Część 4

100 5 0
                                    

Hermiona

Hermiona pomasowała opuszkami skronie i po raz kolejny powtórzyła:

- Nie możemy nikogo zmusić do zażycia Veritaserum. Nawet jeśli przedstawimy mu wcześniej do akceptacji przygotowaną listę pytań.

- A to niby dlaczego? - zapytał Starr. - Skąd w takim razie mamy wiedzieć, że mówią prawdę?

- Dlatego że wbrew obiegowej opinii Veritaserum nie jest eliksirem prawdy, tylko szczerości! Czy naprawdę muszę tłumaczyć podstawowe fakty? - zapytała poirytowana, a stojący przy sąsiednim stole Cicero zarechotał złośliwie, bo nie dalej jak w zeszłym tygodniu pokłóciła się z nim o to, że kompetencja ustawodawcza nie wymaga dogłębnej znajomości wszystkich dziedzin magii i w razie potrzeby ona zawsze chętnie wyjaśni bardziej zawiłe kwestie mniej zorientowanym w danym temacie kolegom. - Powiedzą to, co uważają za prawdę, a nie to, co nią jest! A jeśli będą pod wpływem jakiejś klątwy albo choroby umysłowej, to ich zeznania będą bezużyteczne, podczas gdy sędziowie Wizengamotu mają zwyczaj traktować to, co się mówi pod wpływem Veritaserum, jak prawdy objawione.

- W takim razie zosstawmy po prostu taką możliwość. Niech ssami decydują, czy chcą zeznawać na Veritasserum, czy nie.

- A wtedy jeśli ktoś odmówi, to cały Wizengamot jak jeden mąż natychmiast uzna go za winnego - wyrzuciła ze złością Hermiona. - Genialny pomysł, Ro!

- To jak mamy z nich wyssać cokolwiek? - zapytała wampirzyca, obnażając kły. - Wszyscy będą twierdzili, że ssą niewinni!

- Ich prawo. To sąd powinien udowodnić oskarżonemu winę. Nie słyszałaś nigdy o domniemaniu niewinności?

- Hiacyntka nie słyszała! - oświadczyła Hiacyntka.

Hermiona zdusiła przekleństwo.

- To podstawowe prawo oskarżonego, według którego oskarżony jest niewinny, dopóki nie udowodni mu się winy. Co oznacza, że każdy, kto staje przed Wizengamotem, staje tam jako niewinny, ma prawo twierdzić, że jest niewinny, i nie możemy go zmusić do przyznania się do winy, bo po stronie oskarżenia stoi obowiązek udowodnienia słuszności zarzutów.

- To jest bez sensu. Większość śmierciożerców nie kryła się ze swoimi zbrodniami! - wtrącił znowu Starr.

- Więc będzie mnóstwo świadków, dzięki którym sąd zdoła udowodnić winę - oświadczyła kategorycznie Hermiona.

- Ewentualnie grzecznie poprosimy ich o podwinięcie rękawa - rzucił znacząco Cicero, nawiązując do dyskusji o nietykalności cielesnej, którą toczył z Hermioną poprzedniego dnia.

- Mroczny Znak nie jest jednoznacznym... - zaczęła, ale tym razem nie dał jej dokończyć.

- Nie będziemy znowu tego wałkować. Mroczny Znak jest - i już! - dowodem, że ktoś jest śmierciożercą. Większość zgodziła się co do tego. - Zatoczył dłonią szeroki krąg, a kiedy Hermiona podążyła za nią wzrokiem, zobaczyła dokładnie to samo, co wczoraj: szereg nieco zakłopotanych, ale stanowczych twarzy. - Znajdź mi jednego, powtarzam: jednego gościa naznaczonego przez Voldemorta, który nie był jego lojalnym śmierciożercą, wtedy pogadamy. Tylko nie wyjeżdżaj mi ze Snape'em i innymi trupami, bo nawet jeśli zrobili rachunek sumienia przed śmiercią i przeszli do zadośćuczynienia za grzechy, to mieli za co pokutować. Żywego mi znajdź. I niewinnego. Powodzenia! - zarechotał tak głośno, że aż zarżał na koniec. - Przerwa obiadowa! Najlepiej do poniedziałku, bo nie ma co siedzieć w robocie do późna w piątek.

Natychmiast przyszedł jej do głowy szatański pomysł, jak spełnić jego absurdalne żądanie, ale uznała, że starcie mu uśmiechu z twarzy nie byłoby warte ewentualnych kosztów. Choć z drugiej strony - nie o ich drobne utarczki przecież chodziło, a o poważne kwestie legislacyjne.

Wolność Równość Braterstwo (albo śmierć) || dramione || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now