a dopóki ty jesteś właścicielem, będzie zagrożeniem dla ciebie. Ktoś może odkryć jej pochodzenie. Nam się udało, a nawet się nie staraliśmy, Voldemort, Grindelwald, Ollivander i Gregorowicz... nie wiadomo, komu jeszcze o tym powiedzieli. No i jest jeszcze kwestia tego, jak zmienia właściciela, jeśli poprzedniego wystarczy rozbroić... Harry, chcesz być aurorem, jeszcze przed końcem szkolenia rozbroi cię mnóstwo osób, może dzięki temu różdżka przejdzie przez tyle rąk, bez wiedzy właścicieli, że ta przynależność zupełnie straci znaczenie... A może trafi w zupełnie niepowołane ręce i uda jej się dotrzeć do właściciela... Historia lubi takie przypadki. Uważam, że nie powinieneś ryzykować.

Wolność Równość Braterstwo (albo śmierć) || dramione || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now